Chwała Bogu

OJCU, SYNOWI I DUCHOWI ŚWIĘTEMU

W przygotowaniu do post-covidowej rzeczywistości

Jeśli Polska przetrwa, to Jej obywateli czeka organiczna praca od podstaw, w każdej bez wyjątku dziedzinie.

W miarę rozwoju sytuacji z covidową „plandemią”, staje się coraz oczywistszym, że globaliści przegięli pałkę w procesie jej wdrażania. I to nie tylko w Australii, w której panuje obecnie obłąkany reżim teokracji sanitarnej, na podobieństwo państwa islamskiego, lub talibańskiego.

Jakiekolwiek przyrównanie tego państwa do „dyktatury” jest całkowicie nieuzasadnione. Nawet najbardziej zbrodnicze i brutalne dyktatury komunistyczne Lenina, czy Stalina, charakteryzowały się logiką ideologiczną i ładem doń dostosowanym. Nie miały też na celu całkowitej likwidacji populacji, a jedynie jej przystosowanie do celów ideologicznych państwa.

Australia i postępujące jej śladami wiodące anglosaskie reżimy Stanów Zjednoczonych i Kanady, w swych działaniach represyjnych i propagandowych nie pozostawiają cienia wątpliwości każdemu choć trochę myślącemu obywatelowi, że celem posunięć władz nie jest ochrona sanitarna, ale zbrodnia ludobójstwa na globalną skalę.

Pomimo, że w USA i Kandzie nie poluje się jeszcze, wzorem Australii, na ludzi jak na dzikie zwierzęta w parkach, czy na ulicach, to pozbawianie ich pracy z powodu odrzucenia opcji śmiercionośnego zastrzyku, zwanego eufemistycznie „szczepionką”, a nawet odmawianie wypłat tzw. „unemployment insurance”, czyli środków odciągniętych z pensji pracownika na zabezpieczenie ewentualnego okresu bezrobocia, jest najzwyklejszym bezprawiem.

Z rosnącą ostrością zdają sobie z tego sprawę myślący obywatele. Ilu ich jest? Według oficjalnych danych, „szczepienie” odrzuciło 20% zatrudnionych. Zakładając, że „oficjalne statystyki” jeśli nie są totalnym kłamstwem, to przynajmniej retuszem rzeczywistości, można założyć że około jednej trzeciej populacji zaczyna zdawać sobie sprawę z rzeczywistości. Decyzja o rezygnacji z jakichkolwiek dochodów, błaho tym ludziom na pewno nie przychodzi. Wybór może być tylko oczywisty pomiędzy śmiercią i/lub poważną chorobą (szprycą) a nędzą bezrobocia.

Zbrodnicze reżimy, tak udanie, odgrywające do tej pory rolę demokratycznych „sług ludu” zdemaskowały się zupełnie jako sługi globalnej oligarchii finansowej, czyli wyrażając się kolokwialnie, szatana. Dzięki temu sprzężeniu, widać wyraźnie, że celem finansistów nie jest trywialna eksploatacja Ludzkości, ale jej FIZYCZNA LIKWIDACJA.

W tym kontekście można przypuszczać, że sprawą krótkiego czasu będzie pojawienie się iskry w tej beczce prochu.

Przy czym trywialnym jest stwierdzenie, że powyżej opisany cel i mechanizmy doń prowadzące, są IDENTYCZNE prawie we wszystkich państwach świata. Różnice pojawiają się jedynie w poziomie brutalności ich wdrażania.

III RP należy do tych państw, gdzie stosuje się bardziej stonowane metody działania. Zarówno rządzącej koalicji PiS , jaki pseudo opozycji z PO i innych „partii politycznych” zadane zostały IDENTYCZNE cele do wdrożenia. I dlatego jedynym rozwiązaniem jest całkowita ich likwidacja.

Niestety rak globalizmu sięga znacznie głębiej w tkankę społeczną. Nie jest przerysowaniem stwierdzenie, że każda bez wyjątku struktura społeczna jest dogłębnie zdegenerowana. „Służba zdrowia” zamieniona przez globalistów w zbrodniczą maszynę do unicestwiana ludzi, skorumpowany „wymiar sprawiedliwości”, dokumentnie zdegenerowani wysoce utytułowani ignoranci z „uczelni” produkujących masowo pseudo fachowców, itd.

Przy czym najgroźniejsi są globalistyczni „władcy dusz”: propagandziści z mediów głównego nurtu i kler. Nie patrząc daleko  wstecz, wczorajszy „list episkopatu” odczytany w kościołach całej Polski, oprócz pustego bełkotu banałów, zaczynał się ewidentnym kłamstwem, dotyczącym autentycznej „plandemii”. Ci którzy go sygnowali nie mogli nie znać prawdy, kłamiąc i jawnie współpracując od lat z przestępczymi władcami naszej Ojczyzny, sami na siebie wydali wyrok.

Reasumując, jeśli Polska przetrwa, to Jej obywateli czeka organiczna praca od podstaw, w każdej bez wyjątku dziedzinie. I do tego monumentalnego wyzwania powinni się przygotowywać wszyscy uczciwi i myślący Polacy, mając nadzieję na Bożą Łaskę która ich w odpowiednimi momencie poprowadzi.

Ignacy Nowopolski
http://drnowopolskiblog.neon24.pl

Od dawna nie ma śladu po niegdyś potężnych imperiach i po wielu narodach. Nikt nie zagwarantuje, że skundlonej i zdechrystianizowanej Polski nie czeka taki sam los.
Admin

Szczepionkowy stan wojenny czyli jak uciec z Nowego Jorku

Jest to faza otwierająca przejęcie Ameryki przez medyczny stan wojenny i jeśli nie zostanie zatrzymana, istnieje ryzyko szybkiego przekształcenia się w coraz bardziej totalitarne manewry reżimu

−∗−

W menu na dziś danie nowojorskie. W mieście, wydawałoby się wszelkich możliwych swobód, właśnie wprowadzany jest sanitarny stan wyjątkowy. Osoby niechętne przyjęciu (dobrowolnej przecież) szczepionki będą podlegały coraz większym restrykcjom, a początkiem całej operacji było (skąd my to znamy) wywołanie kryzysu kadrowego w służbie zdrowia. W świetle tych wydarzeń oraz drastycznych doniesień z Australii może warto zastanowić się czy miejscowe władze też posiadają jakieś ewentualne plany w celu ostatecznego rozwiązania kwestii niezaszczepionych.

Zapraszam do lektury.

Autor: AlterCabrio
30 września 2021

____________________***____________________

 

Nowy Jork inicjuje wprowadzenie medycznego stanu wojennego z użyciem oddziałów wojska, aby przejąć szpitale, z których niezaszczepieni pracownicy służby zdrowia są masowo zwalniani

 

Medialne przejmowanie społeczeństwa przez stan wojenny właśnie rozpoczęło się w Nowym Jorku, gdzie gubernator Kathy Hochul ogłosiła masowe zwalnianie niezaszczepionych pracowników służby zdrowia, którzy mają zostać zastąpieni przez zagranicznych pracowników i oddziały Gwardii Narodowej.

Ten sam schemat zastępowania pracowników cywilnych oddziałami wojskowymi zostanie powtórzony w organach ścigania, wśród ratowników medycznych, strażaków, kierowców ciężarówek, pracowników fabryk i w innych sektorach gospodarki, które szybko upadają z powodu tych kryminalnych ograniczeń. Rezultat jest taki, że jesteśmy świadkami szybkiego przejęcia społeczeństwa przez wojsko pod przykrywką „stanu wyjątkowego” w następstwie niedoborów kadrowych, które w rzeczywistości są spowodowane polityką rządu.

Jedynym powodem, dla którego szpitalom w Nowym Jorku rozpaczliwie brakuje pracowników służby zdrowia, jest oczywiście to, że skorumpowani przywódcy rządowi spowodowali, że wszyscy niezaszczepieni pracownicy zostali zwolnieni. To ci sami pracownicy, którzy przeżyli 2020 rok bez szczepionek przeciw covid, pracując na pierwszej linii frontu plandemii białka kolczastego, a teraz są wyrzucani na ulice, ponieważ odmawiają przyjęcia szczepionki w 2021 roku.

„Gub. Kathy Hochul powiedziała w sobotę, że jest przygotowana do ogłoszenia stanu wyjątkowego, jeśli stanowy nakaz szczepień dla branży opieki zdrowotnej spowoduje niemożliwy do opanowania niedobór pracowników, z chwilą gdy przepis wejdzie w życie w poniedziałek” – podał w weekend portal WSKG(.)org.

Nowy Jork zapowiada również użycie oddziałów Gwardii Narodowej i federalne przejęcie lokalnej opieki zdrowotnej. Jak podaje WSKG:

Stan rozważa również aktywację przeszkolonych medycznie członków Gwardii Narodowej, aby wypełnić luki w personelu służby zdrowia i możliwość współpracy z rządem federalnym, aby sprowadzić zespoły pracowników medycznych do pomocy lokalnym jednostkom opieki zdrowotnej.

Jest to faza otwierająca przejęcie Ameryki przez medyczny stan wojenny i jeśli nie zostanie zatrzymana, istnieje ryzyko szybkiego przekształcenia się w coraz bardziej totalitarne manewry reżimu:

  • Wojskowe punkty kontroli szczepień na drogach i autostradach;
  • Oddziały wojskowe realizujące dostawy żywności i paliw, kontrolujące infrastrukturę krytyczną;
  • Zmilitaryzowanie dostaw żywności, benzyny, materiałów medycznych i innych krytycznych przedmiotów, ograniczając ich dostęp w stanach, które odmawiają wprowadzania obowiązkowych szczepionek;
  • Oddziały wojskowe strzegące wejść do sklepów spożywczych, kościołów, centrów handlowych i innych budynków, żądając paszportów szczepionkowych na zasadzie „dokumenty proszę” przed wpuszczeniem ludzi;
  • Wojsko siłą wyciągające ludzi z ich domów i zabierające ich do kryminalnych obozów śmierci prowadzonych przez CDC.

Oto mapa aktualnie działających obozów śmierci CDC. Możesz sprawdzić tę mapę na ich stronie.

Nowy Jork tworzy swój własny „kryzys” pracowniczy, a następnie wykorzystuje to do wprowadzenia medycznego stanu wojennego

Oznaką tego jest fakt, że Nowy Jork najpierw stworzył ten kryzys, zwalniając w pierwszej kolejności pracowników służby zdrowia. Następnie, gdy ten „kryzys kadrowy” rozwija się, Nowy Jork wykorzystuje go by wprowadzić zastępczych migrantów (w celu zastąpienia wszystkich Demokratów, którzy wkrótce umrą bo wystarczająco wyprano im mózgi by przyjęli zastrzyk) i rozmieścić wojska na kluczowych stanowiskach w infrastrukturze.

Częścią tej operacji psychologicznej jest przyzwyczajenie Amerykanów do tego, że żołnierze zarządzają wszystkim: szpitalami, transportem, fabrykami, organami ścigania itp. Gdy wszystkie wojska będą już na miejscu, Biden po prostu przywoła Ustawę o Powstaniu [Insurrection Act], ogłaszając, że wszyscy antyszczepionkowcy są zaangażowani w „powstanie”, a następnie wyśle wojska, aby udały się na obławę i/lub dokonały egzekucji wszystkich politycznych wrogów Bidena. Ta lista egzekucyjna będzie zawierać chrześcijan, pastorów, głośnych lekarzy itp.

 

 


Bezpośredni link do filmu Situation Update.
_____________________

Tłumaczenie za:

New York initiates medical martial law rollout with troops to take over hospitals where unvaxxed health care workers are being fired en masse, Mike Adams, 09/28/2021

Tekst źródłowy LifeSiteNews:

New York initiates medical martial law rollout with troops to take over hospitals where unvaxxed health care workers are being fired en masse, Mike Adams, September 28, 2021

Za: Legion sw. Ekspedyta – ekspedyt.org (30 września 2021) | https://www.ekspedyt.org/2021/09/30/szczepionkowy-stan-wojenny-czyli-jak-uciec-z-nowego-jorku/?cn-reloaded=1

Przesłanie Arcybiskupa Viganò do uczestników protestu w Turynie

 Drodzy Przyjaciele,

Drodzy Bracia i Siostry,

 

Pozwólcie mi dołączyć do was, aby wyrazić moją duchową bliskość z wami i moje wsparcie.  Wasza obecność na tym placu, jak i na wielu placach w całych Włoszech, jest dowodem na to, że są nadal ludzie  gotowi korzystać z własnego rozumu i nie mają zamiaru rezygnować ze swojej wolności.

Zebraliście się ponownie, aby wyrazić swoją determinację w przeciwstawianiu się oszustwom i narracji kłamstw propagowanych przez media głównego nurtu, cenzurze platform, mediów społecznościowych i telewizji oraz subtelnemu terroryzmowi, który chciałby, abyście otrzymali eksperymentalne serum genowe, które każdego dnia wywołuje nowe poważne skutki uboczne, niektóre nawet śmiertelne, a okazało się nieskuteczne w powstrzymywaniu pandemii.

