OJCU, SYNOWI I DUCHOWI ŚWIĘTEMU

marian44

Bp Bernard Fellay: Nowe miłosierdzie, bez konieczności skruchy ma uratować reformy soborowe

List do Przyjaciół i Dobroczyńców nr 84

Streszczenie: Podczas konferencji wygłoszonej 20 stycznia 2015 r. kard. Rodríguez Mardiaga stwierdził, że ​​miłosierdzie musi tchnąć nowego ducha w reformy wprowadzone przez II Sobór Watykański, po to, aby otworzyć Kościół na świat współczesny. Ma to być miłosierdzie bez pokuty, które, jak się zdaje, jest tylko pełnym samozadowolenia spojrzeniem na grzesznika i jego przewiny.

W związku z nadchodzącym Rokiem Świętym należy rozróżnić pomiędzy tym jednostronnym miłosierdziem a miłosierdziem prawdziwym, które w pełni zaprasza do nawrócenia, do odrzucenia grzechu. Nasze modlitwy i pokuta muszą w tym roku stanowić odpowiedź na prośbę Bolesnego i Niepokalanego Serca Matki Bożej wyrażoną w Fatimie, czego setną rocznicę będziemy obchodzić w 2017 r.

Drodzy Przyjaciele i Dobroczyńcy!

Doprawdy nie trzeba wiele się rozwodzić, aby skonstatować fakt, że Kościół – nasza święta Matka – jest pogrążony w kryzysie. A jednak w ostatnich miesiącach pojawiło się wiele niepokojących oznak, sugerujących, że oto znaleźliśmy się w jeszcze większych kłopotach i większym zamęcie. Utrata jedności w Kościele staje się coraz oczywistsza, zarówno w odniesieniu do wiary i moralności, jak i do liturgii i dyscypliny; można zatem założyć, że czekają nas ciężkie czasy. Jeśli nie wydarzy się cud, to należy się obawiać, że wierni będą jeszcze bardziej opuszczeni i że ze strony hierarchii jako całości nie będą już mieli żadnego wsparcia, choć jest ono konieczne.

Bp Bernard Fellay, przełożony generalny FSSPX

Nowe miłosierdzie ma uratować reformy soborowe

Oto przykład, mający zilustrować co mamy na myśli: konferencja kard. Oskara Andrzeja Rodrígueza Maradiagi, koordynatora grupy kardynałów, której papież Franciszek powierzył przedyskutowanie sprawy reformy Kurii Rzymskiej. Przemówienie to zostało wygłoszone 20 stycznia br. na kalifornijskim Uniwersytecie Santa Clara i jest o tyle pouczające, że pozwala przyjrzeć się poglądom inspirującym najbliższych doradców papieża. Po pierwsze, [papież] zamierza przeprowadzić swoje reformy – przez co powinniśmy rozumieć cały szereg reform podejmowanych od II Soboru Watykańskiego – w taki sposób, by stały się nieodwracalne. Nawiasem mówiąc zamiar, żeby nigdy się nie cofać, został wyrażony także w innych fragmentach tej konferencji.

Jednak już przeprowadzone reformy są w niebezpieczeństwie – jak przyznał honduraski kardynał – bowiem stały się przyczyną poważnego kryzysu w Kościele. Powodem jest fakt, że każda reforma musi być ożywiona przez ducha, który jest jej istotą, a wdrażając soborowe reformy nie szanuje się tej zasady. Wręcz przeciwnie, były one przeprowadzane – jak mówi kardynał – pozostawiając dawnego, tradycyjnego ducha w stanie nienaruszonym, co sprawiło, że niektóre z tych zmian nie zostały zrozumiane, prawie nigdy nie przyniosły efektów oczekiwanych przez reformatorów i spowodowały w Kościele coś w rodzaju schizofrenii.

Kard. Rodríguez twierdzi jednak, że nie ma powrotu. W jego opinii wciąż należy podsycać ducha właściwego dla tych reform, tak, aby je ożywiać i pobudzać. Tym duchem jest miłosierdzie. A papież właśnie ogłosił Święty Rok Miłosierdzia…

Prawdziwe miłosierdzie według Najświętszego Serca Pana Jezusa

O co dokładnie chodzi? Miłosierdzie samo w sobie jest słowem drogim sercu każdego katolika, gdyż oznacza najbardziej wzruszający przejaw miłości Boga do nas. Objawienia Najświętszego Serca w minionych wiekach nie były niczym innym jak jeszcze dobitniejszym okazaniem miłosierdzia Boga wobec ludzkości. To samo trzeba powiedzieć o kulcie Bolesnego i Niepokalanego Serca Maryi. Niemniej jednak prawdziwe miłosierdzie, które oznacza ten początkowy, bardzo wzruszający krok Boga ku grzesznikowi i Jego nędzy, ma miejsce w chwili nawrócenia stworzenia do Niego: „Żyję ja, mówi Pan Bóg, nie chcę śmierci bezbożnego, ale żeby się nawrócił bezbożny od drogi swej, a żył” (Ez 33, 11). Stąd Ewangelie podkreślają obowiązek nawrócenia, pokuty i wyrzeczenia. Nasz Pan posunął się aż do stwierdzenia, że „jeśli pokutować nie będziecie, wszyscy podobnie zginiecie” (Łk 13, 5).

To wezwanie do nawrócenia jest podstawową treścią Ewangelii; znajdujemy je u św. Jana Chrzciciela, jak również u św. Piotra. Kiedy grzesznicy, pod wpływem głoszonego Słowa Bożego, pytają, co muszą zrobić, słyszą tylko to polecenie: „Nawróćcie się i czyńcie pokutę”. Matka Boża w swych objawieniach w ostatnich stuleciach, czy to w La Salette, czy w Lourdes lub Fatimie, nie mówi o niczym innym, jak o modlitwie i pokucie.

Obecnie nowi głosiciele nowego miłosierdzia tak bardzo podkreślają ten pierwszy krok uczyniony przez Boga ku człowiekowi zatraconemu przez grzech, ignorancję, [duchową] nędzę, że zbyt często pomijają krok drugi, który musi pochodzić od stworzenia: pokutę, nawrócenie, odrzucenie grzechu. Ostatecznie nowe miłosierdzie jest niczym innym jak samozadowoleniem w grzechu. Bóg cię kocha… niezależnie od wszystkiego.

Nowe miłosierdzie bez konieczności skruchy

Niestety, przykłady miłosierdzia podane przez kard. Rodrígueza Maradiagę nie pozostawiają miejsca na wątpliwości. Tak więc twierdzi on, że chrześcijanie, którzy złamali przysięgę małżeńską i założyli „nowe rodziny”, mają pełne prawo do miejsca w życiu Kościoła, i to bez zbędnych ceregieli… On nawet głosi, że ci, którzy opuścili Kościół w stanie grzechu, osiągną niebo na równi ze świętymi. Kardynał oczywiście potępia sługi Kościoła za to, że zganili tych nieszczęśników… To jest to nowe miłosierdzie, ta nowa duchowość, które mają na wieki utrwalić reformy kościelnych instytucji i nauczania moralnego – zarówno te przeprowadzone po soborze, jak i te nowe, obecnie rozważane! To jest niezwykle poważna sprawa. Ale to może nam również pomóc zrozumieć, dlaczego jesteśmy tak bardzo przeciwni temu, co nazywa się „duchem soboru”. Rzeczywiście, reformy zostały wprowadzone w imię tego nowego ducha – ducha, który z pewnością nie jest tradycyjny. Możemy powiedzieć, że ten duch zepsuł wszystko na soborze, nawet te jego postanowienia, które mogą być rozumiane po katolicku… Ten duch jest dostosowaniem do świata, jest pełną samozadowolenia wizją własnych upadków i pokus w imię dobroci, miłosierdzia i miłości. Zatem na przykład ludzie nie mówią już, że inne religie są fałszywe, co przecież głosi Magisterium wszystkich czasów. Już nie naucza się o niebezpieczeństwach tego świata. W ciągu ostatnich 50 lat nawet diabeł niemal całkowicie zniknął z kościelnego słownika. Ten duch wyjaśnia obecne cierpienia Kościoła, którego autorytet maleje pomimo otwarcia na świat; każdego dnia traci więcej członków, więcej kapłanów, i stwierdza, że ​​ma coraz mniejszy wpływ na współczesne społeczeństwo. Irlandia, niegdyś tak katolicka, gdzie właśnie zalegalizowano „małżeństwa” osób tej samej płci, jest tego smutnym przykładem.