Myślę, że wszyscy zrozumieliśmy, że ta pandemia jest wykorzystywana jako środek do przeprowadzenia „Wielkiego Resetu”, który był planowany w najdrobniejszych szczegółach przez wiele lat.  Niepokojące jest to, że wszystkie siły polityczne, łącznie z tymi, po których można było się spodziewać, że sprzeciwią się ustanowieniu tej dyktatury, stały się wspólnikami elity przestępczych spiskowców.

Rządzący, sędziowie, policja, lekarze i naukowcy, urzędnicy państwowi i prywatni, dziennikarze, ale także biskupi i księża oraz sami przywódcy watykańscy: w każdej części świata wszyscy postępują według tego samego scenariusza, pod jednym przywództwem.

Widzimy, jak daleko sięga ich ideologiczne szaleństwo: dyskryminacja i kryminalizacja tych, którzy decydują się nie być częścią  programu masowych eksperymentów, który jest napędzany przez ogromne interesy gospodarcze i przez antyludzki plan, który jest również  antychrystyczny.

Skoro już wszyscy jesteście świadomi absurdu i absolutnej powagi tego, co działo się przez ostatnie półtora roku; jeśli wielu z was rozumie, że Covid przyczynił się do ograniczenia naturalnych wolności obywateli i ustanowienia orwellowskiego reżimu, w którym każdy z nas jest śledzony i kontrolowany we wszystkich swoich działaniach; konieczne jest również sięgnięcie głębiej, to znaczy uznanie, że to, co widzimy, odpowiada nieludzkiemu projektowi sił, które nienawidzą nie tylko zdrowia ciała, ale także i przede wszystkim zbawienia duszy.

Każdy z was, każdy z nas, ma nieśmiertelną duszę, stworzoną przez Boga i odkupioną przez Pana naszego Jezusa Chrystusa ofiarą Krzyża. Za każdego z nas Pan przelał swoją Krew, a naszym i waszym obowiązkiem jest strzec waszej nieśmiertelnej duszy w Łasce Bożej, postępując zgodnie z Jego Przykazaniami i odważnie świadcząc o Wierze, właśnie w czasach, gdy jest ona tak poważnie zagrożona, nawet przez tych, którzy obecnie rządzą Kościołem, a którzy stanęli po stronie wroga.

Musimy uznać, że jeśli doszliśmy do tego punktu, zawdzięczamy to w dużej mierze naszej własnej niewierności i przyzwoleniu, by inni decydowali za Boga, co jest słuszne, a co nie. Przyzwoleniu, w imię tolerancji, na mordowanie dzieci w łonie matki, zabijanie chorych i starszych, degenerację moralności chrześcijańskiej oraz deprawację dzieci i młodzieży.

To, co widzimy dzisiaj, to zatruty owoc dziesięcioleci rozwiązłości, buntu przeciwko prawu Pana, grzechów i wad, które w oczach Boga wołają o pomstę.

Opatrzność Boża pokazuje nam, czym może stać się świat, który porzuca panowanie Jezusa Chrystusa i oddaje się w niewolę szatana. Moje słowa nie są słowami apokaliptycznymi – jak mówią niektórzy – ale surowym ostrzeżeniem, ze strony pasterza Kościoła katolickiego, aby powrócić do Boga, aby uznać, że tam, gdzie nie króluje Chrystus Król i Maryja, tam panuje okrutna i bezwzględna tyrania szatana, który obiecuje ludziom powszechne braterstwo, ale pragnie jedynie naszego potępienia.

Chciałbym uczynić własnymi słowa, które Jan Paweł II wypowiedział na początku swojego pontyfikatu w 1978 roku:

„Nie lękajcie się! Otwórzcie, zaiste, otwórzcie szeroko drzwi Chrystusowi! Dla Jego zbawczej mocy.”  Nie lękajcie się! Otwórzcie, zaiste, otwórzcie szeroko drzwi Chrystusowi! Jezus Chrystus jest Królem i Panem historii, w Jego rękach są losy i przeznaczenie każdego z nas, wszystkich narodów i Kościoła świętego. On nie pozwoli, abyśmy ulegli napaści wroga ludzkości. Powróćcie! Powróćmy do Niego wszyscy z ufnością syna marnotrawnego, który pokornie prosi ojca o przebaczenie i przyjęcie go z powrotem do swego domu. Powróćmy do bycia chrześcijanami, dumnymi z naszej wiary i z cywilizacji, którą religia zbudowała w ciągu dwóch tysięcy lat historii, a której kolebką była nasza ukochana ojczyzna, Włochy. Powróćmy w życiu obywatelskim i politycznym do obrony tych niezbywalnych wartości, które dzisiaj są negowane i deptane. Ale przede wszystkim – błagam was, błagam was: powróćmy do życia w łasce Bożej, do przystępowania do sakramentów, do praktykowania cnót, do bycia dobrymi chrześcijanami, wiernymi obietnicom naszego chrztu i autentycznymi świadkami Chrystusa.

I aby ten dzień, w którym publicznie i odważnie manifestujecie swój sprzeciw wobec nadciągającej tyranii, nie pozostał jałowy i pozbawiony nadprzyrodzonego światła, zapraszam was wszystkich do odmówienia ze mną słów, których nauczył nas Pan. Uczyńmy to z zapałem, z impulsem miłości, wzywając opieki naszego Pana i Jego Najświętszej Matki nad nami wszystkimi, nad naszymi rodzinami, nad naszą ojczyzną i nad całym światem:

Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj, odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom, i nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego. Amen.

+Carlo Maria Viganò, Arcybiskup

Antysemicki wirus w studni mądrości

W swoim czasie we Francji szaloną furorę zrobiła „studnia mądrości”, zainstalowana w jednym z wesołych miasteczek. Za 10 sous można było do tej studni zajrzeć, toteż ustawiały się do niej olbrzymie kolejki osób pragnących mądrości, albo po prostu ciekawskich. Podchodzili do studni, zaglądali, po czym odchodzili w milczeniu z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Niestety znalazł się jeden, który popsuł cały interes. Ujawnił mianowicie, że na dnie „studni mądrości” znajduje się napis treści następującej: „Pozwól i innym być głupim.

W związku z zarządzoną przez partię i rząd czwartą falą epidemii zbrodniczego koronawirusa, nasiliły się nagabywania, by ludzie się „wyszczepiali”. Biorą w tym udział lekarze związani z partią i rządem, albo – jak pan prof. Simon – również z koncernami farmaceutycznymi, politycy i celebryci, którzy za okruszek władzy, albo za pieniądze gotowi są na wszystko, a nawet niektórzy przedstawiciele przewielebnego duchowieństwa, jak np. JE abp Polak, który odkrył, że „wyszczepienie się” jest „aktem miłości”. To bardzo ciekawy pogląd, chociaż – jak to mówią – kontrowersyjny – bo na przykład ja znam akty miłości przyjemniejsze i to znacznie, od szprycowania się. Nawiasem mówiąc, wśród właściwości, które odkrywamy u zbrodniczego koronawirusa, jest nie tylko polityczne wyrobienie, które sprawia, że czwarta fala epidemii przychodzi zgodnie z planem nakreślonym przez partię i rząd, że zbrodniczy koronawirus ze szczególną zapamiętałością atakuje te regiony naszego nieszczęśliwego kraju, gdzie odsetek obywateli „wyszczepionych” jest najniższy – i tak dalej. Do tych chwalebnych właściwości musimy jednak dodać również właściwości niepokojące, a nawet – być może – głęboko niesłuszne. Oto niedawno doszły do nas wieści skrzydlate, że w bezcennym Izraelu zbrodniczy koronawirus doprowadził do śmierci obywatela, który nie tylko naigrawał się ze szczepionek, ale w ogóle negował istnienie zbrodniczego koronawirusa. Jeśli zbrodniczemu koronawirusowi nie pomagał dyskretnie nikt z tamtejszej bezpieki, to by znaczyło, że zbrodniczy koronawirus, nie dość, że zbrodniczy, to w dodatku – jest mściwy. Jeszcze nie wiadomo, czy aż do dziesiątego pokolenia, czy trochę krócej – ale tak czy owak jest to niepokojące. Jakby tego było mało, to pojawiły się przesłanki do wysunięcia podejrzenia, czy zbrodniczy koronawilrus nie jest przypadkiem antysemicki. Jak bowiem pamiętamy, bezcenny Izrael zasłynął na całym świecie między innymi z tego, że „wyszczepiła się” tam zdecydowana większość obywateli, prawie że wystarczająca do osiągnięcia nieosiągalnej „odporności stadnej”. Tymczasem zbrodniczy koronawirus ze szczególną zapamiętałością zaatakował właśnie bezcenny Izrael i czwarta fala przybrała tam niespotykane gdzie indziej rozmiary. Fenomen ten niewątpliwie godzien jest rozbiorów, bo jeśli wykluczone zostaną przez naukowców inne przyczyny, to pozostanie jedna możliwość – że mianowicie zbrodniczy koronawirus jest antysemicki. To nie byłby już problem dla medycyny, tylko dla polityki, a konkretnie – dla pozarządowych organizacji zajmujących się tropieniem, wykrywaniem i denuncjowaniem antysemitów. Gdyby tak Stowarzyszenie „Otwarta Rzeczpospolita”, albo „Nigdy więcej”, wystąpiło do prokuratury z doniesieniem na koronawirusy, że dopuściły się myślozbrodni antysemityzmu, to ta niezwłocznie wszczęłaby energiczne śledztwo i zaciągnęła antysemickie wirusy przed niezawisłe sądy, które by już tam „powinność swej służby zrozumiały” i przysoliły zbrodniarzom piękne wyroki bezwzględnego więzienia. W ten oto sposób zbrodnicze koronawirusy zostałyby, przynajmniej na jakiś czas, izolowane i ludzkość odetchnęłaby z ulgą. Na przykładzie tego pomysłu racjonalizatorskiego widać, że czytelnicy czy widzowie zarzucający mi tracenie czasu na bezpłodną gadaninę, nie mają racji, a partia i rząd mogłaby tę terapię zastosować na szeroką skalę. Skoro można było za myślozbrodnię skazać pana Jacka Międlara, to dlaczego zbrodnicze koronawirusy miałby korzystać z jakiegoś immunitetu?

Ale nie o to mi przede wszystkim chodzi, tylko – że obywatele „wyszczepieni” zaczynają objawiać coraz większą niechęć do obywateli, którzy „wyszczepieniu” się nie poddali. Na przykład jeden z komentatorów codziennie życzy mi, by zbrodniczy koronawirus mnie dopadł i żebym zginął w męczarniach. Wszystko to być może, bo umrzeć i tak wszyscy musimy, a różnica może być tylko taka, że „wyszczepieni” umrą zgodnie z zasadami sztuki lekarskiej, a pozostali – nie. Nie wydaje mi się, żeby ta różnica była aż tak istotna, by wzbudzała takie antagonizmy i taką agresję. Podobnie nie sądzę, by usprawiedliwiały ją argumenty natury medycznej. Jeśli bowiem szczepionka uodparnia zaszczepionego na zarażenie się zbrodniczym koronawirusem, albo przynajmniej sprawia, że choroba będzie miała przebieg łagodny, niczym gra miłosna po orgazmie, to przecież niewyszczepieni w niczym im nie zagrażają, Jeśli nawet komuś zagrażają, to przede wszystkim sobie – ale w takim razie dlaczego obywatele „wyszczepieni” mieliby do nich tyle pretensji? Jedyna możliwość, która by te pretensje uzasadniała, to obawa, że tak naprawdę „wyszczepienie” przed niczym nie uodparnia, a partia i rząd, forsując akcję „wyszczepień” ma na oku zupełnie inne cele, niż doprowadzenie do mitycznej podobno „odporności stadnej”. Tego tak całkiem wykluczyć sie nie da, a to dzięki wyznaniu, jakie w niepojętym przystępie szczerości złożył stary żydowski grandziarz finansowy Jerzy Soros. Powiedział mianowicie, że epidemia zbrodniczego koronawirusa stworzyła „rewolucyjną szansę” przeforsowania przedsięwzięć, które w normalnych warunkach byłyby albo niemożliwe do przeprowadzenia, albo niezwykle trudne. Grandziarz, podobnie jak pan Bill Gates, coś tam przecież musi wiedzieć, a skoro tak, to jest całkiem prawdopodobne, że zaplanowany przebieg epidemii wcale nie zależy od tego, czy ktoś się „wyszczepi”, czy nie – tylko od ostatecznego przeforsowania wspomnianych przedsięwzięć. Oznacza to, że epidemia skończy się nie wtedy, gdy wszyscy ludzie się „wyszczepią”, tylko wtedy, kiedy będzie trzeba – o czym mówiłem już na samym początku proklamowania epidemii.

W tej sytuacji irytacja i wynikająca z niej agresja obywateli „wyszczepionych” w stosunku do obywateli „niewyszczepionych”, opiera się na tym samym mechanizmie, według jakiego funkcjonowała „studnia mądrości”. Obawiam się bowiem, że obywatele „wyszczepieni” zaczynają mieć wątpliwości, czy nie zrobili głupstwa, że ulegli panice wywołanej przez organizatorów epidemii i każdy zaczyna się tego wstydzić przed samym sobą tym bardziej, że obywatele „niewyszczepieni” nieustannie im o tym przypominają i kłują w oczy.

Stanisław Michalkiewicz

Kanoniczne, moralne i dogmatyczne podstawy… [ks. G. de Pauw – cz. III]

Nawet dziesięcioletnie katolickie dziecko swego czasu wiedziało że do WAŻNEGO sprawowania jakiegokolwiek sakramentu konieczne są właściwa MATERIA – w wypadku świętej Eucharystii: chleba i wina – FORMA – precyzyjnie określonych słów wskazujących na szczególną naturę i skutek danego sakramentu – oraz sprawowanie przez uprawioną osobę POSIADAJĄCĄ INTENCJĘ “czynienia tego co czyni KOŚCIÓŁ” podczas takiego sprawowania. (…) Zanim nastał Sobór Watykański II świeccy katolicy nie musieli się kłopotać INTENCJĄ ich kapłanów odprawiających Mszę oraz tym w jaki sposób intencja ta może wpływać na WAŻNOŚĆ danej Mszy. Katolicy wiedzieli że nawet jeśli kapłan straciłby całą wiarę i poczucie moralności, jego Msza wciąż będzie Ofiarą prawdziwego Ciała i Krwi Jezusa Chrystusa tak długo jak ów kapłan miał intencję “czynienia tego co czyni Kościół”. I ani kapłan ani świeccy nie mieli najmniejszej wątpliwości że “to co czyni Kościół” w Mszy jest składaniem – cytując Katechizm z Baltimore – “bezkrwawej Ofiary Ciała i Krwi Chrystusa.”

Jednakże kwestionowanie, nie wiary ani cnoty, lecz INTENCJI”przewodniczącego ministra” stało się koniecznością w dniu kiedy NOWY Mszał, określający “NOWY Porządek Mszy” wprowadził NOWĄ definicję “Mszy”: ‘Wieczerza Pańska albo Msza jest świętym zebraniem lub zgromadzeniem Ludu Bożego, zebranego razem pod przewodnictwem kapłana aby obchodzić Pamiątkę Pana.” Definicja ta – i “oficjalnie” wprowadzono ją razem z nowym mszałem! – nie zawierająca żadnej wzmianki o ofiarniczej naturze Mszy czy też Rzeczywistej w niej Obecności Ciała i Krwi Chrystusa może zostać równie dobrze zastosowana to innych “zgromadzeń ludu Bożego” – np. Drogi Krzyżowej – nie jest natomiast definicją Mszy katolickiej.

I choć prawdą jest że wskutek “tradycyjnych” nacisków i protestów, definicja owa nie jest już drukowana w kolejnych edycjach nowego “mszału”, wyrażone przez nią teologia i cel pozostają podstawą i siłą napędową nowego “Mszału”, który wprowadziła. Kościół, który przyrządził ten rodzaj NOWEJ Mszy jest NOWYM “kościołem”. LEX ORANDI, LEX CREDENDI. (…) Każdy kapłan który ma intencję “czynienia tego co czyni ÓW kościół” NIE SPRAWUJE JUŻ WAŻNEJ MSZY. (…) I niech nikt nie próbuje podważać naszego odrzucenia nowej “nie-Mszy” (…) mówiąc że chociaż niektóre wersje nowej “Mszy” nadal zawierają słowa “ofiara” oraz “ciało i krew Chrystusa”. Podobnie było w wypadku “Wieczerzy Świętej” – ceremonii Tomasza Cranmera, kiedyś katolickiego arcybiskupa Canterbury, który w latach 1547-1553 niszczył Wiarę Katolicką w Anglii, niszcząc katolicką Mszę. Każdy znający historię pierwszej Reformacji w Anglii wie jak Vaticanum II zastosowało – tym razem na globalną skalę – dokładnie tę samą metodę co ów XVI-wieczny apostata: Etap I: zastąpienie łaciny “językiem ludowym”. Etap II: zastąpienie ołtarza stołem. Etap III: zastąpienie istniejącego Kanonu i formuły konsekracji nowymi tekstami.

Jedyna różnica tkwi w tym że Cranmer był na tyle szczery że przyznawał że jego celem jest zniszczenie Kościoła Rzymskiego i Katolickiego “wielkiej nierządnicy, morowej stolicy rzymskiej” – wprowadzając nową “Świętą Wieczerzę”, która nie zawierała nic co mogło by być “przekręcone” aby przypominać “Mszy, na którą nie znajduje się wystarczających przekleństw”. Dzisiejsi następcy Cranmera wyraźnie preferują powolne podtruwanie zamiast bezpośredniego ciosu jeśli wierzyć słowom Jana Kardynała Heenana z Westminsteru: “byłoby nierozumne wprowadzanie wszystkich zmian naraz. Wyraźnie rozumniejsze jest zmienianie w sposób stopniowy i łagodny. Gdyby wszystkie zmiany wprowadzono od razu przeżylibyście szok.” – list pasterski z 12 października 1969 roku.

Pośród 27 powodów dogmatycznych cytowanych przez kardynałów Ottavianiego i Bacciego jako uzasadnienie odrzucenia NOM, numer 11 dotyczący “ZMIANY FORMUŁY” wymaga naszej szczególnej uwagi. Odkąd nieomylne definicje Soboru Trydenckiego dotyczące Mszy zostały ogłoszone w roku 1566 przez papieża św. Piusa V żaden katolik nie kwestionował nauczania kościoła że właściwą FORMĄ Konsekracji we Mszy św. – KONIECZNĄ CO DO SŁOWA – jest:

HOC EST ENIM CORPUS MEUM. Albowiem to jest Ciało moje.

HIC EST ENIM CALIX SANGUINIS MEI, NOVI ET AETERNI TESTAMENTI: MYSTERIUM FIDEI: QUI PRO VOBIS ET PRO MULTIS EFFUNDETUR IN REMISSIONEM PECCATORUM. Bowiem to jest Kielich Krwi Mojej, Nowego i Wiecznego Przymierza, Tajemnica Wiary, która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów.

Z trzydziestu sześciu papieży po św. Piusie V ŻADEN nie ośmielił się zmienić NAWET JEDNEGO SŁOWA w formule Konsekracji. I, aż do czasu odległego od nas o dziesięć lat, nawet najbardziej zaciekli reformatorzy liturgiczni – wiedząc, podobnie jak wszyscy inni katolicy że chodzi o samą ważność Mszy – zawsze zgadzali się że NIKT, NAWET PAPIEŻ nie ma prawa i nie może dotknąć słów Konsekracji czy całego Kanonu z uwagi na tę kwestię. (…)

Przekupnie Nowej Mszy nie przegapili żadnych szczegółów. Z pewnością nie z powodów czysto estetycznych czy dekoracyjnych w przeszłości wszystkie edycje Missale Romanum musiały zawsze zawierać “formułę” Konsekracji wydrukowaną grubymi i wyróżnionymi literami. Powodem takiego nakazu było uwidocznienie, nawet wizualne że, wygłaszając słowa Konsekracji, kapłan nie cytował jedynie pewnych słów jako części narracyjnego opisu wydarzenia jakie miało miejsce dawno temu, lecz – w owym momencie jako prawdziwy “alter Christus” – wygłaszał SŁOWA USTANOWIENIA bezkrwawego odnowienia Ofiary Krzyża. I nikt nie będzie na tyle naiwny by wierzyć że jedynie “przypadkowo” reformatorzy zmienili także sposób drukowania swoich “Modlitw Eucharystycznych” jak obecnie nazywają to co się dawniej nazywało “Kanonem Mszy Św.” (…)

Stałym nauczaniem WSZYSTKICH PAPIEŻY i SOBORÓW EKUMENICZNYCH od założenia Kościoła 19 wieków temu jest że nawet KOŚCIÓŁ – ANI PAPIEŻ ANI BISKUP – nie ma prawa ani mocy zmieniać ISTOTY SAKRAMENTÓW ustanowionych przez Jezusa Chrystusa.  Nikt nie może pomylić się czy nawet interpretować odmiennie wyraźnych stwierdzeń wygłoszonych by potwierdzić powyższe przez papieży, zwłaszcza przez dwóch z nich w XX wieku:

“Jest dobrze wiadome że Kościół nie ma żadnego prawa do wprowadzenia nowinek jeśli chodzi o istotę sakramentów”  (Papież św. Pius X, apostolski list Ex Quo, 26.12.1910)

“Jak naucza Sobór Trydencki, wszystkie siedem sakramentów Nowego Prawa zostało ustanowione przez Jezusa Chrystusa, Naszego Pana, i Kościół nie ma żadnej władzy nad “istotą Sakramentów”, to jest, nad tymi rzeczami, które, co stwierdzają źródła Bożego Objawienia, Chrystus Pan sam nakazał zachowywać w sakramentalnym znaku.” (Papież Pius XII, konstytucja apostolska Sacramentum Ordinis, 30 listopada 1947).

Podniesiono jednakże kwestię czy WSZYSTKIE słowa tradycyjnej formuły Konsekracji stanowią “istotę sakramentu”. (…) Nie można zaprzeczyć że Kościół, który dopiero w roku 1870 sformułował precyzyjne wymogi nieomylnych definicji nigdy formalnie nie “zdefiniował jakie słowa są bezwzględnie konieczne do przeistoczenia chleba i wina w Ciało i Krew Chrystusa. Zatem zgodnie z senso Ecclesiae (…) musimy szukać bezpiecznych wskazówek w tej kwestii. I na szczęście dla tych, którzy szczerze pragną ich znaleźć, sensus Ecclesiae w tej kwestii jest bardzo czytelni, wyjaśniony, dla wszystkich, w specjalnej części oficjalnych rubryk – zasad jakie powinien zachować celebrans podczas Mszy Św. – jakie św. Pius V uczynił częścią swego Missale Romanum oraz w jedynym oficjalnym Katechizmie Kościoła – Katechizmie Soboru Trydenckiego.

“Słowa Konsekracji, które stanowią formę tego sakramentu, są następujące: ‘Albowiem to jest Ciało moje’; to jest bowiem kielich Krwi mojej, nowego i wiecznego Przymierza, tajemnica wiary, która będzie wylana za was i za wielu na odpuszczenie grzechów.’ Jeśli ktokolwiek pominie albo zmieni cokolwiek w formie Konsekracji Ciała i Krwi, i zmienione słowa nie będą posiadały tego samego znaczenia, wówczas nie  dokonuje Sakramentu. Jeśli dodane zostaną słowa, które nie zmieniają znaczenia, wówczas Sakrament jest ważny, lecz celebrans popełni poprzez takie dodanie grzech śmiertelny.” – Missale Romanum, De Defectibus, V.

“Stanowczo wierzymy że formuła Konsekracji wina składa się z następujących słów: to jest bowiem kielich Krwi mojej, nowego i wiecznego Przymierza, tajemnica wiary, która będzie wylana za was i za wielu na odpuszczenie grzechów. Większość z tych słów wzięto z Pisma Św., lecz część z nich zachował Kościół jako Tradycję Apostolską. I tak, słowa: To jest kielich, są zawarte u św. Łukasza (Łk 22,20) oraz u Apostoła (1 Kor 11,25), lecz słowa następne (…) częściowo znajdujemy u św. Łukasza (Łk 22,20) a częściowo u św. Mateusza (Mt 26,28). Jednakże słowa “wieczne” i “tajemnica wiary” zostały nam przekazane przez świętą Tradycję, interpretatora i strażnika prawdy katolickiej.

Jednakowoż nikt nie może mieć wątpliwości co do tej formuły (…) Albowiem forma używana w Konsekracji tego elementu wyraźnie składa się z tych słów, oznaczających że substancja wina zmienia się w Krew Pańską. Dlatego skoro zacytowane słowa wyraźnie to wyrażają, jest jasne że ŻADNA INNA FORMA NIE ZOSTANIE USTANOWIONA.” – Katechizm Soboru Trydenckiego, cz. II, rozdział VI, zagadnienia XXI i XXII. (…)

Nic dziwnego że większość katolickich biskupów na świecie kategorycznie odrzuciła ów ‘Nowy Porządek Mszy’ kiedy, w imię ‘kolegialności’ Rzym po raz pierwszy przedłożył go im do zatwierdzenia. To iż zaledwie kilka lat później praktycznie wszyscy biskupi świata przystali gdy watykańscy “chłopcy zza kulis” na powrót przedstawili ją praktycznie nie zmienioną, stanowi rodzaj zastanawiającego teatru, o którym starożytni Grecy mówili: “bogowie zaślepiają tych, których pragną zniszczyć” i przypomina jednocześnie części z nas że protestancka reformacja w Anglii została wprowadzona w drodze ZBIOROWEJ APOSTAZJI WSZYSTKICH BISKUPÓW poza jednym, jedynym którego do dziś pamiętamy z imienia – św. Janem Fisherem (…)

Formuła konsekracji “za wszystkich” została odrzucona przez Sobór Trydencki gdyż taka formuła była i jest przeciwna doktrynie Kościoła Katolickiego o Męce i Śmierci Jezusa Chrystusa (…) Kościół naucza że NIE WSZYSTKIE istoty ludzkie dostępują zbawienia, lecz jedynie ci, “wybrani”, którzy, ze swej własnej wolnej woli, przyjmują dostępne wszystkim zbawienie. (…) Przy Eucharystii nie można oddzielać SAKRAMENTU od OFIARY. I w żaden inny sposób nie jest bardziej wyraźnie wyrażana Ofiara Krzyża, w której fizycznie oddzielono Krew Chrystusa od ciała, niż poprzez podwójną Konsekrację – jedną dotyczącą Ciała a drugą mającą za przedmiot Krew naszego Pana. Nie tylko dlatego że Chrystus ustanowił Eucharystię w taki sposób podczas Ostatniej Wieczerzy, lecz również wobec stałej praktyki na przestrzeni minionych wieków, Kościół stanowczo zabrania KIEDYKOLWIEK konsekrować jeden element bez drugiego. “Zakazane jest, nawet w wypadkach najwyższej konieczności, dokonywać konsekracji jednych postaci bez drugich..” – Kanon 817 [CIC 1917].