Czy można okroić miłosierdzie, odciąć je od niezbędnej pokuty, jak to czyni kard. Rodríguez, po to, aby nadać nowego ducha reformom soborowym i zerwać z duchem tradycyjnym? Zdecydowanie nie! Czy podczas tej konferencji, która miała miejsce trzy miesiące przed wydaniem bulli ogłaszającej Rok Święty, kardynał był interpretatorem myśli papieża Franciszka? To trudno orzec, ponieważ od dwóch lat komunikaty pochodzące z Rzymu są tak bardzo sprzeczne, co prywatnie przyznają niektórzy kardynałowie, a wielu watykanistów – publicznie.

Konieczność odróżniania miłosierdzia jednostronnego od prawdziwego

Czy zatem mamy pozbawić się łask Roku Świętego? Wprost przeciwnie. Kiedy źródło łaski wytrysnęło, wówczas musimy przyjąć ją w obfitości! Rok Święty jest wielką łaską dla wszystkich członków Kościoła. Przecież żyjemy dzięki prawdziwemu miłosierdziu, jak nas o tym pouczają wszystkie karty Ewangelii i tradycyjna liturgia. Zgodnie z „wstępnym rozeznaniem”1, na którym abp Lefebvre oparł prowadzenie Bractwa Świętego Piusa X, w tych czasach zamętu odrzucamy jednostronne miłosierdzie i żyjemy dzięki miłosierdziu w całej jego pełni.

Łacińskie słowo, które napotykamy tak często i które oczywiście musimy mieć na ustach, to miserere. Oznacza ono, że sami uznajemy naszą nędzę, ale jest ono także wołaniem o Boże miłosierdzie. Świadomość naszej nędzy sprawia, że prosimy o przebaczenie, napełnia nas skruchą i towarzyszy pragnieniu niepopełniania grzechów. Prawdziwa miłość, która do tego pobudza, sprawia że rozumiemy konieczność zadośćuczynienia za nasze grzechy – stąd zatem ofiara przebłagania i zadośćuczynienia. Wszystko to jest konieczne przy nawróceniu, aby uzyskać przebaczenie miłosiernego Boga, który rzeczywiście nie chce śmierci grzesznika, ale żeby ten się nawrócił i żył. Jeśli człowiek rości sobie pretensje do wiecznej szczęśliwości, jednak brak mu woli zerwania z grzesznymi przyzwyczajeniami, nie chce unikać okazji do grzechu i nie postanawia poprawy, to żyje w całkowitej fikcji.

Głoszenie miłosierdzia bez konieczności nawrócenia się grzeszników byłoby przesłaniem pozbawionym znaczenia ze względu na niebo, diaboliczną pułapką, która uspokaja świat w jego szaleństwie i jego coraz bardziej otwartym buncie przeciwko Bogu, podczas gdy dla niebios sprawa jest zupełnie jasna: „Nie błądźcie: Bóg nie pozwoli naśmiewać się z siebie” (Gal 6, 7). Życie człowieka w dzisiejszym świecie to wzywanie gniewu Bożego. Idąca w miliony masakra niewinnych dzieci w łonach matek, legalizacja związków sprzecznych z naturą oraz eutanazja – nie wspominając o innych niesprawiedliwościach – są zbrodniami, które wołają o pomstę do nieba.

Miłosierdzie według Bolesnego i Niepokalanego Serca Maryi

Potraktujmy ten apel do [Bożego] miłosierdzia tak poważnie, jak to zrobili mieszkańcy Niniwy! Idźmy w poszukiwaniu zagubionej owcy, módlmy się o nawrócenie dusz, czyńmy wszelkie dzieła miłosierdzia, jakie tylko możemy – te materialne, a szczególnie te duchowe, bowiem bardzo ich brakuje.

Jeśli Matka Boża ponad sto lat temu mogła powiedzieć, że to było wszystko, co mogła zrobić, żeby powstrzymać karzącą rękę swego Syna, to co powiedziałaby dzisiaj?

Gdy chodzi o nas, drodzy Bracia i Siostry w wierze, to musimy wykorzystać ten Rok Święty, aby prosić miłosiernego Boga o coraz głębsze nawrócenie ku świętości oraz błagać łask i odpustów płynących z Jego nieskończonego miłosierdzia. Przygotujmy się na setną rocznicę objawień Matki Bożej w Fatimie, praktykując nabożeństwo do Jej Bolesnego i Niepokalanego Serca oraz krzewiąc je ze wszystkich sił, tak, jak tego żądała.

Nieustannie będziemy błagać, żeby Jej prośbom stało się zadość – a w szczególności żeby poświęcenie Rosji zostało wreszcie właściwie przeprowadzone. Nie ma sprzeczności między myślami zwróconymi ku Maryi a tymi na Rok Miłosierdzia – wręcz przeciwnie! Nie dajmy rozdzielić tego, co Bóg chce, by było połączone: dwa Serca, Jezusa i Maryi – jak nasz Pan wyłożył to siostrze Łucji w Fatimie. Każdy dystrykt Bractwa będzie Was informować o konkretnych inicjatywach podejmowanych dla skorzystania ze wszelkich łask, które Boże Miłosierdzie zapewnia nam podczas tego Roku Świętego.

W ten sposób możemy zaoferować, tak dalece jak to tylko możliwe, naszą współpracę z miłosiernym Bogiem dla zbawienia wszystkich ludzi dobrej woli.

Niech Pan Wam błogosławi za Waszą hojność i, w tę Niedzielę Zesłania Ducha Świętego, obficie obdarzy łaskami wiary i miłości.

Bp Bernard Fellay

w Niedzielę Zesłania Ducha Świętego, 24 maja 2015 r.

Źródła

  1. „W praktyce nasze stanowisko powinno opierać się na wcześniejszym rozeznaniu (…): kiedy papież mówi coś, co pozostaje w zgodzie z Tradycją, przyjmujemy to; kiedy mówi coś, co pozostaje w sprzeczności z naszą wiarą lub zachęca do czegoś bądź zezwala na coś, co naszej wierze szkodzi, nie możemy tego przyjąć! Podstawową po temu przyczynę stanowi fakt, że Kościół, papież i hierarchia są na usługach wiary. To nie oni tworzą wiarę; oni muszą jej służyć. Wiara nie jest czymś, co się tworzy, jest niezmienna, stanowi przekaz” (abp M. Lefebvre, Oni Jego zdetronizowali, Warszawa 1997, s. 208).

 

Cud Eucharystyczny z Lanciano

  Miesiąc czerwiec to czas, w którym szczególnie czcimy Najświętsze Serce Jezusa. Ono ukochało nas, grzesznych ludzi, aż do złożenia najwyższej ofiary dla naszego ocalenia. Serce kochającego Boga dało nam na pokarm Jego Ciało i Krew. Wiele razy w historii Kościoła Bóg dawał niedowierzającym dowody Swej rzeczywistej obecności w Eucharystii.



Od ponad dwunastu wieków we włoskiej miejscowości Lanciano przechowywane są z wielką czcią dowody jednego z pierwszych i największych cudów eucharystycznych, jakimi został obdarowany przez Boga Kościół katolicki.
Cud ten zdarzył się w VIII stuleciu w małym kościółku pod wezwaniem świętego Legoncjana. Jak miało to miejsce na przełomie wieków często, tak i w tym wypadku cud zdarzył się z powodu wątpliwości pewnego mnicha bazyliańskiego w prawdziwą obecność Pana Jezusa w Eucharystii.
Podczas odprawiania przez niego Mszy św., po dokonanej konsekracji, hostia stała się Ciałem, a wino przemieniło się w żywą Krew krzepnąc w pięć nierównych i rożnych co do kształtu i wielkości grudek.
Hostia – Ciało, jak to dziś można bardzo dobrze obserwować, jest wielkości dużej hostii aktualnie używanej w kościele obrządku łacińskiego; jest lekko brunatna i staje się różowa jeśli oświetli się ją od strony tylnej. Skrzepnięta krew ma kolor ziemisty, zbliżony do żółtego koloru ochry.
Ciało jest obecnie przechowywane w artystycznej srebrnej monstrancji. Krew zaś – w ampułce z kwarcu.
Franciszkanie strzegą świątyni w Lanciano od 1252 roku. Poprzednimi kustoszami sanktuarium byli OO. Bazylianie do 1176 roku i OO. Benedyktyni do 1252 roku. W 1258 roku OO. Franciszkanie, wybudowali obecne sanktuarium. W 1902 roku przeniesiono kielich i monstrancję do marmurowego ołtarza, wzniesionego przez lud Lanciano.
Oczywiście zachowane Ciało i Krew poddano badaniom. Po wielu badaniach kościelnych, podjęto także badanie naukowe. Dokonał go sławny uczony, prof. Odoardo Linoli, specjalista anatomii i histologii patologicznej oraz chemii i mikroskopii klinicznej. Współpracował z nim prof. Ruggero Bertelli z uniwersytetu w Sienie. Analizy wykonane z bezwzględną ścisłością naukową i potwierdzone szeregiem fotografii zrobionych przy pomocy mikroskopu, zostały podane do wiadomości publicznej przez prof. Linoli. Ogłosił je w Lanziano 4 marca 1971 r. hostia.jpg (22006 bytes)

Badania wykazały:
Ciało jest prawdziwym ciałem. Krew jest prawdziwą krwią. Ciało stanowią tkanki mięśnia sercowego (miocardium). Ciało i Krew należą do gatunku ludzkiego. Ciało i Krew mają tę samą grupę krwi (AB). W Krwi odnalezione zostały proteiny z takimi stosunkami procentowymi, jakie znajdują się w obrazie osoczo-proteinowym normalnej, świeżej krwi.
W Krwi odnaleziono także minerały: chlorki, fosfor, magnez, potas, sód i wapń.
Dobra konserwacja Ciała i Krwi, pozostawionych w stanie naturalnym przez dwanaście wieków i wystawionych na działanie czynników atmosferycznych i biologicznych, jest zjawiskiem nadzwyczajnym, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że w tkankach mięśnia sercowego, z których się składa Ciało Cudownej Hostii nigdy nie znaleziono żadnych śladów soli lub materiałów konserwujących, używanych nawet w dawnych czasach w celach mumifikacji. Krew zaś, gdyby była wzięta z martwego ciała szybko uległaby rozkładowi.
Ostatecznie można powiedzieć, że nauka dała w odpowiedź pewną i wyczerpującą o prawdziwości Cudu Eucharystycznego z Lanciano.
Być może ktoś, podążając wakacyjnymi szlakami, dotrze i do Lanciano we Włoszech. Zachęcamy pielgrzymujących do złożenia hołdu przechowywanym w tej miejscowości z należną czcią dowodom Przeistoczenia, które dokonuje się w czasie każdej Eucharystii sprawowanej w Kościele katolickim oraz prawosławnym.

Adres: Santuario del Miracolo Eucaristico Frati Minori Conventuali 66034 Lanciano (CH) Włochy Tel.: (0872)23289(0872)23289


Wybory Prezydenta
Rzeczypospolitej Polskiej

2015

Wyniki

Zbiorcze statystyki głosowania

Liczba uprawnionych do głosowania
30709281
Liczba kart ważnych
16993169
Liczba wysłanych pakietów wyborczych
56845
Liczba głosów ważnych
16742938
Liczba głosów nieważnych
250231

Frekwencja w Polsce

Duda Andrzej Sebastian
Komorowski Bronisław Maria

Wyniki wyborów

Zobacz szczegóły klikając na nazwisko wybranego kandydata

Lp Imię i nazwisko Liczba oddanych głosów Wynik wyborczy (%)
1 Duda Andrzej Sebastian 8630627
51.55%
2 Komorowski Bronisław Maria 8112311
48.45%
Copyright © 2015
Państwowa Komisja Wyborcza, ul. Wiejska 10, 00-902 Warszawa, Tel. 22 695 25 44, Fax. 22 622 35 71

Biuro Prasowe, tel. +48 510 187 937, www.pkw.gov.pl

wykonanie: bprog.pl

Koszmarna kadencja

Dlaczego Bronisław Komorowski nie powinien już być prezydentem?

24 maja Polacy podejmą decyzję, jakiego chcą mieć prezydenta: młodego, dobrze wykształconego, kierującego się w życiu trwałymi zasadami i umiejącego godnie zachować się w każdej sytuacji, czy też jego całkowite przeciwieństwo, którego możliwości poznaliśmy przez ostatnich pięć lat. Krótko mówiąc, czy nadal będziemy się wstydzić za głowę państwa, czy jednak wybierzemy całkowicie nową jakość – prezydenta na miarę wyzwań XXI wieku, jakie stoją przed dużym krajem w środku Europy. Nie mając wątpliwości, że takim prezydentem może być tylko Andrzej Duda, przypominamy najważniejsze momenty pierwszej i – miejmy nadzieję – jedynej kadencji Bronisława Komorowskiego.

Rok 2010

10 kwietnia – kilka godzin po katastrofie smoleńskiej marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, nie czekając na oficjalne potwierdzenie zgonu Lecha Kaczyńskiego, przejął obowiązki prezydenta RP. Marszałek od razu powołał Jacka Michałowskiego na szefa Kancelarii Prezydenta i gen. Stanisława Kozieja na szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

7 maja – marszałek Komorowski powołał gen. Mieczysława Cieniucha na stanowisko szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. 20 maja mianował też nowych szefów rodzajów Sił Zbrojnych: dowódcą Sił Powietrznych został gen. Lech Majewski, dowódcą Wojsk Lądowych – gen. Zbigniew Głowienka, a dowódcą Operacyjnym Sił Zbrojnych – gen. Edward Gruszka. 25 czerwca nowym dowódcą Marynarki Wojennej został admirał Tomasz Mathea. Cieniuch, Majewski i Mathea to absolwenci sowieckich akademii wojskowych.

8-9 maja – wizyta marszałka Komorowskiego w Moskwie na obchodach 65. rocznicy zakończenia II wojny światowej. Marszałek spotkał się z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem i wręczył odznaczenia grupie obywateli tego kraju.

20 maja – marszałek Komorowski powołał nową Radę Bezpieczeństwa Narodowego, w większości złożoną z polityków koalicji PO-PSL.

27 maja – marszałek Komorowski wyznaczył byłego premiera Marka Belkę, wieloletniego działacza PZPR i SLD, jako kandydata na stanowisko prezesa Narodowego Banku Polskiego. 10 czerwca Sejm głosami PO i SLD zaakceptował tę kandydaturę.

7 lipca – zaraz po zwycięstwie w II turze wyborów prezydenckich, ku powszechnemu zaskoczeniu nawet liderów PO, tuż przed złożeniem funkcji marszałka Sejmu Bronisław Komorowski powołał swoich bliskich współpracowników, Jana Dworaka i Krzysztofa Lufta, w skład nowej Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

10 lipca – w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” Bronisław Komorowski na pytanie o krzyż ustawiony przed Pałacem Prezydenckim po katastrofie smoleńskiej odpowiedział: „Pałac Prezydencki jest sanktuarium państwa. Krzyż, co było zrozumiałe, postawiono w nastroju żałoby, lecz żałoba minęła i trzeba te sprawy porządkować. Krzyż to symbol religijny, więc zostanie we współdziałaniu z władzami kościelnymi przeniesiony w inne, bardziej odpowiednie miejsce”. Słowa te rozpoczęły długotrwały konflikt wokół krzyża. 21 lipca Kancelaria Prezydenta, Kuria Metropolitarna Warszawska i organizacje harcerskie zawarły porozumienie w sprawie przeniesienia krzyża do kościoła Św. Anny, ale podjęta 3 sierpnia próba przeniesienia została przerwana wskutek protestów obrońców krzyża. W następnych dniach przed Pałacem, który został otoczony stalowym płotem, odbywały się manifestacje zwolenników i przeciwników obecności krzyża w tym miejscu, wielokrotnie dochodziło do interwencji policji, aż wreszcie 16 września minister Jacek Michałowski przeniósł krzyż do kaplicy pałacowej. Bronisław Komorowski oświadczył wówczas, że dalsze pozostawanie krzyża przed Pałacem „groziłoby daleko idącymi stratami dla autorytetu państwa i Kościoła”. 10 listopada krzyż w tajemnicy został przeniesiony do kościoła Św. Anny.

20 września – prezydent Komorowski powołał Edwarda Zalewskiego w skład Krajowej Rady Prokuratury. Zalewski, dawny PRL-owski prokurator i członek PZPR, były prokurator krajowy w rządzie Tuska, konkurent Andrzeja Seremeta do funkcji prokuratora generalnego, wkrótce potem został szefem Rady.

24 września – na kilka tygodni przed wyborami samorządowymi prezydent Komorowski wręczył wysokie odznaczenia grupie samorządowców, głównie związanych z koalicją PO-PSL, m.in. Hannie Gronkiewicz-Waltz i Adamowi Struzikowi.