Pozostaje nam ustosunkować się do stwierdzenia NAJWYŻSZEJ DESPERACJI, które słyszeliśmy wielokrotnie z ust księży a nawet kilku biskupów: “nawet jeśli twoje wcześniejsze tezy są teologiczne poprawne i zasadne, w praktyce NIE MOŻEMY NIGDY ZBŁĄDZIĆ ‘TRZYMAJĄC SIĘ PAPIEŻA’. I sam fakt że samego Pawła VI widziano i słyszano jak odprawia “nową Mszę” – nawet kilka razy z formułą konsekracji “za wszystkich” w jej włoskiej wersji – “per tutti”, stanowi wystarczającą przesłankę ważności “nowej Mszy”. (…) Ani HISTORIA naszego Kościoła ani jego DOKTRYNA o władzy i nieomylności papieskiej nie uzasadniają takiego uproszczenia. Każdy rozdział naszych książek o historii stanowi przypomnienie że nawet nasz ustanowiony przez Boga Kościół Rzymski i Katolicki pozostaje, od góry do dołu, złożony z jednostek równie słabych i ludzkich jak pierwszy Piotr, który zdradził swego Mistrza trzykrotnie w ciągu niecałych trzech godzin. Ten sam Rzym, który wzbogacił kalendarz świętych takimi imionami jak Leon, Feliks, Grzegorz, Bonifacy, Benedykt i Pius, raz po raz był świadkiem dzierżenia “Kluczy Królestwa” w rękach takich potworów jak Jan XII, Benedykt IX, Bonifacy VIII, Urban VI, Aleksander Borgia, Leon X czy Klemens VII. I ten, kto myśli że jedynie “moralna” skaza może zapewnić papieżowi miejsce w galerii “złych papieży” najwyraźniej nie zna takich DOKTRYNALNYCH niepowodzeń jak pontyfikaty Liberiusza i Honoriusza I. (…) Nawet w wypadku papieża zajmowanie katedry Piotra powoduje nieomylność jedynie w bardzo ograniczonych wypadkach, podczas gdy nic ani nikt nie chroni go jako jednostkę przed błędem A NAWET HEREZJĄ. Kwestią będącą nadal przedmiotem dyskusji między teologami jest to czy w takim wyjątkowym przypadku błądzący heretyk automatycznie przestaje być papieżem i podlega ekskomunice, nie czekając na ogłoszenie formalne specjalnej komisji kardynałów rzymskich że zaszło przejście od urzędu papieża do sytuacji ekskomunikowanego byłego papieża. (…)

Złem dla każdego katolika jest stawianie się w pozycji sędziego papieża. Również w tej kwestii nikt nie wypowiedział się jaśniej i wyraźniej niż św. Robert Bellarmin: “Podobnie jak byłoby prawowite STAWIANIE OPORU papieżowi, który atakuje ciało, jest również uprawione stawianie oporu papieżowi, który atakuje dusze, bądź zakłóca porządek społeczny, bądź, przede wszystkim, PAPIEŻOWI, KTÓRY PRÓBUJE ZNISZCZYĆ KOŚCIÓŁ. Powiadam że jest uprawnionym STAWIENIE mu OPORU poprzez NIE CZYNIENIE tego co nakazuje oraz przeszkadzanie w wykonywaniu jego woli. Nie jest jednakże uprawnione, OSĄDZANIE go, karanie go czy składanie z urzędu…” (De Romano Pontifice, Lib. II, r. 28).

Sprawa wydaje się mi wystarczająco jasna, nie budząc wątpliwości: aprobata PAPIEŻA w praktyce (de FACTO)  dla NOM, który DE JURE – zgodnie z wiążącą doktryną katolicką i praktyką – musi zostać odrzucona jako ŚWIĘTOKRADCZA – w najlepszym wypadku i NIEWAŻNA – w najgorszym. (…)

Lecz cóż uczynimy my z Katolickiego Ruchu Tradycyjnego jeśli jutro papież Paweł – bądź jego następca – wygłosi NIEOMYLNE ORZECZENIE EX CATHEDRA na rzecz ważności NOM, nawet w istniejącej wersji w języku ludowym? Uczynimy wówczas to co prawdziwi katolicy zawsze czynili wobec nieomylnej definicji czy oświadczenia ‘”ex cathedra”: BEZ ZASTRZEŻEŃ I WARUNKÓW ZAAKCEPTUJEMY JE. (…) I choć sam osobiście bez ustępstw będę dalej wykonywał dane mi “po wsze czasy” kapłańskie PRAWO sprawowania tradycyjnej Mszy łacińskiej – zob. podane wcześniej powody KANONICZNE I MORALNE – z pewnością od tego momentu powstrzymam się od kwestionowania ważności “Nowej Mszy”.

Jednak załóżmy że, po kilku miesiącach oczekiwania, z Rzymu nie nadejdzie ŻADNA ODPOWIEDŹ i naszą obecną prośbę do papieża spotka ten sam los co wszystkie nasze poprzednie petycje (…) Co wtedy? (…) Jedną kwestią jest OSĄDZANIE, inną natomiast stawienie czoła i przyjęcie pewnych nieuniknionych KONKLUZJI. A cóż pozostanie Katolickiemu Ruchowi Tradycyjnemu – i milionom katolików na świecie, którzy podzielają jego stanowisko – niż przyjęcie jednej z dwóch konkluzji – przy czym każda z nich będzie wskazywała na ‘SEDE VACANTE’ DE FACTO – SYTUACJĘ, W KTÓREJ “NIE MA NA RAZIE PAPIEŻA”.

Konkluzją najbardziej w dobrej wierze będzie wizja godnego litości obrazu wyczerpanego fizycznie i nie tylko starca, nadal zdolnego do przechodzenia przez protokolarne ceremonie i kontakty publiczne, lecz już dłużej nie mogącego lub niezdolnego do rządzenia coraz bardziej niesforną trzodą rozproszoną na zdążającym ku nicości świecie. (…) Jedyną inną konkluzją jaką można logicznie wywieść jest obraz niejakiego Giovanni Batisty Montiniego, w pełni świadomego zmienionego kursu jaki przyjęła Łódź Piotrowa – faktycznie świadomie kierującego ją w tym kierunku… poruszającego się precyzyjnie i systematycznie… ku… ku… ku… ku… [zamazane]

Wyznaję… nie byłem w stanie tego napisać… mimo iż słowa słyszane w La Salette i Fatimie dźwięczą w moich uszach… a dawno zapomniane rozdziały Apokalipsy nagle nabierają nowego znaczenia… pozostawiam moją maszynę… i kieruję się do siedziby naszej kaplicy Ave Maria… aby złożyć… niezmienną Mszę łacińską świętego papieża Piusa V…

 

[źródło i link do całości tekstu ks. de Pauwa podano w pierwszej części]

Kanoniczne, moralne i dogmatyczne podstawy… [ks. G. de Pauw – cz. II]

 

II. Odrzucamy “Nowy Porządek Mszy” z powodów moralnych

Ponownie powtarzamy po prostu to czego każdy młody seminarzysta się uczył na swych zasadniczych zajęciach z teologii moralnej – że żaden nakaz “z góry” nie może być uważany za wiążące PRAWO jeśli jest oczywiście szkodzi ludziom, którym miał przynieść korzyść. Aby ocenić czy dany “nakaz” szkodzi ludziom jaką lepszą normę możemy zastosować niż tę przekazaną przez samego Naszego Pana: “Po owocach ich poznacie”. A to co wyrządziła “odnowa liturgiczna” a zwłaszcza “nowa Msza” “ludowi Bożemu” uderza nas prosto w oczy, w każdym kościele i rektoracie. Jednakże nikt nie wyraził tego lepiej niż sami kardynałowie rzymscy – Ottaviani i Bacci, którzy w swym sławnym “liście otwartym” do papieża Pawła z 3 września 1969 roku, uzasadnili odrzucenie przez siebie “nowej Mszy”, opisując ją jako coś co wytworzy “jedynie całkowitą konsternację po stronie wiernych, którzy wykazują oznaki zniecierpliwienia i niewątpliwego osłabienia wiary, a jednocześnie najlepsi z ich kapłanów są wpędzani w agonię kryzysu sumienia.” (…)

Aby docenić jak “dobra” była “stara Msza” wystarczy spojrzeć na bardzo zatłoczony kalendarz świętych mężów i niewiast, których zrodziła. Nikt nie podkreślił tej kwestii lepiej niż Paweł VI w tym samym dekrecie, którym rzekomo miał “starej Mszy” zakazać, gdzie chwalił Mszał Rzymski św. Piusa V jako “narzędzie liturgicznej jedności… świadectwo czystości kultu Kościoła… źródło, z którego niezliczeni święci karmili swoją pobożność wobec Boga…”

Dziś, czy ktokolwiek jest w stanie powiedzieć z poważną miną że nowa liturgia z około 400 różnymi wersjami językowymi i dialektowymi oraz ceremoniami różniącymi się w poszczególnych parafiach, czy nawet u poszczególnych księży, jest lepszym narzędziem liturgicznej jedności niż “stara” liturgia posiadająca jeden język, łacinę, na całym świecie i kapłanów używających wszędzie tych samych ksiąg liturgicznych i rubryk?

I czy jakikolwiek biskup i kapłan naprawdę wierzy że “czystość kultu Kościoła” jest lepiej strzeżona w nowych “wydarzeniach” sobotniego wieczoru z ich międzywyznaniową wymianą przy pulpicie niż starodawnych Mszach niedzielnych podczas których katolicy modlili się o nawrócenie swoich niekatolickich przyjaciół zamiast przepraszać ich za istniejące różnice?

A jeśli nowy styl życia naszego unowocześnionego kleru i naszych wyemancypowanych zakonnych stanowi wskazanie rodzaju “pobożności do Boga” jaki wytwarza nowa liturgia, to im szybciej “stara Msza” powróci, tym lepiej!

Następnie istnieje kolejna strona podręczników naszej teologii moralnej, która dotyczy “umów wzajemnych” i uzasadnia odrzucenie przez kapłana zwulgaryzowanej nowej Mszy. Pamiętam nadal jakby to miało miejsce zeszłej nocy ów 11 kwietnia 1942 roku kiedy podczas moich święceń poproszono bym umieścił lewą dłoń na kopii Mszału Rzymskiego Piusa V, wzniósł mą prawicę, stanął przed żywym Bogiem w tabernakulum i głośno przysiągł to co podpisałem jako przysięgę kilka minut wcześniej: “akceptuję i przyjmuję z całą stanowczością apostolskie i kościelne tradycje oraz wszystkie inne konstytucje i przepisy Kościoła.” Jednocześnie jakby odwzajemniając moje poświęcenie na całe życie w jego służbie Kościół mój dał mi wieczysty, osobisty przywilej i uroczyste zapewnienie Kościoła oficjalnie promulgowane i opublikowane na pierwszej stronie owego Mszału Rzymskiego, który miałem zacząć używać następnego dnia: “nigdy w przyszłości żaden kapłan, diecezjalny czy zakonny, nie może zostać zmuszony do stosowania jakiegokolwiek innego sposobu odprawiania Mszy.”

Na mocy tej umowy, wiążącej Kościół i mnie, stałem się kapłanem rytu łacińskiego Kościoła powszechnego. (…) Dopóki kapłan dobrowolnie nie zrezygnuje ze swego prawa do sprawowania tradycyjnej Mszy łacińskiej – i wykażemy że z uwagi na kwestie dogmatyczne nie wolno mu tego robić – nikt na ziemi, NAWET PAPIEŻ nie może jednostronnie złamać owej umowy, nie naruszając naturalnego Bożego prawa, wiążącego tak papieży jak ubogich. (…)

Może czas przypomnieć tak Watykanowi, jak i biskupom z taką czułością szanującym “prawa człowieka” kleru nowego chowu – dopuszczając nawet by księża apostaci, którzy weszli w świętokradcze związki małżeńskie nauczali teologii wszystkiego na “katolickich” uniwersytetach że księża “tradycyjni” też posiadają prawa!! A naczelnym z nich – zarówno ludzkim, jak i Boskim – jest prawo do pozostania KAPŁANAMI i nie podlegania degradacji do roli “przewodniczących MINISTRÓW”, jednych z wielu ministrów prowadzących protestanckie nabożeństwa wspólnotowe w kościołach “katolickich” w dzisiejszych czasach! Albowiem TO właśnie nowy Kościół a zwłaszcza jego nowa “Msza” czyni kapłanom: czyni z nich protestanckich MINISTRÓW! (…)

III. Odrzucamy “Nowy porządek Mszy” na podstawach dogmatycznych.

Nie zamierzam przepraszać nikogo za omówienie KANONICZNYCH i MORALNYCH aspektów kontrowersji “Nowa Msza a Stara Msza”. Możecie to nazwać pychą, uprzedzeniem, jak chcecie. Żadne przezywanie nie przyćmi faktu że moje kwalifikacje jako doktora prawa kanonicznego dwóch uniwersytetów katolickich w Europie i USA oraz 13 lat nauczania jako profesor prawa i teologii, jak również pełnienie funkcji doradcy teologa na soborze Watykańskim, są możliwe dla wszystkich do sprawdzenia. (…)

Rozległ się ten głos [kard. Ottavianiego] tym razem jako głos teologicznego giganta, który służył jako urzędowy strażnik ortodoksji Kościoła za czasów trzech kolejnych Wikariuszy Chrystusa. Nie było to tym razem radosne: Habemus Papam!, zamiast tego dramatyczne: Teneamus Missam! Musimy trzymać się Mszy! (…) Kard. Ottaviani jako pierwszy poinformował papieża Pawła o dogmatycznych powodach, które skłoniły go do odrzucenia proponowanej “Nowej Mszy”. Uczynił to 3 września 1969 roku, w święto św. Piusa X, w drodze osobistego listu, którego kopię otrzymał każdy katolicki biskup na świecie razem z tekstem “Krytycznej analizy NOM” napisanej przez grupę rzymskich teologów, której wnioski Ottaviani przyjął i załączył do swego listu jako przekonujące argumenty przemawiające za jego decyzją o odrzuceniu “Nowego (Nie)Porządku”. Wobec tego że ze strony papieża Pawła nie dotarła do niego żadna reakcja oraz że “straż pałacowa” papieża z powodzeniem udaremniła jego osobiste spotkanie z papieżem, Ottaviani zezwolił by jego list wraz z towarzyszącą mu “Krytyczną Analizą” zostały opublikowane 15 października 1969 roku. A mimo iż dwudziestu kardynałów i setka biskupów obiecała kard. Ottavianiemu że złoży swe podpisy pod oryginalnym listem przed jego publikacją (…) zaledwie jeden, Antonio Kardynał Bacci, dotrzymał danego słowa!

Gdy przyszli historycy zanotują imiona Alfredo Ottavianiego i Antonio Bacciego razem z bp Blaise Kurzem jako św. Atanazego, Hilarego i Jana Fishera XX wieku, mogli by z powodzeniem dodać że ci sami dwaj rzymscy kardynałowie publicznie zaaprobowali Katolicki Ruch Tradycji (CTM) (…)

Nie, mój drogi katolicki Przyjacielu, to nie z biura CTM w Nowym Jorku, lecz ze Świętego Oficjum w Rzymie wyszło oskarżenie o HEREZJĘ przeciw “Nowemu Porządkowi Mszy”. Albowiem czyż nie jest odrzuceniem nowej “Mszy” jako heretyckiej opisanie jej jako uderzającego odejścia od tych kanonów Soboru Trydenckiego, które NA WSZE CZASY “wzniosły niepokonaną barierę przeciw wszelkim HEREZJOM WYMIERZONYM W INTEGRALNOŚĆ TAJEMNICY MSZY”?

Nie, drogi Biskupie X…, to nie ulubiony chłopiec do bicia kurii z Baltimore lecz  sam “OBROŃCA WIARY” z  Rzymu nazwał nową “Mszę” “POWAŻNYM ZERWANIEM Z TRADYCJĄ” i oskarżył tych z nowego chowu, którzy przepychają “Nowy Porządek Mszy” o “NIEWIERNOŚĆ WOBEC OWEGO ŚWIĘTEGO DEPOZYTU DOKTRYNY, Z KTÓRYM WIARA KATOLICKA JEST NA ZAWSZE ZWIĄZANA.”

Nie, mój drogi zawsze posłuszny “konserwatywny” i “akceptowany przez Hierarchię” katoliku, to nie w budynku Pan Am ani w kaplicy Ave Maria na Long Island, lecz w cieniu samej rzymskiej Bazyliki św. Piotra powstała następująca lista zarzutów tak miażdżących że nie tylko uzasadniają odrzucenie nowej “Mszy”, lecz sprawiają że takie odrzucenie jest OBOWIĄZKIEM KAŻDEGO RZYMSKIEGO KATOLIKA! I cóż to za zarzuty! I każdy z nich znajduje uzasadnienie na każdej stronie nowych “sakramentarzy”!:

  1. Nowa Msza: “Podważenie wszystkich katolickich twierdzeń że Kościół Katolicki jest prawdziwym Kościołem”
  2. Nowa Msza: “Wywrócenie Tradycji niezmiennej w Kościele od IV-V wieku”.
  3. Nowa Msza: “Zadawalająca najbardziej modernistycznych protestantów”.

Co nie powinno nikogo dziwić, skoro NOM został stworzony przez “katolickich” ekspertów we współpracy z co najmniej pięcioma protestantami delegowanymi przez Światową Radę Kościołów. Jeden z nich, Max Thurian, z luterańskiego ośrodka w Taize, we Francji, publicznie oświadczył, wracając z jednego z regularnych spotkań z Pawłem VI, że obecnie jest “teologicznie możliwe” dla protestantów “korzystać z tej samej ‘Mszy’ co katolicy.” (z europejskiej prasy, w tym paryskiego “katolickiego” LA CROIX – 30 maja 1969). Podczas gdy inny wiodący teolog protestancki, profesor M. G. Siegwalt ze Strasburga we Francji, członek krajowej katolicko-protestanckiej “Komisji Jedności” publicznie stwierdził (…) że nowa “katolicka” Msza nie zawiera nic co mogłoby “niepokoić Protestanta” (Le Monde, 22 listopada 1969).

  1. Nowa Msza: “Definicja Mszy, która w praktyce podważa wszystkie istotne cechy Mszy: Rzeczywistą Obecność, rzeczywistość Ofiary, sakramentalną funkcję konsekrującego kapłana oraz wewnętrzną wartość ofiary eucharystycznej niezależną od obecności ludu.”
  2. Nowa Msza: “Duchowa obecność Chrystusa w kongregacji… jest stawiana na tym samym jakościowym poziomie co substancjalna i fizyczna rzeczywistość sakramentalnej obecności eucharystycznej.”
  3. Nowa Msza: “Końcowy cel Mszy – oddanie chwały Trójcy Przenajświętszej… został usunięty.”
  4. Nowa Msza: “Odeszło się od zwyczajnego celu Mszy to jest odpuszczenia grzechów…” jak pokazuje to “zaskakujące wyeliminowanie w nowym obrządku ‘wspomnienia zmarłych’ oraz wszelkich wzmianek o cierpieniu dusz czyśćcowych.”
  5. Nowa Msza: “zmienia naturę ofiarowania z miłej Bogu i przyjmowanej przez niego Ofiary w rodzaj wymiany darów między człowiekiem a Bogiem.”
  6. Nowa Msza: “Chrystus jest obecny jedynie ‘duchowo’ nie substancjalnie. Chleb i wino zmieniają się jedynie duchowo, nie substancjalnie. Człowiek przynosi chleb zaś Bóg zmienia go w ‘chleb życia’, człowiek przynosi wino, zaś Bóg zmienia go w ‘napój duchowy’… które to dwa wyrażenia mogą nic nie znaczyć.”
  7. Nowa Msza: “poprzez zniesienie ciągłych odwołań do Boga w modlitwach eucharystycznych, zniknęło jasne rozróżnienie między ofiarą Boską i ludzką… Ofiarowanie Boskiej Żertwy zaczyna przypominać dobroczynne spotkanie czy bal charytatywny.”
  8. Nowa Msza: “… w zakresie istoty Ofiary: Tajemnica Krzyża nie jest już wyrażona w sposób wyraźny… Zmiana w formułach ujawnia zmianę doktryny… Prawdziwa i Stała Obecność Chrystusa – Ciała, Krwi, Duszy i Bóstwa w przeistoczonych postaciach nie jest nigdy wspominana.”
  9. Nowa Msza: “Systematyczna i milcząca negacja Prawdziwej Obecności jest zauważalna także w wyeliminowaniu:

– większości przyklęknięć,

– oczyszczenia palców kapłana w kielichu,

– wystrzegania się wszelkich kontaktów palców kapłana po Konsekracji mogących prowadzić do profanacji,

– puryfikacji naczyń,

– palki chroniącej kielich,

– wewnętrznego złocenia świętych naczyń,

– konsekracji ołtarzy,

– kamieni ołtarzowych i relikwii… co jest innowacją prowadzącą wprost do ‘wieczerzy eucharystycznych’ w prywatnych domach,

– trzech nakryć ołtarzowych zastąpionych jednym,

– klęczenia w dziękczynieniu po Komunii,  które zastąpiono siedzeniem przez kapłana i lud, co jest dość logicznym rozwinięciem postawy stojącej na Komunię,

– wszystkich starożytnych przepisów na wypadek upadku konsekrowanej Hostii na podłogę.”

  1. Nowa Msza: “kolejny gwałtowny cios w wiarę w Rzeczywistą Obecność: Rzeczywista Obecność zostaje zrównana z obecnością w słowie (Biblii) co jest typowo protestanckie”.
  2. Nowa Msza: “Raczej ludzie niż kapłan są nieodzownym elementem celebracji a ponieważ nawet tutaj nie jest jasne kim jest ofiarnik, sam lud zdaje się obdarzony autonomicznymi przymiotami kapłańskimi. Nie będzie niespodzianką jeśli z tego miejsca niedługo lud zostanie dopuszczony do przyłączenia się do kapłana w wygłaszaniu formuły Konsekracji, co jak się zdaje w rzeczywistości w pewnych miejscach już wystąpiło.”
  3. Nowa Msza: “Zminimalizowana, zmieniona i zafałszowana zostaje rola kapłana… Zostaje połączony z ‘Braćmi’. Nawet ministrant zwraca się do niego jako ‘mój bracie’ w Confiteor (czy raczej jego pozostałości!) w ‘Mszy bez zgromadzenia’. Zdaje się obecnie jedynie protestanckim ministrem.”
  4. Nowa Msza: “Zauważmy przy okazji niesłychaną nowinkę, która zapewne wywoła najpoważniejsze skutki psychologiczne: liturgia Wielkiego Piątku w czerwonych szatach zamiast czarnych; wspomnienie kolejnego męczennika zamiast żałoby całego Kościoła wobec śmierci Jego Założyciela.”
  5. Nowa Msza: “Bardzo ważne pominięcie zwrotu: ‘przez Chrystusa, Pana naszego’, gwarancji bycia wysłuchanym, danej Kościołowi po wsze czasy.”
  6. Nowa Msza: “Tajemnica Kościoła – jednego, świętego, katolickiego, apostolskiego – zostaje umniejszona i zostaje zmienione jej znaczenie na ‘wszystkich, którzy poszukują Boga…’”
  7. Nowa Msza: “Poważnie narażona na szwank jest jedność Kościoła.”
  8. Nowa Msza: “wyraźny zamach na dogmat o świętych obcowaniu.”
  9. Nowa Msza: “sprofanowaniu uległy regulacje dotyczące Ofiary, stanowiące dowód jej świętego charakteru.”
  10. Nowa Msza: “Całkowita desakralizacja: zwykły chleb, … świeccy dotykający naczyń liturgicznych… rozpraszająca atmosfera tworzona poprzez nieustanny ruch kapłana, diakona, kantora, komentatora, lektorów męskich i żeńskich…”

Od publikacji powyższej rzymskiej “Analizy” desakralizacja zatoczyła już pełne koło w tych parafiach, gdzie “wyzwolone” zakonnice, aktywiści nagle promowani na “stałych diakonów” i inni faworyci lokalnych duchownych rozdają teraz to co nadal nazywają ‘Komunią’. I pomyśleć że kiedyś św. Ambroży, poprzednik Pawła VI jako arcybiskup Mediolanu samemu cesarzowi Teodozjuszowi powiedział by trzymał się poza katedralnym prezbiterium tymi słowami: “Wasza Cesarska Mość, TYLKO KAPŁANI mają dostęp do wewnętrznych miejsc świętych, dla WSZYSTKICH innych, miejsca te są zamknięte i ZAKAZANE…”

  1. Nowa Msza: “Nowy Porządek odchodzi w sposób niesłychanie znaczny od teologii Mszy katolickiej… Kompletna analiza wszystkich pułapek, zagrożeń oraz elementów destruktywnych duchowo i psychologicznie zawartych w nowej liturgii… byłaby poważnym przedsięwzięciem…”
  2. Nowa Msza: “II Modlitwa Eucharystyczna może być odmawiana z doskonałym spokojem sumienia przez kapłana, który nie wierzy już w transsubstancjację lub ofiarny charakter Mszy – zatem nawet przez protestanckiego ministra” (…)
  3. Nowa Msza: “wraz z ogłoszeniem ‘Nowego Porządku’ wierny katolik jest zmuszany do dokonania najtragiczniejszego wyboru: albo przyjąć NOM albo zachować wiarę Soboru Trydenckiego, z którą katolickie sumienie jest na zawsze związane.”
  4. Nowa Msza: “Nowa liturgia będzie przedmiotem zachwytu rozmaitych grup, które balansując na krawędzi apostazji wprowadzają zamęt w Kościele Bożym, zatruwając jego organizm i podważając jedność doktryny, kultu, moralności i dyscypliny, w kryzysie duchowym bez precedensu.”
  5. Nowa Msza: “Nowa liturgia… nieobliczalny błąd!” (…)