27 września – Bronisław Komorowski powołał lewicowego polityka i historyka, wieloletniego członka PZPR, Tomasza Nałęcza na swojego doradcę ds. historii i dziedzictwa narodowego. W następnych dniach zespół stałych doradców prezydenta zasilili dawni działacze UD i UW: Tadeusz Mazowiecki, Jan Lityński, Henryk Wujec, a ministrem ds. społecznych w Kancelarii Prezydenta została Irena Wóycicka.

10 listopada – w przeddzień Święta Niepodległości Ordery Orła Białego otrzymali: Jan Krzysztof Bielecki, Aleksander Hall, Adam Michnik i bp Alojzy Orszulik.

12 listopada – prezydent Komorowski zgłosił swoją pierwszą inicjatywę ustawodawczą: projekt zmian w konstytucji wiążących się z członkostwem Polski w Unii Europejskiej, w tym umożliwiających przyjęcie waluty euro.

24 listopada – na zaproszenie Bronisława Komorowskiego w posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego wzięli udział byli prezydenci i premierzy III RP, w tym Wojciech Jaruzelski. Posiedzenie było poświęcone zbliżającej się wizycie prezydenta Rosji.

3 grudnia – prezydent powołał Andrzeja Rzeplińskiego, liberalnego prawnika związanego z UW i PO, byłego działacza PZPR, na stanowisko prezesa Trybunału Konstytucyjnego.

6 grudnia – wizyta w Polsce prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa, którą Bronisław Komorowski podsumował słowami: „Niedobra posucha w relacjach polsko-rosyjskich dobiegła końca”. Następnego dnia gościł w Warszawie prezydent Niemiec Christian Wulff, który wziął udział w obchodach 40. rocznicy podpisania układu granicznego między PRL i RFN. Prezydent Komorowski stwierdził, że „polsko-niemieckie pojednanie może stanowić dzisiaj wzorzec dla innych krajów”.

8-10 grudnia – podczas wizyty w USA Bronisław Komorowski rozmawiał z prezydentem Barackiem Obamą. Ku zaskoczeniu, a nawet przerażeniu gospodarza, polski prezydent zaserwował mu takie porównanie: „Bo z Polską i USA to jest, panie prezydencie, jak z małżeństwem. Swojej żonie należy ufać, ale trzeba sprawdzać, czy jest wierna”. Na konferencji prasowej w Waszyngtonie mówił zaś o amerykańskiej obecności wojskowej w kontekście misji w Iraku i Afganistanie: „Kiedy wybieramy się na dalekie polowanie, ważne jest, żeby nasze domy, nasze żony i dzieci były bezpieczne. Wtedy poluje się lepiej”. Zaś w kontekście restrykcyjnych kwestionariuszy wizowych dla ubiegających się o wjazd do USA, które sam musiał wypełnić, Komorowski rzucił: „Ja się nie obrażam. Prostytucji nie uprawiam, ludobójstwa też nie, ale muszę powiedzieć, że jak musiałem wypełnić pytanie, czy nie jestem terrorystą, to ręka mi zadrżała. Nie chciałbym skłamać Stanom Zjednoczonym, a mam pewną wątpliwość. W czasach komunistycznych byłem terrorystą. Tak przynajmniej opiewały niektóre zarzuty formułowane przez prokuratora komunistycznego. Nie wiem, mam pisać prawdę czy nieprawdę w tych kwestionariuszach”. Z kolei w wykładzie, jaki wygłosił w USA, prezydent tłumaczył Amerykanom, czym jest bigos, a także na czym polegało bigosowanie w dawnej Rzeczypospolitej: „Krewka szlachta chwytała za szable i takiego, który psuł ustrój państwa, który psuł prawo, po prostu brała na szable nim zdążył uciec. (…) Nie wiem, jak sobie z tym poradzi Unia Europejska, ale tam jest liberum veto i od czasu do czasu trzeba brać się za bigosowanie”.

Rok 2011

1 stycznia – w wywiadzie dla TVP Info prezydent Komorowski stwierdził, że „w katastrofie smoleńskiej najważniejsze było to, że podjęto próbę lądowania w warunkach klimatycznych braku widoczności, w których absolutnie ta próba lądowania nie powinna mieć miejsca. Wszystkie inne kwestie są to sprawy dodatkowe. One mogły utrudnić sytuację. Ale to jest podstawowy powód i radziłbym nie szukać jakichś ekstranadzwyczajnych wytłumaczeń, bo niestety – w moim przekonaniu – sprawa jest w sposób arcybolesny prosta”.

7 stycznia – prezydent skierował do Trybunału Konstytucyjnego ustawę zmniejszającą o 10 proc. zatrudnienie w administracji państwowej. Była to pierwsza ustawa, której podpisania odmówił Bronisław Komorowski.

7 lutego – z udziałem prezydentów Polski i Francji oraz pani kanclerz Niemiec odbył się w Wilanowie szczyt Trójkąta Weimarskiego. Bronisław Komorowski popełnił dwie szokujące gafy dyplomatyczne, pozostawiając prezydenta Sarkozy’ego na deszczu, choć sam schronił się pod parasolem z Angelą Merkel, a po wejściu do pałacu rozsiadł się w fotelu, nie czekając na swoich gości.

17 marca – w związku z trzęsieniem ziemi i tsunami w Japonii Bronisław Komorowski wraz z żoną wpisali się w ambasadzie Japonii w Warszawie do księgi kondolencyjnej. Lakoniczny wpis zawierał dwa błędy ortograficzne, gdyż prezydent jednoczył się z ofiarami katastrofy „w bulu i w nadzieji”.

4-5 maja – wizyta w Polsce szwedzkiej pary królewskiej. Kolejna gafa dyplomatyczna Komorowskiego, który podczas uroczystego obiadu wzniósł toast kieliszkiem królowej.

10 lipca – doradcy prezydenta, Tadeusz Mazowiecki i Tomasz Nałęcz, uczestniczyli w obchodach 70. rocznicy mordu Żydów w Jedwabnem. W liście odczytanym przez Mazowieckiego Bronisław Komorowski napisał: „W tej stodole w Jedwabnem sprawcy, sami tego nie rozumiejąc, podpalili wielowiekowe ideały Rzeczypospolitej. (…) Odczuwamy do dziś ból i wstyd z powodu tego, co się wtedy stało. (…) Naród ofiar musiał uznać tę niełatwą prawdę, że bywał także sprawcą”.

13 września – podczas wizyty w Strasburgu prezydent Komorowski stwierdził, że referendum w sprawie wejścia Polski do strefy euro nie byłoby konieczne: „Polska w zasadzie już to referendum przeprowadziła, bo przeprowadziła referendum na temat członkostwa w UE i ono wypadło pozytywnie; społeczeństwo dało mandat na podpisanie traktatu, gdzie jest zapisane także wejście Polski do strefy euro. Oczywiście można myśleć i o drugim referendum, tylko pytanie: ile trzeba by zrobić referendów, by usatysfakcjonować przeciwników wejścia Polski do UE, a w szczególności przeciwników wejścia do strefy euro. Wydaje mi się, że jest to zadanie niewykonalne”.

Rok 2012

8 stycznia – prezydent Komorowski wraz z żoną odwiedzili telewizyjne studio Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Para prezydencka objęła honorowy patronat nad XX Finałem WOŚP. Przez dwa kolejne dni po zmierzchu na fasadzie Pałacu Prezydenckiego rozbłyskało logo Orkiestry, co stało się tradycją w kolejnych latach.

1 lutego – Bronisław Komorowski podpisał dokument o powołaniu płk. Jerzego Artymiaka na stanowisko naczelnego prokuratora wojskowego. Artymiak zastąpił gen. Krzysztofa Parulskiego, który stracił stanowisko w wyniku konfliktu z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem. Zaoczne powołanie Artymiaka powszechnie odczytano jako wyraz niezadowolenia prezydenta, który od początku popierał Parulskiego, PRL-owskiego prokuratora wojskowego i krytyka rządów PiS, awansując go do stopnia generała, na co nie chciał się wcześniej zgodzić Lech Kaczyński.

4 października – prezydent Komorowski podpisał nową ustawę o zgromadzeniach, której projekt sam zgłosił po obchodach Święta Niepodległości w 2011 r. Ustawa znacznie ograniczała swobodę manifestacji i zgromadzeń publicznych, m.in. zakazując organizowania dwóch lub więcej zgromadzeń w tym samym miejscu i czasie oraz wprowadzając odpowiedzialność karną organizatorów manifestacji za niezgodne z prawem działania uczestników.

24 października – na prośbę Aleksandra Kwaśniewskiego prezydent Komorowski przyjął grupę byłych prezydentów kilku krajów, działających w Światowej Komisji ds. Polityki Narkotykowej. Komisja, sponsorowana przez George’a Sorosa, walczy o legalizację narkotyków w skali globalnej.

11 listopada – w obliczu frekwencyjnych sukcesów corocznego Marszu Niepodległości, organizowanego przez środowiska narodowe, prezydent Komorowski zorganizował własny marsz pod hasłem „Razem dla Niepodległej”, w którym uczestniczyli głównie zwolennicy obecnej władzy. W czasie tego marszu Bronisław Komorowski wraz z wybranymi politykami składał kwiaty przed kolejnymi pomnikami zasłużonych Polaków, m.in. przed pomnikiem Witosa prezydentowi towarzyszyli Władysław Bartoszewski i liderzy PSL, a przed pomnikiem Dmowskiego – Maciej i Roman Giertychowie, Michał Kamiński i Aleksander Hall. Takie marsze prezydent organizował także w latach 2013 i 2014.

Rok 2013

2 maja – para prezydencka wzięła udział w marszu „Orzeł może”, zorganizowanym przez „Gazetę Wyborczą” i radiową Trójkę. Kulminacyjnym punktem marszu było uroczyste odsłonięcie przed Pałacem Prezydenckim dwumetrowego orła z białej czekolady. Prezydent podziękował organizatorom akcji za „propozycję nieco zmodyfikowanego sposobu obchodzenia polskiej tradycji, ukazywania polskich symboli narodowych”.

26 czerwca – prezydent Komorowski zawetował uchwaloną przez wszystkie kluby sejmowe (oprócz PO) ustawę o ustroju sądów powszechnych, która przywracała kilkadziesiąt sądów rejonowych zlikwidowanych rozporządzeniem ministra Jarosława Gowina. Platformie udało się w Sejmie podtrzymać weto prezydenta i obronić „reformę” Gowina.

11-14 lipca – podczas obchodów 70. rocznicy antypolskiej rzezi na Wołyniu prezydent Komorowski konsekwentnie używał określenia „zbrodnia o znamionach ludobójstwa”. Ta delikatność wobec Ukraińców niewiele pomogła, gdyż podczas obchodów w Łucku Komorowskiemu nie towarzyszył prezydent Ukrainy, za to jeden z młodych Ukraińców rzucił w polskiego prezydenta jajkiem.

24 lipca – prezydent Komorowski ratyfikował tzw. pakt fiskalny, który wymuszał większą dyscyplinę w finansach publicznych wszystkich krajów UE, a także wprowadzał sankcje za niestosowanie się do reguł paktu.

7 sierpnia – w wywiadzie dla TVP1 Bronisław Komorowski oświadczył, że nie weźmie udziału w referendum dotyczącym odwołania prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Niedługo potem prezydent złożył do Sejmu projekt ustawy podwyższającej próg frekwencji wymaganej do tego, aby referendum w sprawie odwołania włodarza miasta lub gminy było ważne.

21 września – Bronisław Komorowski wziął udział w uroczystej premierze filmu Andrzeja Wajdy „Wałęsa. Człowiek z nadziei”, która odbyła się w Teatrze Wielkim w Warszawie. Prezydent powiedział o filmie: „To prawdziwa opowieść o tym, jak udało się uciec do lepszego świata. (…) Tworzyć on będzie nie tylko naszą wiedzę, a szczególnie wiedzę młodego pokolenia, o tych niezwykłych czasach, ale już dosyć odległych. Będzie także utrwalał nasze wewnętrzne przekonanie, że wszyscy jako naród powinniśmy być wdzięczni i okazywać wdzięczność Panu Bogu za to, że się udało, Lechowi Wałęsie, że potrafił w niełatwych sytuacjach znaleźć odpowiednio dobrą i odważną drogę”.

7 października – po spotkaniu z prezydentem Ukrainy Wiktorem Janukowyczem Bronisław Komorowski oświadczył, że oba kraje „ciężko i wydaje się, że owocnie pracują na sukces listopadowego szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie”. Prezydent Komorowski powiedział też, że „z prawdziwą satysfakcją” podpisał z Janukowyczem „Program współpracy Rzeczypospolitej Polskiej i Ukrainy w latach 2013-2015”, gdyż plan ten zakładał „optymistyczny wariant współpracy między Polską jako członkiem UE a Ukrainą jako krajem stowarzyszonym”. „Oczywiście współpraca dwustronna, bilateralna polsko-ukraińska jest wartością samą w sobie w każdej sytuacji politycznej” – dodał Komorowski. Szczyt w Wilnie okazał się jednak całkowitą porażką polskiej polityki, ponieważ Janukowycz odmówił podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE, co doprowadziło do rewolucji na kijowskim Majdanie i obalenia prezydenta Ukrainy, z którym Komorowski od początku utrzymywał bliskie relacje.

3 listopada – w dniu śmierci Tadeusza Mazowieckiego prezydent Komorowski wprowadził żałobę narodową, a uroczystościom pogrzebowym byłego premiera i doradcy Komorowskiego nadano charakter obchodów państwowych.

13 listopada – Trybunał Konstytucyjny orzekł, że prezydent Komorowski powinien był udostępnić w 2011 r. opinie dotyczące zmian w OFE. Sędziowie uznali, że nie ma powodu, by konstytucyjne prawo do uzyskiwania informacji o działalności organów władzy publicznej nie odnosiło się do działań prezydenta. Udostępnienia opinii, na których opierał się Komorowski przed podpisaniem ustawy, żądało Forum Obywatelskiego Rozwoju, ale Kancelaria Prezydenta odwoływała się od kolejnych – pozytywnych dla FOR – decyzji sądów administracyjnych w tej sprawie.

14 grudnia – na nowo utworzone stanowisko Dowódcy Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych, czyli najwyższego dowódcy w Wojsku Polskim, prezydent powołał gen. Lecha Majewskiego, absolwenta Wojskowej Akademii Lotniczej ZSRR.

20 grudnia – prezydent powołał swojego przedstawiciela do Rady Polityki Pieniężnej. Został nim doradca Komorowskiego, Jerzy Osiatyński, były polityk UD i UW oraz minister finansów w rządzie Hanny Suchockiej.

Rok 2014

7 lutego – w wywiadzie dla TVP Info Bronisław Komorowski odniósł się do swojego głosowania przeciwko likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych w 2006 r.: „Mam swoją satysfakcję, że się wtedy zachowałem nie tylko przyzwoicie, ale mądrze i przewidująco. Bo wiedziałem, komu ta ustawa oddaje w ręce tak delikatne narzędzie i tak ważne, jak wywiad polski. Wiedziałem, że to są ręce nieodpowiedzialne i ręce potencjalnego szkodnika. I tak się stało”. Prezydent stwierdził, można było zlikwidować WSI np. przez rozdzielenie wywiadu i kontrwywiadu oraz stworzenie dla każdej służby odrębnego pionu technicznego, „ale zlikwidować poprzez ujawnienie aktywów, przez skrzywdzenie ludzi, poprzez rzucenie oskarżeń bez pokrycia, które nigdy nie znalazły potwierdzenia w żadnym procesie sądowym, o najstraszniejsze zbrodnie wobec ojczyzny – to jest niegodziwość, głupota i brak odpowiedzialności”.

9 maja – podczas uroczystości z okazji 25-lecia „Gazety Wyborczej” Bronisław Komorowski podziękował całemu środowisku „GW” „za zaangażowanie w walkę o wolność”. Prezydent przyznał ordery i odznaczenia 40 dziennikarzom tej gazety.

30 maja – prezydent wziął udział w uroczystościach pogrzebowych gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Przemawiając nad jego trumną w Katedrze Polowej Wojska Polskiego, Bronisław Komorowski stwierdził: „Szacunek dla majestatu śmierci nie powinien podlegać ograniczeniom, redukcji z powodu ocen politycznych. Majestat demokratycznej i niepodległej Polski powinien być umacniany poprzez okazywanie szacunku zmarłemu prezydentowi, nawet, a może właśnie szczególnie wtedy, gdy politycznie tak wiele dzieli. Dlatego żegnam dzisiaj prezydenta czasów przełomu ustrojowego w Polsce, Wojciecha Jaruzelskiego, polityka mającego swój istotny udział w umożliwieniu pójścia przez Polskę drogą głębokich reform ustrojowych po wyborach 1989 roku”. Komorowski dodał, że jako Zwierzchnik Sił Zbrojnych żegna „zasłużonego żołnierza frontowego, który na polu walki z hitlerowskim najeźdźcą dał dowody żołnierskiego męstwa i poświęcenia dla ojczyzny”.