Kardynalną kwestią będącą przedmiotem naszej walki o tradycyjną Mszę Łacińską NIE JEST JĘZYK ŁACIŃSKI – choć musimy również go bronić z szeregu ważnych powodów – LECZ PRZETRWANIE WAŻNEJ OFIARY MSZY. Protestanckie nabożeństwo odprawione po łacinie pozostaje nabożeństwem PROTESTANCKIM. (…)

Kanoniczne, moralne i dogmatyczne podstawy odrzucenia Nowej “Mszy”

 

i utrzymania Prawdziwej Mszy – ks. Gommar de Pauw [fragmenty]

tł. za Sound of Truth and Tradition, spring 1975 – całość: https://www.cor-mariae.com/Fr.GomardePauw-min.pdf

… Jakże prosiłem o “znak”, który wskazałby jaką z dwóch decyzji mamy podjąć. Czy rozwiązać CTM, wyjaśniając że od roku 1964 czyniliśmy to co mogliśmy w ramach prawa aby ocalić tradycyjną Mszę  łacińską, odrzucając wszelkie bezprawne dyrektywy od naszych biskupów, lecz że “nowa gra w piłkę się rozpoczęła” że teraz Rzym przemówił. Albo, z drugiej strony, powiedzieć przyjacielowi i wrogowi że Rzym, którzy gra teraz przeciw nam nie jest Rzymem 261 następców św. Piotra, lecz Rzymem przed którym sama Matka Boża ostrzegała nas w La Salette, w roku 1846 i Fatimie, w roku 1917 , przepowiadając że w drugiej połowie XX wieku Antychryst będzie rządził w Rzymie, który straci wiarę zaś sam szatan “przeniknie nawet do najwyższych miejsc!”

Podjęliśmy decyzję po dalszym rozwoju wypadków, zdawszy sobie sprawę że pierwsze 5 lat istnienia CTM (…) wkrótce okazało się jedynie niewielkimi potyczkami w porównaniu z prawdziwą wojną jaka rozpoczęła się w roku 1970. Albowiem zostaliśmy wyzwani na prawdziwą Wojnę! Świętą Wojnę o zachowanie Ofiary Mszy oraz wynikającej z niej Prawdziwej Obecności Boga Żywego, Jezusa Chrystusa pośród nas. Wojnę jaką mieliśmy prowadzić nie PRZECIW, lecz ZA Prawdziwy Rzym! (…)

Tak jak poprzednio koncentrowaliśmy nasz bój na zachowaniu łaciny w Mszy jako znaku powszechności Kościoła, strażnika ortodoksji w doktrynie i symbolu naszej łączności z mającym 19 wieków Kościołem Rzymskim, obecnie język liturgiczny przestał być główną kwestią. Od marca 2970 katolicy w Ameryce nie mieli już “starej Mszy” po angielsku, lecz musieli przełknąć naprawdę “nową Mszę (?) tak zasadniczo różną od katolickiej Ofiary jak wcześniejsze protestanckie nabożeństwa wspólnotowe. Teraz przyszedł czas dla każdego biskupa i kapłana katolickiego aby przyjął odpowiedzialność wobec Boga i ludzi. Ja to uczyniłem i publicznie ogłosiłem przyjaciołom i wrogom, w Niedzielę Palmową roku 1970, że będę dalej publicznie sprawował niezmienioną tradycyjną Mszę łacińską, uroczyście odnowioną przez Sobór Trydencki i zapewnioną po wsze czasy przez papieża św. Piusa V. (…) Nikt dotąd nie odparł powodów jakie przedstawiliśmy w roku 1970 naszym braciom kapłanom aby odrzucić “Nowy (Nie)Porządek Mszy”. I te same kanoniczne, moralne i, przede wszystkim, doktrynalne powody, które dały kapłanowi Prawo i uczyniły Obowiązkiem aby powiedział: NIE “Nowemu Porządkowi” WCZORAJ są nadal aktualne DZISIAJ i będą takie NA ZAWSZE.

  1. Odrzucamy “Nowy Porządek Mszy” z powodów kanonicznych.

Jeśli wierzyć prasie “katolickiej”, “stara” Msza łacińska była XVI-wiecznym produktem Soboru Trydenckiego, usankcjonowanym przez papieża Piusa V. Jakieś 400 lat później nastał inny sobór ekumeniczny – Watykański II i inny papież – Paweł VI a wraz z nimi – nowa Msza. Wydaje się to dość logiczne. Czy jest?

Nawet najbardziej zagorzali zwolennicy Vaticanum II (…) przyznają że nie ma porównania między Soborem Trydenckim (1545-63) i Soborem Watykańskim II (1962-65). Pierwszy był zdecydowanie soborem “dogmatycznym”, definiującym artykuły Wiary w jakie należy wierzyć i promulgującym prawa, które należy zachowywać pod najsurowszymi sankcjami i karami, łącznie z ekskomuniką. Vaticanum II, z drugiej strony, wedle decyzji Jana XXIII, który je zwołał, miało być “wyłącznie duszpasterskie”, nie przynosząc nowych definicji ani praw, lecz zajmując się jedynie “zaktualizowaniem i adaptacją” istniejących wierzeń i praktyk. (…)

Paweł VI NIE ODWOŁAŁ I NIE MÓGŁ ZGODNIE Z PRAWEM odwołać konstytucji apostolskiej QUO PRIMUM świętego papieża Piusa V. (…) Dotyczący “starej Mszy” dekret św. Piusa V QUO PRIMUM nie został prawnie odwołany konstytucją apostolską Pawła VI z 3 kwietnia 1969 roku.

Odkąd pierwszy papież zmienił Dzień Pański z żydowskiej soboty na chrześcijańską niedzielę, Papieże Rzymscy, “strażnicy kluczy”, zawsze uznawali za swój główny obowiązek ochronę duchowych skarbów Kościoła. Najcenniejszym spośród tych skarbów jest Ofiara Mszy. Bardzo rzadkie są zaiste sytuacje w dziejach kiedy Papież Rzymski wyraźnie mówi światu że korzysta z pełni swej władzy apostolskiej, wydając dekret wiążący “wiecznie i po wsze czasy” pod sankcją grzechu śmiertelnego i ekskomuniki, “gniewu Boga Wszechmogącego i błogosławionych Apostołów Piotra i Pawła.”

Jedna z takich wyjątkowych papieskich interwencji miała miejsce 19 lipca 1570 roku, kiedy to św. Pius V, spoglądając na duchowe spustoszenie jakie sprowadzili reformatorzy protestanccy, wydał swą konstytucję apostolską Quo Primum. Dekret ów nie wprowadzał – powtarzam: nie wprowadzał – Nowej Mszy, lecz zastrzegł “po wsze czasy” istniejącą wówczas Mszę łacińską, której zasadnicze części sięgają, co można łatwo stwierdzić, czasów katakumb i apostołów a jej słowa konsekracji – samego Chrystusa! Odnoszenie się zatem do “starej Mszy” jako do Mszy “trydenckiej” czy “Mszy św. Piusa V” jest historycznie błędne oraz stanowi strategiczne osłabianie pozycji obrońców Tradycji, wychodząc naprzeciw owym “soborowcom”, którzy nonszalancko twierdzą że Paweł VI miał takie samo prawo do własnej Mszy jak Pius V!

Im dłużej trwa zamęt związany z Vaticanum II, tym trudniej uwierzyć w dobrą wiarę i uczciwość stanowiącej establishment hierarchii i duchowieństwa! Czy mamy przyjąć że WSZYSCY ci watykańscy i kurialni urzędnicy i ich pionki na poziomie parafii, którzy wciskają ludziom do gardeł “nową Mszę”, zapomnieli całkowicie o fundamentalnej katolickiej doktrynie papieskiej ciągłości, wedle której, papieże zajmując się sprawami tak co do istoty dotyczącymi religii jak Ofiara Mszy, NIE MOGĄ POPADAĆ ZE SOBĄ W SPRZECZNOŚĆ? (…) Czy mamy naraz uwierzyć że św. Pius V był jedynym następcą św. Piotra, do którego nie stosują się słowa [“tobie  dam klucze Królestwa Niebieskiego i cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie”], nawet gdy korzysta z pełni swej władzy apostolskiej, albo że był takim ignorantem iż nie znał znaczenia tak prostych słów jak “nigdy”, “po wszystkie czasy” i “nikt”?

Zanim ikonoklaści drugiej reformacji protestanckiej nie weszli na scenę przez owo “otwarte okno” Vaticanum II, KAŻDY W KATOLICKIM ŚWIECIE rozumiał że dekret św. Piusa V oznacza dokładnie to co wskazuje i jest dokładnie tym czym ogłasza że jest: nienaruszalnym dekretem, prawdziwym prawem, wiążącym na zawsze, pod karą grzechu śmiertelnego i ekskomuniki, wydanym przez świętego papieża, który skorzystał z pełni swej władzy apostolskiej by chodzić samo serce swego Kościoła – Ofiarę Mszy. Przez 400 lat aż 36 papieży, którzy odziedziczyli Quo Primum uważało że skoro św. Pius V powiedział: “nigdy!” miał to naprawdę na myśli. Że kiedy oświadczył: “na zawsze!” to w znaczeniu “na zawsze!”. A kiedy powiedział: “po wsze czasy!” rozumiał przez to dokładnie to: PO WSZE CZASY! (…)

Owych 36 papieży, którzy podzielali pogląd o ciągłości papiestwa 224 papieży, którzy ich poprzedzali, nie mogło się mylić, jeśli mamy uznać boskie pochodzenie papiestwa! Niepodobna też by 261 papieży, wśród nich 78 kanonizowanych świętych, wszyscy byli przestępcami, którzy celowo zwodzili pokolenia katolików i cały świat w tej kwestii, każąc im wierzyć że papieże nigdy nie pozostają ze sobą w sprzeczności w tak istotnych kwestiach jak Ofiara Mszy! (…)

Pomyślenie że Paweł VI mógł stać się pierwszym papieżem w dziejach, który zerwał ze wszystkimi poprzednikami a zwłaszcza z papieżem, którego dekret usankcjonował formę Ofiary Mszy “po wszystkie czasy” sprawia że ciarki przechodzą po naszych plecach i przywołuje przed nasze umysły wizje Apokalipsy! Oczywiście nie żywimy wielkich złudzeń co do osądu jakim historia może obdarzyć pontyfikat Giovanniego Battisty Montiniego. Jednakże wciąż się nie chcemy się przyłączyć do owych naszych byłych przyjaciół z kręgu Tradycji, którzy ulegli pokusie określania Pawła VI epitetami, jakimi katolicy w równie pełnych zamętu czasach nie odważyli się obdarzać nawet Aleksandra Borgię czy Honoriusza, który później miał zostać potępiony przez świętego następcę za to że “nie zgasił u zarodka płomienia heretyckiej doktryny, lecz poprzez swe zaniedbanie go rozprzestrzenił” (…)

Sugerowanie że konstytucja Pawła VI Missale Romanum z 3 kwietnia 1969 znosi konstytucję Piusa V byłoby oskarżeniem Pawła VI o coś nie do pomyślenia, o zniszczenie samej idei papieskiej ciągłości, zbrodnię przeciw prawu Boskiemu i kościelnemu, zbrodnię, której Paweł VI nie popełnił, oceniając to po analizie dekretu o jego “nowej Mszy”. (…)

Co najmniej trzy różne wersje samego łacińskiego tekstu konstytucji o “nowej Mszy” zostały puszczone przez Watykan w obieg, okoliczność, która sama przez się uzasadnia niezwłoczne odrzucenie – na gruncie moralnym i prawnym – całej konstytucji Pawła VI o “nowej Mszy” na starej prawniczej zasadzie: lex dubia – lex nulla – “prawo wątpliwe nie stanowi prawa”. (…) Co do jakichkolwiek “notyfikacji”, “instrukcji”, “wyjaśnień”, “interpretacji” czy jakichkolwiek innych zabiegów ze strony jakiejkolwiek kongregacji watykańskiej lub biskupów, indywidualnych lub zbiorowych, próbujących uczynić to czego nie uczyniła konstytucja apostolska Pawła VI – są one całkowicie nieważne i pozbawione jakiejkolwiek prawnej wartości. Dotyczy to zwłaszcza “Notyfikacji” czy też “Noty” Kongregracji Kultu Bożego z 28 października 1974 roku, podpisanej przez Jakuba Roberta kardynała Knoxa oraz abp Hanibala Bugniniego, prefekta i sekretarza owej kongregacji, przyjętej przez prasę “katolicką” w ostatnim tygodniu stycznia 1975 roku jako grób dla “starej Mszy św. Piusa V”.

Nigdzie uzurpacja władzy papieskiej nie jest bardziej zuchwała niż w miejscu gdzie “notyfikacja” Knoxa-Bugniniego oświadcza że dalsze używanie Mszału promulgowanego przez Piusa V nie jest już dozwolone (…) “bez względu na to co niektórzy próbują wskazywać jako istniejący od niepamiętnych czasów zwyczaj”. (Notitiae 10 (1974), s. 353). Aby w pełni uświadomić sobie wagę wplecenia tego drobnego wersu do owej “noty” przez tychże biurokratów należy wiedzieć że kanon 30 Kodeksu Prawa Kanonicznego wyraźnie stwierdza że “prawo sprzeczne z istniejącymi od stulecia lub niepamiętnych czasów zwyczajami – to jest zwyczajami mającymi sto lat lub więcej – nie odwołuje owych zwyczajów, chyba że w sposób wyraźny wymienia te zwyczaje.”

A ponieważ konstytucja apostolska Piusa V nie wprowadzała nowej Mszy, lecz jedynie podnosiła do rangi pisanego prawa Mszę sprawowaną od stuleci, nowa konstytucja apostolska Pawła VI – nawet przyjmując, dla potrzeb wywodu, że prawowicie wprowadzała “nową” Mszę – nie uchylała Mszy “starej”, gdyż nie stwierdzała wyraźnie odwołania “istniejącego od niepamiętnych czasów zwyczaju”, w którym “stara” Msza jest zakotwiczona. (…)

Implikacje praktyczne wszystkich tych prawnokanonicznych wywodów są następujące:

  1. Żaden kapłan katolicki, czy to zakonny, czy też diecezjalny, nie potrzebuje od nikogo pozwolenia na dalsze odprawianie tradycyjnej Mszy Łacińskiej Piusa V w jakimkolwiek miejscu i czasie, z udziałem ludzi bądź bez takiego udziału. “Wieczysty i osobisty przywilej” nadany każdemu kapłanowi “po wsze czasy” przez św. Piusa V nie został i nie może zostać zgodnie z prawem odwołany, nawet przez późniejszych papieży.
  2. Kardynałowie lub biskupi, którzy zabraniają kapłanom sprawować tradycyjną Mszę łacińską Piusa V dla ludu, twierdząc że taka praktyka stanowi nieposłuszeństwo wobec prawowitego nakazu papieskiego są winni albo zawinionej ignorancji prawno-kanonicznej albo rażącego nadużycia uprawnień.
  3. Proboszczowie i prasa “katolicka”, która propaguje taką samą “linię partyjną” wprowadza w błąd opinię publiczną i wprowadza zamęt w sumieniach i duszach katolickich wiernych. (…)

Kilku prawdziwych przyjaciół jakich nadal posiadamy w Rzymie – a są oni również prawdziwymi przyjaciółmi papiestwa – z obawą powiedziało nam że “jedynie cud Boski” – powtórzenie oryginalnego epizodu “Quo vadis, Petre?” – może ocalić dziś Kościół i zapobiec by Paweł VI dostał się prosto na szczególne miejsce w galerii “złych papieży”. Zatem może powinniśmy wstrzymać wszystko co robimy i zacząć modlić się na kolanach właśnie o ten cud – o cud kolejnego “nawrócenia Pawła”. (…)

Co mamy i powinniśmy zrobić w owym możliwym dniu kiedy Paweł VI, w pełni swych władz fizycznych i umysłowych, przy kamerach telewizyjnych i mikrofonach potwierdzających fizyczną rzeczywistość jego działań, powie światu, że na mocy swej władzy apostolskiej, znosi Mszę usankcjonowaną przez Piusa V, pomimo istniejącego od niepamiętnych czasów zwyczaju i przeciwnych wieczystych przywilejów osobistych, narzucając odtąd, po wsze czasy, nową Mszę, jako jedyną, która ma być sprawowana przez wszystkich kapłanów współczesności i przyszłości pod rygorem grzechu śmiertelnego i ekskomuniki? Wówczas zatem co uczynimy i powinniśmy uczynić?

Nie będąc obojętnym na tak apokaliptyczną sytuacją w jakiej się znajdziemy, nie uciekniemy w góry ani nie zaczniemy kopać schronów. Wyłączymy telewizor i spokojnie udamy się do naszej kaplicy. Spokojnie klęcząc przy balaskach zmówię krótką modlitwę do Matki Bożej i tych świętych, którzy nas przestrzegali że pewnego dnia to może się wydarzyć i wydarzy oraz wyszepczę to Tego, który mieszka w tabernakulum słowa Jego pierwszych uczniów podniesione w rozpaczy gdy ich mała łódź nabierała wody: Domine, salva nos, perimus! Panie, ratuj nas! Giniemy!

I podążę do zakrystii by ubrać się w następną podróż ad altare Dei… ad Deum qui laetificat iuventutem meam… I zaproszę każdego z którym mam kontakt by przybył i przyłączył się gdy będę składał ofiarę… Niezmienną tradycyjną Mszę łacińską św. Piusa V w dokładnie taki sam sposób, tak samo pobożnie, w jaki to czyniłem po raz pierwszy 35 lat temu i w każdy dzień od tej pory…

A jeśli – aby doprowadzić tę hipotetyczną sytuację do kompletnej konkluzji – poprzez dziwny paradoks historii – odwrócona Inkwizycja zetknie mnie jeszcze raz twarzą w twarz z Pawłem VI (…) tym razem aby zapytać mnie czemu nie jestem mu posłuszny, moja odpowiedzią będą – choć z szacunkiem – po prostu słowa jakie św. Katarzyna ze Sieny przekazała papieżowi Grzegorzowi XI w roku 1376: “Zaprawdę, Ojcze Święty! Są to czasy kiedy posłuszni… zmierzają… do Piekła…” (…)

Znakowanie bydła – COW ID

  1. Największe kłamstwo, albo jedno z największych kłamstw operacji “znakowania bydła” (COW_ID) jest twierdzenie jakoby “śmiercionki były w fazie testów” i z tego powodu są dopuszczone warunkowo, bez gwarancji i bez odpowiedzialności prawnej producenta i polityków za skutki.
    Akcja “znakowania bydła” przez biometrykę i niszczenie ludzkiej genetyki została starannie zaplanowana i przygotowana.
    Szczypawice NIE są eksperymentem. Są szczegółowo zaprojektowaną substancją, która doskonale spełnia oczekiwania inżynierów, którzy ją zaprojektowali. Wszystko odbywa się zgodnie z planem. Ludzie są oporni i świadomi coraz bardziej, dlatego wdraża się obecnie przygotowanie do KOLEJNEJ FALI, którą uderzą ludzkość od połowy sierpnia do października. Według ich własnych zapowiedzi.
    Mamy do czynienia z inwazją bytów międzywymiarowych, których zasady przyjęliśmy, których technologię z wdzięcznością przyjęliśmy oraz ich “wartości”: niemoralność, rozwiązłość, upadek rodziny, transgenetyczność, transpłciowości, akceptację zoofilii, pedofilii, sodomii, konsumpcjonizmu, odejście od człowieczeństwa, empatii, wrażliwości, otwartości, gościnności, opiekuńczości, moralności, wierności itd, itd.
    Najważniejsze stały się “przeżycie za wszelką cenę, kosztem innych”, gromadzenie materii wokoło siebie, jakby od tego zależał sens życia, podążanie za władzą i statusem społecznym, aby być lepszym od innych a na koniec pogardzanie każdym kto ma inny status, inny punkt widzenia czy światopogląd. Sami się zgodziliśmy na warunki podboju. Teraz ludzie płacą cenę.
    Oddaliśmy to co było naszą ochroną i bezpieczeństwem, za to co błyszczy i kusi, ale nie ma żadnej wartości, ani mocy. Oddaliśmy swoje energię i moc kreacji myślą i umysłem. Teraz chcą oddane stado oznakować jako swoje i usystematyzować hodowlę zasobników energetycznych. “Nie kwestionuj, nie myśl innymi myślokształtami poza tymi danymi przez nas i certyfikowanymi przez nas, uznanymi za prawidłowe i poprawne przez nas.”
    “Myśl naszymi myślami i kształtuj świat według naszych potrzeb”:- drzewa są złe, trzeba je wyciąć- las jest niebezpieczny, trzeba się go pozbyć- woda jest własnością światowego rządu korporacji, za jej picie i dostęp do niej musisz płacić podatki, bo my tylko gwarantujemy jej zdatność do picia, po usunięciu toksyn, którymi sami ją zatruliśmy i po dodaniu neurotoksyn, które pozbawią waszą wolę oporu: chloru i fluoru.
    Ziemia jest własności światowego rządu, obywatel nie ma prawa posiadać ziemi- powietrze jest zatrute, gdy my mówimy, że jest i nie możesz nim swobodnie oddychać jeśli ci zabronimy, a kiedy mówimy, że jest bezpieczne, wtedy wolno ci nim oddychać swobodnie. Leczenie przy pomocy natury i roślin jest objawem zacofania, zabobonu i niebezpieczne należy go zabronić.
    Leczenie przy pomocy diety roślinnej jest niebezpieczne, jedzenie mięsa innego niż nasz jest niebezpieczne, nie wolno ci hodować zwierząt, jedzenie roślin innych niż nasze, wysadzonych z nasion innych niż nasze jest niebezpieczne, nie wolno ci uprawiać roślin. Myślenie i mówienie inne od tego co my uznaliśmy za poprawne, właściwe i zdrowe jest niebezpieczne i zakazane, a każdy kto się go dopuszcza, dopuszcza się wykroczenia przeciwko porządkowi społecznemu i jest zagrożeniem dla wszystkich.
    Dzieci nie należą do rodziców, bo rodzice nie są kompetentni do ich wychowywania, próbują narzucać dzieciom niepoprawne społecznie i politycznie oraz religijnie koncepcje i przekonania, dlatego jedyną instytucją kompetentną i certyfikowaną do układania umysłu dziecka jest URZĄD EDUKACJI światowego rządu.
    Ciało człowieka dla jego bezpieczeństwa i zdrowia zostało zmodyfikowane genetycznie i na podstawie patentów stało się własnością rządu światowego, nie wolno dowolnie nim dysponować, bez wiedzy i akceptacji stosownych urzędów- duch człowieka (wyobraźnia, marzenia, uczucia i emocje, wolna wola) nie należą do człowieka i jego egoistycznym celom czy popędom, ale są własnością całej społeczności i powinny im służyć, dobro całości jest nadrzędne i ważniejsze niż dobro i prawa jednostki.
    Potrzebę duchowości i Boga zapewnia nasza nowa światowa religia uznana przez światowy rząd jako jedyna właściwa, gdyż posiada elementy wszystkich religii po trochu i uznaje prymat biskupa Rzymu, każdy inny rodzaj niecertyfikowanej duchowości jest niebezpieczny społecznie, chory, fanatyczny, na pewno radykalny i szaleńczy, a przez to zakazany.
    Własność prywatna i swobodny obieg gotówki/pieniądza rodzą patologie i niekontrolowane ogniska zapalne społecznych niepokojów i deprawacji dlatego musi zostać zniesiona, dochód wszystkich obywateli danej klasy społecznej musi być równy i sprawiedliwy, dlatego wprowadzamy dochód podstawowy, zwłaszcza z uwagi na światowy kryzys żywieniowy, który sami wywołaliśmy.
    Nie żałujcie niczego co przeminęło, gdyż umierająca cywilizacja (stworzona notabene przez nas waszymi rękoma) była nieproduktywna, niszczyła środowisko naturalne i jego zasoby, zdewastowała pogodę na ziemi i dlatego macie huragany, powodzie i katastrofy – tworzymy dla was wszystkich bezpieczny nowy dom – wasze oskarżanie nas o spowodowanie tego przez geoinżynierię uznajemy za akt niepoprawnego myślenia i będziemy surowo tępić.
    Dla waszego dobra w waszych ciałach umieścimy nanotechnologie pozwalającą nam monitorować stan waszego zdrowia i w porę reagować, gdy jakiś niebezpieczny wirus zechce za waszym pośrednictwem zaatakować całą naszą społeczność; zareagujemy na czas i was wyleczymy lub wyłączymy.
    Nie podejrzewajcie nas, że dzięki tej technologii zarządzanej przy pomocy wież telekomunikacyjnych i internetu pasmowego z satelit, będziemy również skłonni wyłączyć każdego, kogo uznamy za zagrożenie dla naszego doskonałego Nowego Ładu – takie myślenie jest uznane przez nas za niebezpieczne dla całej społeczności i będzie surowo karane.
    Mamy już przygotowane obozy reedukacyjne dla jednostek silnie opornych, czyli niedostosowanych, egoistycznych bądź zaburzonych z naszego punktu widzenia, będą oni resocjalizowani w naszych obozach medycznych przy pomocy programów kontroli umysłu lub przy pomocy chemicznej i cyfrowej lobotomii, wyłączającej w nich receptory buntu, nieposłuszeństwa i samodzielnego myślenia, które jest jedną z przyczyn rozpadu społecznego i braku kolektywnego działania ku dobru całej społeczności.
    Na potrzeby eksperymentalne i dla zachowania czystości matrycy genotypu, zaakceptujemy “enklawy zielonego zagrożenia” w których odizolujemy od naszych miast i osiedli, te jednostki, które ostatecznie okazały się odporne na nasze medyczne technologie oraz programy socjospołecznej modyfikacji przekonań oraz chcą żyć w ciągłym zagrożeniu ze strony niebezpiecznej natury i produkowanych przez nią zarazków, wirusów i innych źródeł zagrożeń. Wstęp do tych stref będzie ściśle kontrolowany i absolutnie zakazany.
    Również opuszczenie stref będzie niemożliwe. Oto świat, który przygotowują. Dlatego niszczą lokdałnami gospodarki narodowe i likwidują klasę średnią, niszczą huraganami i ulewami oraz gradem uprawy, aby doprowadzić do światowego kryzysu. Wszczepili ludziom źródło pandemii na kolejne lata więc ludzie zaszczypani zaczną masowo chorować i umierać.
    Winę zwali się na biedę, klęski żywiołowe i niezaszczyconych tym zaszczycem. Wszystko co będą chcieli teraz wprowadzić pozbawiając ludzkość ich praw będzie logicznie uzasadnione. Środowiska antyszczypawkowe stracą argumenty.Taki jest ich szalony plan. Szalony bo wbrew Prawu Naturalnemu i Boskiemu.Wypływają kolejne ujawnienia dzięki którym wiemy już gdzie znika w samych USA 800 000 dzieci rocznie!
    Wiemy gdzie zniknęły dziesiątki i setki tysięcy dzieci W Hiszpanii przed i po rewolucji zgniecionej przez kościół i generała Franco, a także rdzenne dzieci odebrane “niekompetentnym” lub po prostu brutalnie zamordowanym rodzicom w Kanadzie i USA. Ten przemysł trwa do dziś. Dzieci są mordowane w rytualnych ofiarach, a ich krew służy do produkcji narkotyków satanistycznych elit.
    Oni (te “elyty”) są świadomi Umysłu i Istoty, której służą. Wierzą, że dzięki tym rytuałom oraz technologii, która im służy, uda im się inkarnować tą Istotę na Ziemię. Moim zdaniem już jest lub właśnie się to odbywa. Tobie wmówili, że koncepcja Boga to zabobon i nienowoczesny pogląd, nieprzystojący światłemu i współczesnemu umysłowi. Wiarę, która jest naturalnym kanałem/portalem łączącym ze Źrodłem Życia zastąpili rytuałami czarnomagicznymi Rzymu, a obecnie podpinają już na poziomie technologicznym przy użyciu fal elektromagnetycznych, pola wifi itp.
    globalna.info