4 czerwca – prezydent hucznie celebrował rocznicę wyborów z 1989 r., określaną przez niego jako „25-lecie Polskiej Wolności”. Oprócz wystąpienia przed Zgromadzeniem Narodowym i uroczystości na Placu Zamkowym w Warszawie z udziałem m.in. prezydenta USA Baracka Obamy, Bronisław Komorowski wraz z prezydentem Niemiec Joachimem Gauckiem wzięli udział w nadaniu Autostradzie A2 nazwy „Autostrada Wolności” oraz wspólnie zasadzili „Dąb Wolności”. Przy tej okazji Komorowski oświadczył: „Powinniśmy stale pamiętać, że wielkim dobrodziejstwem wolności jest także pojednanie, współpraca, przyjaźń polsko-niemiecka, podobnie jak pojednanie i przyjaźń polsko-ukraińska”. I dodał: „Chciałbym, aby ta Autostrada Wolności, idąca na Wschód i na Zachód z Polski, przypominała Polakom, że nasza droga na zachód zawsze wiedzie przez Niemcy, a Niemcom – że droga na wschód zawsze będzie prowadziła przez Polskę”.

19 listopada – trzy dni po wyborach samorządowych, których uczciwość wzbudziła powszechne wątpliwości, prezydent spotkał się z prezesami Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego, by ustalić zmiany w składzie Państwowej Komisji Wyborczej. Po tym spotkaniu Bronisław Komorowski oświadczył: „Nie ma zgody na kwestionowanie uczciwości wyborów, na przykład przez lansowanie szkodliwej tezy o konieczności powtórzenia wyborów. To odmęty szaleństwa”. Stwierdził też, że „gwarantami bezstronności, uczciwości i legalności wyborów są właśnie członkowie PKW, wyjątkowo doświadczeni prawnicy, ale niewątpliwie nie są to specjaliści od zarządzania”.

Rok 2015

27 lutego – podczas wizyty w Japonii Bronisław Komorowski odwiedził tamtejszy parlament, gdzie stanął na fotelu dla sprawozdawcy i krzyczał do szefa BBN Stanisława Kozieja, który robił mu zdjęcia: „Chodź, szogunie!”.

23 marca – w „Gazecie Wyborczej” ukazał się artykuł Bronisława Komorowskiego, w którym zarysował on nowy podział sceny politycznej: „Ostatnie tygodnie wyraźnie pokazały, że spór przebiega wzdłuż nowej linii – Polski racjonalnej w kontrze do Polski radykalnej”. „Polska racjonalna to Polska dumna ze swoich współczesnych sukcesów i szukająca najlepszych rozwiązań dla czekających ją wyzwań. To Polska dumna ze swoich tradycji i z osiągnięć 25 lat Wolności. To Polska przyszłości. Polska radykalna to Polska pogrążona w rozpamiętywaniu historycznych krzywd i żyjąca głównie przeszłością” – napisał prezydent.

9 kwietnia – w przemówieniu wygłoszonym na forum Rady Najwyższej Ukrainy Bronisław Komorowski szeroko podkreślał „wspólnotę doświadczeń historycznych” obu narodów, zupełnie przemilczając ludobójstwo ukraińskich nacjonalistów na Polakach. Prezydent stwierdził jedynie ogólnikowo: „Tragiczne apogeum konfliktu nastąpiło w latach II wojny światowej, gdy przelało się tyle niewinnej krwi polskiej i ukraińskiej”. Tego samego dnia ukraiński parlament przyjął pakiet ustaw „dekomunizacyjnych”, wśród których znalazła się ustawa uznająca OUN-UPA za „formację walczącą o niepodległość kraju”.

Opr. Paweł Siergiejczyk

Czytaj najnowszy numer tygodnika “Nasza Polska”  nr 2018 (1018) z 19 maja 2015 .

Za: Nasza Polska (22 maj 2015)


 

Polska jako rekompensata dla Żydów. Grzegorz Braun analizuje sytuację międzynarodową

– Imperium amerykańskie nie włącza istnienia suwerennego państwa polskiego do swej racji stanu – uważa Grzegorz Braun, który w rozmowie z Agnieszką Piwar szczegółowo analizuje międzynarodową sytuację oraz zbliżającą się wojnę między światowymi mocarstwami. W tych rozgrywkach deserem dla Żydów ma być właśnie Polska.

Wielokrotnie wyrażał Pan przekonanie, że w państwo polskie nie istnieje, a na naszym terytorium, kosztem narodu polskiego realizowany jest całkiem inny projekt polityczny – ?

Owszem, tak to nazywam: „KONDOMINIUM ROSYJSKO-NIEMIECKIE POD ŻYDOWSKIM ZARZĄDEM POWIERNICZYM” – to jest scenariusz da nas przewidziany. Przez kogo? Przez międzynarodowe konsorcjum naszych tradycyjnych zaborców i okupantów. Że Moskwa i Berlin robią wszystko, by zgodnie układać wzajemną współpracę – to widać gołym okiem. Było by pół biedy, gdyby oba te kraje sięgały do głębi swych własnych najwspanialszych tradycji. Ale jedni i drudzy upierają się czerpać bardzo płytko – horyzonty ich racji stanu zakreślają więc z jednej strony Piotr i Katarzyna do spółki ze Stalinem, a z drugiej – paru kolejnych Fryderyków i Bismarck ze Stresemannem. Że ta współpraca jest ostatecznie zawsze po naszym trupie – to wiadomo z historii. Dlatego trafna była wstępna diagnoza pana premiera Jarosława Kaczyńskiego, który przed paru laty wspominał właśnie o istnieniu „kondominium rosyjsko-niemieckim” na naszym terytorium. Ja jednak czuję się w obowiązku tę diagnozę twórczo rozwinąć i uzupełnić o „żydowski zarząd powierniczy”. Bo jeśli dostrzegamy, że na post-peerelowskiej scenie politycznej działają niemal ostentacyjnie: partia ruska i partia pruska, to zachowując uczciwość intelektualną musimy też zauważyć partię interesów żydowskich. To jest oczywiście ten słoń w menażerii, którego większość uczestników życia publicznego usilnie stara się nie zauważać. Czemu? Bo jest oczywistym, że to w sposób szczególny zagraża śmiercią – co najmniej cywilną. Tymczasem bez uwzględnienia tego kluczowego, śmiem twierdzić, elementu, wszelkie dalsze dywagacje tracą spójność. Czytaj dalej

Wychodzimy z okopów! – Grzegorz Braun

Szczęść Boże!
Szanowni Państwo, Drodzy Przyjaciele,

Dziękuję Wam za wsparcie. Dziękuję za wszystkie zebrane podpisy i oddane głosy. Dziękuję za trud organizacji wielu dziesiątek spotkań i kolportażu setek tysięcy ulotek. Nota bene: na konto mojego komitetu wyborczego wpłynęły 243 tysiące złotych – wszystkim donatorom: Bóg zapłać! Dziękuję realizatorom internetowych transmisji telewizyjnych i radiowych i autorom filmów rekomendujących moją kandydaturę. Przede wszystkim jednak, serdecznie dziękuję za modlitwę, której w naszej kampanii, chwalić Boga, nie brakowało.

Odpowiadając na wielokroć ponawiane w ostatnich dniach pytanie o mój udział w drugiej turze wyborów [...], wyjaśniam, co następuje. 1/ Pozostaję niezmiennie krytycznym recenzentem dotychczasowego dorobku mojego Sz. Kontrkandydata, pana Andrzeja Dudy, jak zresztą całej jego formacji politycznej. 2/ 24 maja oddam nań głos [...]

 

Komunikat Państwowej Komisji Wyborczej przyznaje mi ostatecznie 0,83% głosów – na takim więc poziomie urealnia się na razie perspektywa odzyskiwania katolickiego państwa narodu polskiego na ścieżce demokratycznej :-) Możemy oczywiście poprawiać sobie samopoczucie przez porównanie z wynikami innych moich Szanownych Kontrkandydatów, którzy mając do dyspozycji zaprawione w bojach aparaty partyjne osiągnęli znacznie mniej, lub niewiele więcej. Ale lepiej będzie rachować własne siły na własne zamiary.