Stało się. Papież Franciszek cofnął upoważnienia Summorum Pontificum. Każdy kapłan, który chce odprawiać mszę trydencką będzie musiał prosić o zgodę Watykan. Horrendalne

Papież ogranicza możliwość sprawowania Mszy Wszechczasów

16 lipca 2021 roku będzie przez katolików wspominany jako bolesny dzień dla jedności Kościoła. Ojciec Święty ogłosił motu proprio Traditionis custodes, którym odwołał motu proprio swojego poprzednika, Benedykta XVI, Summorum pontificum. Franciszek odebrał kapłanom swobodę celebrowania Mszy Wszechczasów, a wiernych pragnących uczestniczyć w tych celebracjach pozbawił jakiekolwiek pewności i stałości. Od teraz to nowy Mszał ma być właściwym wyrazem lex orandi Kościoła. To koniec formy nadzwyczajnej i zwyczajnej rytu rzymskiego. Ojciec Święty dąży do całkowitej eliminacji Mszy Wszechczasów.

Gdy wczesną wiosną 2020 roku Kongregacja Nauki Wiary rozesłała do wszystkich biskupów na świecie ankietę w sprawie implementacji motu proprio Summorum pontificum Benedykta XVI, portal PCh24.pl bił na alarm. Ostrzegaliśmy, że nad Mszą Wszechczasów zbierają się czarne chmury. Dlaczego bowiem Stolica Apostolska miałaby nagle sprawdzać, jak przebiega wdrażanie w życie tego pięknego dokumentu papieża z Niemiec, jeżeli nie miałaby intencji wprowadzenia w nim jakichś zmian?

Z miesiąca na miesiąc coraz więcej przesłanek przemawiało za tym, że mamy rację ostrzegając przed prawdziwą liturgiczną katastrofą. Do mediów wyciekła odpowiedź biskupów z Francji, która była utrzymana w tonie skrajnie krytycznym wobec Mszy świętej w rycie tradycyjnym. Interpretowaliśmy ten przeciek jako zapowiedź poważnych ograniczeń.

W tym roku wprowadzono zaskakujące ograniczenia w Bazylice św. Piotra. Zakazano sprawowania Mszy Wszechczasów przy ołtarzach bocznych Bazyliki, zezwalając na to jedynie w podziemiach, w Kaplicy Klementyńskiej. Na portalu PCh24.pl zauważyliśmy symbolikę tego kroku, spodziewając się, że to, czego dokonano w najważniejszej świątyni chrześcijaństwa, wkrótce dotknie także całego Kościoła. Tym więcej, że w bardzo tajemniczym dokumencie wprowadzającym te zmiany wspomniano o możliwości celebrowania Mszy tradycyjnej tylko przez „uprawnionych kapłanów”. Jak wskazywał wtedy kard. Raymond Burke, to czysty absurd, ponieważ zgodnie z powszechnym prawem Kościoła każdy ksiądz jest uprawniony do celebrowania Mszy Wszechczasów. Co więc szykowano?

W maju 2021 roku pojawiły się „plotki” mówiące o projekcie dokumentu, który leży na biurku papieża Franciszka, a który ma „modyfikować” Summorum pontificum. Informacje doskonale poinformowanych watykanistów mówiły o większych lub mniejszych zmianach. Byliśmy jedynym medium, które obszernie o tym informowało. Większość katolickich redakcji albo całkowicie przemilczała sprawę, albo ją bagatelizowała. Tymczasem rzeczywistość przerosła największe nawet obawy.

Papież Franciszek postanowił nie tyle zmodyfikować Summorum pontificum, co jest po prostu całkowicie anulować – w celu całkowitego wyrugowania z Kościoła Mszy Wszechczasów.

.Jego najnowsze motu proprio Traditionis custodes oznacza niezwykle poważny regres w budowie kościelnej jedności liturgicznej. Msza Wszechczasów zostaje zepchnięta do podziemi, ba, więcej nawet, ma zostać po prostu usunięta. Możliwość jej celebrowania w poszczególnych diecezjach będzie zależeć już nie od powszechnego prawa każdego kapłana, ale od woli biskupa… i Stolicy Apostolskiej. Mimo wielu słów o budowaniu Kościoła zdecentralizowanego w kwestii Tradycji Watykan stawia bowiem na skrajny centralizm.

Co przewiduje dokument Franciszka, którego nazwa, jakby szyderczo, to w polskim tłumaczeniu „Strażnicy Tradycji”? Po pierwsze, to nowy Mszał jest jedynym wyrazem lex orandi rytu rzymskiego. To zdaje się oznaczać, że nie ma już podziału na ryt nadzwyczajny i zwyczajny – jest tylko jeden ryt, ryt posoborowy, zreformowany (Artykuł 1).

Pozostaje pewna wątpliwość: we włoskim tekście kluczowa fraza brzmi:

Art. 1. I libri liturgici promulgati dai santi Pontefici Paolo VI e Giovanni Paolo II, in conformità ai decreti del Concilio Vaticano II, sono l’unica espressione della lex orandi del Rito Romano.

W angielskim zaś:

Art. 1. The liturgical books promulgated by Saint Paul VI and Saint John Paul II, in conformity with the decrees of Vatican Council II, are the unique expression of the lex orandi of the Roman Rite.

Włoskie l’unica to nie to samo, co angielske unique. Unica oznacza wyłączność, podczas gdy unique także wyjątkowość. Zobaczymy, jakie będzie oficjalne polskie tłumaczenie. Niezależnie od tej wątpliwości, swoje intencje Franciszek wyjawił bardzo jasno w towarzyszącym dokumentowi liście, gdzie wprost pisze o jedyności posoborowego rytu.

Idąc dalej, zgodnie z Artykułem 2, „leży wyłączne w kompetencji [biskupa] autoryzować użycie Mszału Rzymskiego z 1962 roku w swojej diecezji, zgodnie z wytycznymi Stolicy Apostolskiej”. Co to oznacza w praktyce? Ano tyle, że jeżeli biskup nie będzie chciał – może „nie autoryzować” Mszału z 1962 roku, czyli po prostu całkowicie zakazać celebrowania Mszy Wszechczasów w swojej diecezji.

W wielu diecezjach na świecie już dzisiaj istnieją jednak księża i grupy wiernych związanych z Tradycją. Motu proprio papieża Franciszka zajmuje się także nimi. Zgodnie z paragrafem 1 Artykułu 3, biskup jest zobowiązany „sprawdzić, czy te grupy nie zaprzeczają ważności i prawomocności reformy liturgicznej podyktowanej przez Sobór Watykański II i Magisterium papieży”. To oznacza, że jeżeli biskup uzna, iż istniejąca w jego diecezji grupa Tradycji podważa posoborową reformę liturgiczną – może (a raczej powinien!) taką grupę rozwiązać.

Jeżeli jednak uzna, że takiego zaprzeczania reformie nie ma i pozwoli grupie działać dalej, ma wyznaczyć jedno lub kilka miejsc, w których będzie sprawowana Msza Wszechczasów. Zgodnie z paragrafem 2 Artykułu 3, nie mogą być kościoły parafialne!

Msza Wszechczasów w takich wypadkach sprawowana ma być wyłącznie w dni wyznaczone przez biskupa. Czytania muszą być w językach narodowych.

Mszę w rycie tradycyjnym dla takiej grupy będzie mógł sprawować jedynie kapłan oddelegowany do tego celu przez biskupa, jak stanowi paragraf 4 Artykułu 3.

Biskup ma też bacznie przyglądać się funkcjonowaniu takiej grupy – i podejmować decyzję, czy pozwalać dalej na ich istnienie, czy nie. Co więcej ma też dopilnować, by nie powstawały kolejne grupy. A zatem jeżeli w jakiejś diecezji jest już grupa wiernych przywiązana do Tradycji – inna taka pojawić się nie może (paragrafy 5 i 6 Artykułu 3).

Ojciec Święty odebrał też księżom prawo swobodnego celebrowania Mszy Wszechczasów. Od teraz każdy kapłan, który chce celebrować według Mszału Rzymskiego z 1962 roku, a który został wyświęcony po ogłoszeniu Traditionis custodes, musi poprosić o zgodę swojego biskupa. Biskup nie powinien wydawać jej samodzielnie: ma najpierw skonsultować sprawę z Watykanem (artykuł 4).

Ci kapłani, którzy celebrowali Mszę Wszechczasów już przed wydaniem motu proprio Traditonis custodes, muszą poprosić swojego biskupa o zgodę na kontynuację. Nie ma tu wymogu konsultacji z Watykanem (artykuł 5).

Nie wiadomo, jaka jest sytuacja kapłana, który został wyświęcony przed ogłoszeniem tego Motu proprio, ale nie celebrował dotąd Mszy Wszechczasów. Dokument nie precyzuje, czy w jego przypadku wystarcza zgoda biskupa, czy konieczna jest zgoda Watykanu.

Instytuty życia konsekrowanego i stowarzyszenia życia apostolskiego, które powstały na gruncie Ecclesia Dei, będą teraz podlegać kompetencjom Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego (artykuł 6). Oprócz tejże Kongregacji tematykę Mszy Wszechczasów ma nadzorować również Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów (artykuł 7).

Motu proprio zostało jak dotąd opublikowane w językach włoskim i angielskim; obie wersje są oficjalne i dostępne na stronach Watykanu – tutaj.

Co zmiany mogą oznaczać w praktyce, każdy z Czytelników dostrzega doskonale. Cel Ojca Świętego jest niezwykle precyzyjny: to możliwie maksymalne wyrugowanie Mszy Wszechczasów z Kościoła katolickiego, ograniczenie jej do wąskich i ściśle kontrolowanych przez lokalnego biskupa oraz samą Stolicę Apostolską grup. Przy braku dobrej woli jednego lub drugiego podmiotu ksiądz – i to nawet taki, który dotąd z wielkimi pożytkami dla Kościoła sprawował Mszę Wszechczasów – nie będzie mógł celebrować według Mszału z 1962 roku.

W liście towarzyszącym publikacji motu proprio papież Franciszek napisał, że tak jak św. Pius V ustanowił jeden ryt dla Kościoła łacińskiego, tak chce uczynić i on. Dlatego odwołał wszystkie poprzednie dekrety czy postanowienia. Wezwał biskupów do tego, by dążyli do przywracania wszystkich katolików ku uczestnictwu we Mszy świętej w rycie posoborowym.

Kard. Robert Sarah w niedawnym wystąpieniu nazwał papieża Benedykta XVI papieżem liturgicznego pokoju. Można powiedzieć, że dokumentem z 16 lipca wywołana została z kolei nowa liturgiczna wojna. Wojna wokół tego, co w Kościele najświętsze. Wokół Eucharystii.

Tak jak po Soborze Watykańskim II, tradycyjna Msza święta znowu schodzi do podziemia.

Paweł Chmielewski

 

Najnowsze komentarze

    Archiwa

    056228