My bowiem istotnie nie walczymy o procenty – walczymy o duszę narodu. Jakiż jej stan ujawnił się właśnie? Z jednej strony okazało się, że zjednoczony front przemilczenia i manipulacji jest szerszy, niż można bylo przypuszczać. Od lewa do prawa, od mediów jawnie antypolskich i antycywilizacyjnych, po p.o. prawicowych i katolickich – dominowała po prostu cisza w eterze, z rzadka przerywana jawnym kłamstwem i szyderstwem z programu integralnie niepodległościowego, wolnościowego i katolickiego.

Osobiście zaliczam to zresztą do pozytywów bilansu tego „rozpoznania bojem”, które wspólnie przeprowadziliśmy: lepiej orientujemy się teraz, kto jest kim na polskiej scenie i komu na czym zależy. To powinno nas ostatecznie uwolnić od złudnej nadziei, że Polskę „załatwi nam” ktoś z góry, z Warszawy, albo może jakiejś innej stolicy. Z drugiej strony jednak – nasze własne niedostatki pokazały, jak daleka droga dzieli nas od defensywnego „patriotyzmu przetrwania”, do ofensywnego „patriotyzmu działania”.

Nie ma więc na co czekać – trzeba wychodzić z okopów i ruszać w pole. Bo jeśli sami nie obronimy cywilizacji na naszym terytorium – to już teraz wiemy na pewno – z nikąd nie będzie odsieczy. Na dłuższą metę nie może temu zadaniu podołać żadne, choćby najbardziej entuzjastyczne „pospolite ruszenie”. Potrzebni są zawodowcy – sprofesjonalizowane „hufce”, które prowadzić będą systematyczną akcję „BUDZENIA ŚPIĄCYCH RYCERZY”. Licząc na Wasz udział w tym właśnie dziele zapraszam na stronę: www.pobudka.org

Z poważaniem,
Grzegorz Braun

P.S.
Odpowiadając na wielokroć ponawiane w ostatnich dniach pytanie o mój udział w drugiej turze wyborów najwyższego urzędnika w państwie, wyjaśniam, co następuje. 1/ Pozostaję niezmiennie krytycznym recenzentem dotychczasowego dorobku mojego Sz. Kontrkandydata, pana Andrzeja Dudy, jak zresztą całej jego formacji politycznej. 2/ 24 maja oddam nań głos, ponieważ nie wyznaję zasady „im gorzej, tym lepiej” – a informuję o tym publicznie, ponieważ staram się nie być hipokrytą. 3/ Mam nadzieję, że mój Sz. Kontrkandydat pozostanie przynajmniej w jakiejś mierze zakładnikiem własnych słów o potrzebie obrony wolności, własności i godności Polaków – tych deklaracji, które choć dalekie od jednoznaczności, dają nam jednak możliwość „łapania go za słowo” w sprawach fundamentalnie istotnych: obrony życia, obrony ziemi, obrony suwerenności (także np. walutowej) narodu polskiego. I z tego proszę go w przyszłości skrzętnie rozliczać.
G.B.

Wilanów, 12 maja A.D. 2015

Gdyby wybory odbyły się tylko w Opolskiem – Kukiz byłby w drugiej turze. Gdyby w Toronto – Braun

Niezwykle ciekawe są wyniki wyborów prezydenckich w poszczególnych regionach. Potwierdza się, że mieszkający za oceanem Polacy są znacznie bardziej konserwatywni od emigrantów żyjących w państwach europejskich. Polska zaś – jak zdążyliśmy już do tego przywyknąć – podzieliła się w swych wyborach na pół.

Prezydent Bronisław Komorowski zwyciężył w dziewięciu województwach, Andrzej Duda w ośmiu, ale za to bardziej zdecydowanie. Zachodnie województwa pozostają wierne PO – wschód i centrum głosowało na kandydata PiS.

Co ciekawe, gdyby wybory odbyły się tylko w województwie Opolskim, w drugiej turze z obecnym prezydentem (Komorowski dostał tam niemal 42 proc. głosów), zmierzyłby się nie Andrzej Duda (zaledwie 19,8 proc.) ale Paweł Kukiz. Popularny muzyk otrzymał w swym mateczniku aż 26,3 proc. głosów.

Powoli spływają wyniki wyborów z zagranicy. W USA i Kanadzie triumfował Andrzej Duda, tylko w niektórych okręgach nie osiągnął ponad 50 proc. głosów. Tak było m.in. w okręgu Toronto, gdzie 10 proc. głosów otrzymał Grzegorz Braun – który rozpoczął kampanię wyborczą właśnie przez tournée po Ameryce Północnej.

Wiadomo już też, że Bronisław Komorowski zajął pierwsze miejsce wśród Polaków głosujących na Białorusi. Oddano na niego 96 spośród 211 głosów – wynika z danych uzyskanych z komisji wyborczych.

Źródło: TVP INFO, niezalezna.pl

kra

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2015-05-11)


Grzegorz Braun na piątym miejscu wśród młodych wyborców. „Polacy budzą się ze snu”

Grzegorz Braun podsumował swój udział w wyborach. Podziękował za głosy i zauważył, że „Rodacy budzą się z długiego snu”.

„Dziękuję Kochani za głosy. Jak widzimy, w naszej kochanej Ojczyźnie, nasi Rodacy budzą się z długiego snu. To początek zmian. Początek dobrych zmian. Trend jest pro Polski. Szczęść Boże dla nas i dla naszej Ojczyzny” – tymi słowami Grzegorz Braun zakończył na Facebooku przygodę z wyborami prezydenckimi 2015 r.

W rozmowie z Agnieszką Piwar po ogłoszeniu wyborów, Grzegorz Braun przyznał, że największym sukcesem w jego kampanii wyborczej jest odczarowanie kilku haseł, które do tej pory nie miały prawa pojawiać się w obiegu publicznym, mimo iż „embargo informacyjne pozostało bardzo szczelne”.

Grzegorz Braun otrzymał 1,1 proc. głosów. Przy frekwencji oscylującej wokół 50 proc. oznacza to, że kandydata tego poparło ponad 150 tys. ludzi.

Co ciekawe, wśród najmłodszych wyborców – jak wynika z badań sondażowych – Grzegorz Braun otrzymał piąty wynik – po Pawle Kukizie, Korwinie-Mikke, Andrzeju Dudzie i Bronisławie Komorowskim. Według danych publikowanych przez TVP INFO wśród uczniów, studentów i ludzi młodych miało poprzeć go 2,8 proc. głosujących.

kra

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2015-05-11)


Zestawienie telewizyjnego czasu antenowego kandydatów na Prezydenta RP

Tabela powstała na podstawie zestawienia czasu wystąpień przedstawicieli władz państwowych (rząd, prezydent), partii politycznych, związków zawodowych i związków pracodawców w programach ogólnopolskich TVP S.A w audycjach publicystycznych i informacyjnych w roku 2015. (Źródło: CentrumInformacjiTVP.pl)

Kandydaci w TVP Info Marzec Kwiecień (do 3 maja) Razem
Komorowski (jako kandydat) 03:15:57 5:08:01 8 godz 23 min 58 sek
Komorowski (jako Prezydent) 03:12:56 0:33:13 3 godz 46 min. 9 sek
Palikot 01:17:49 1:07:50 2 godz 25 min. 39 sek
Jarubas 01:30:33 1:33:04 2 godz 23 min. 37 sek
Duda 00:22:20 0:59:29 1 godz 21 min. 48 sek
Ogórek 00:59:44 0:47:47 1 godz 47 min. 31 sek
Kukiz 00:19:25 0:35:58 55 min. 23 sek
Wilk 00:01:27 0:53:00 54 min. 27 sek
Kowalski 00:00:14 0:40:35 40 min. 49 sek
Korwin-Mikke 00:07:17 0:29:50 37 min. 7 sek
Tanajno 00:00:00 0:05:26 00:05:26
Braun 00:00:00 0:00:00 0:00:00

Źródło tabeli: Strona prof. Mirosława Dakowskiego (11.05.2015)

 

Dwaj papieże, dwa nauczania — któremu powinniśmy wierzyć? – Michael Matt

„Udałem się do Turcji jako pielgrzym, a nie jako turysta. Kiedy wszedłem do meczetu, nie mogłem powiedzieć: «Teraz jestem turystą». Nie, miało to charakter całkowicie religijny. I wówczas wydarzyło się coś wspaniałego!” – powiedział papież Franciszek podczas konferencji prasowej w trakcie lotu powrotnego z Turcji do Rzymu, 30 listopada 2014 roku.

„Mufti udzielił mi obszernych wyjaśnień, z wielką pokorą i posiłkując się Koranem, który mówi o Maryi i Janie Chrzcicielu. Wyjaśnił mi to wszystko (…) W pewnym momencie poczułem potrzebę modlitwy. Zapytałem go: «Pomodlimy się przez chwilę?». A on odpowiedział: «Tak, tak». Modliłem się o pokój dla Turcji, za muftiego, za wszystkich ludzi i za siebie samego, tak jak dyktowało mi serce (…) Modliłem się serdecznie (…) Modliłem się przede wszystkim o pokój i mówiłem: «Panie, połóż kres wszystkim tym wojnom!». Tak więc była to chwila szczerej modlitwy (…)” – dodał papież Franciszek. Czytaj dalej

Ukraina – między Czerwonym Smokiem a Czarną Panterą

Tekst zdjęty z portalu Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy http://gloria.tv/media/Q3APSshn66M

Grzegorz Musiał

Światem rządzą inne osobistości, niż wyobrażają sobie ci, którzy nie mogą zajrzeć za jego kulisy”  (Beniamin Disraeli)

 

Chyba już nikt spośród rozumnych Polaków, kto swej wiedzy nie czerpie wyłącznie z politpoprawnych me(n)diów tzw. „głównego ścieku”, nie ma wątpliwości, że Majdańska rewolta na Ukrainie jest dziełem tego samego międzynarodowego lobby ideologicznego, które podobny „gniew ludu” przeciwko „tyranowi” wzniecało kolejno w Iraku, w Libii, Egipcie a obecnie – w imię podobnego „wsparcia”, oferowanego przez „wolny świat” – inspiruje w Syrii rozwałkę do niedawna wolnego i dobrze prosperującego państwa przez tak zwanych „rebeliantów”. Sama amerykańska sekretarz stanu, pani Victoria Nuland, dnia 13 grudnia 2013 r. nie kryła wobec dziennikarzy zgromadzonych w National Press Clubie w Waszyngtonie, że USA „zainwestowało 5 miliardów dolarów w agitację na Ukrainie.”  Ta sama dama została też przypadkiem sfilmowana, gdy rozmawiając z ambasadorem USA na Ukrainie Geoffrey’em Pyattem o „zarządzaniu” tzw. „partiami opozycyjnymi” Ukrainy, wyraziła się: Fuck European Union!” („Pierdo*** UE) wyrażając w ten kulturalny sposób swe niezadowolenie z niedostatecznego, w porównaniu z USA, zaangażowania Brukseli w obalenie dotychczasowych władz na Ukrainie. W przeciwieństwie bowiem do Amerykanów, których celem jest udostępnienie Ukrainy dla grabieży jej gospodarki i zasobów przez amerykańskie banki i korporacje  oraz wprowadzenie jej do NATO – dla uzyskania baz wojskowych tuż przy rosyjskiej granicy -  Europejczycy zdali sobie sprawę, że zbyt jawne „przejmowanie Ukrainy” może mieć dla nich zgubne skutki, gdyby Rosja zmniejszyła dostawy ropy i gazu ziemnego do Europy. W związku z tym, Unia na jakiś czas podkuliła ogon i przyhamowała w zapędach „demokratyzacyjnych”, a nawet miała ochotę całkiem odstąpić od wywoływania protestów na Ukrainie.

Nowy Porządek Świata

     Celowo napisałem, że to jest środowisko „ideologiczne”, a nie polityczne, gdyż to, co wyprawiają ci poukrywani jako „doradcy”, „eksperci” lub „prezesi” rozmaitych „organizacji ponadnarodowych”, macherzy od wdrażania mniej lub bardziej jawnych  „strategii światowych”,  nie ma już nic wspólnego z tym czy tamtym poważnym politycznym ugrupowaniem, w dawnym sensie tego słowa, z konkretnym  stronnictwem czy  polityczną opcją „prawicową”, „lewicową” lub „liberalną”… Te etykietki można dziś wrzucić do kosza – posługują się nimi, dla mącenia nam w głowach,  już tylko znani z głębi swych przemyśleń tzw. mainstreamowi dziennikarze. Zaś stanowiący jedynie 2% populacji świata, gang globalistycznych „filutów” – wg. terminologii Stanisława Michalkiewicza – to gang najbogatszych łobuzów związanych z domami panującymi, z przemysłem finansowym, ubezpieczeniowym, wydobywczym, farmaceutycznym i naftowym, dążący do wzniecania, gdzie się tylko da, rozruchów, przewrotów, prowokacji – bo, jak mawia stare przysłowie, w mętnej wodzie łowi się najlepiej. Znajdują oni niewysłowioną rozkosz w pociąganiu za sznurki wszelkich wojen, przewrotów, masakr, sycąc się poczuciem wszechwładzy i gardząc wszystkim, co do niedawna stanowiło o potrzebie etyczności w polityce i co łączy się ze świętością praw ludzkich,  samostanowieniem narodów, nienaruszalnością granic,  śmieją się usadowieni wysoko, na swych kapłańskich tronach, z nas, hen na dole, trzymających się wciąż jakichś zasad, podziałów i pojęć, nieprzystających do świata ich absolutnego kosmopolityzmu i odrzuconych chrześcijańskich wartości.

W przemówieniu z 11 września 1992 r. prezydent George Bush senior,  tę chuliganerię światową, której mafia bankierska, nazywana już powszechnie „banksterami”, jest nieledwie małą częścią, malowniczo nazwał Nowym Porządkiem Świata. Zaś jego towarzysz tajnej walki o „tysiąc punktów świetlnych”, Zbigniew Brzeziński, na użytek telewizyjnej gawiedzi, której wszystko można  do ogłupionych rozrywką łbów wcisnąć, Nowym Porządkiem Świata określił „dążenie światowych elit, w kierunku stworzenia systemu światowego, który rozciąga się równomiernie we wszystkich częściach świata,  gdzie władza jest w rękach komunistycznych rządów”. Brzmi to niewinnie, bo niby – skierowane jest to przeciw komunizmowi. Jednak w obecnym świecie, w którym jawnego ustroju komunistycznego już prawie nie ma, ostrze „wolnego świata” – reprezentowanego przez Waszyngton, Izrael i Brukselę –łatwo skierować np. w Putina czy innego legalnie wybranego przywódcę państwowego, jeśli tylko nazwać go „dyktatorem” i oskarżyć o sympatyzowanie z komunizmem (tak było np. z Kaddafim, a teraz jest z Janukowyczem). Taka definicja  Nowego Porządku Światowego – przedstawiająca go jako ruch dobroczynnych „wybrańców”, „obrońców uciśnionych mas”, będący wcieleniem najwyższych ideałów „demokracji” – jest tylko retorycznym frazesem, elementem ogłupiania, które widzimy dziś na Ukrainie i któremu, niestety, ulegli również politycy polscy.  Znacznie brutalniej bowiem, rzeczywiste cele Nowego Porządku Światowego  – jako ruchu wyłonienia nowej arystokracji, mogącej zarządzać ludami, które pozbawia się suwerenności i narodowego samostanowienia, ujawnił inny jego współtwórca, Dawid Rockefeller:

Jesteśmy wdzięczni wydawcom Washington Post, New York Times, Time Magazine i innym wielkim publikacjom, których menadżerowie uczestniczyli w naszych spotkaniach i dotrzymali swych obietnic zachowania dyskrecji przez blisko 40 lat. Byłoby dla nas niemożliwością zrealizowanie naszego planu budowy światowego rządu, jeśli bylibyśmy w tym czasie przedmiotem zainteresowania prasy. Dziś jednak świat jest już dużo bardziej wyrafinowany i przygotowany do organizacji rządu światowego. Idea ponadnarodowej suwerenności elit intelektualnych i światowych bankierów jest z całą pewnością korzystniejsza od narodowego samostanowienia, praktykowanego w minionych stuleciach”. (1991)

I dodaje:

Znajdujemy się na pograniczu globalnej przemiany. Wszystko czego potrzebujemy, to odpowiedni kryzys, a narody zaakceptują Nowy Porządek Świata. (1991)

                                                          Trilateral Commission

Jednym z najpotężniejszych ramion wykonawczych Nowego Porządku Świata jest Komisja Trójstronna (Trilateral Commission) – kolos o ogromnych możliwościach finansowych, kontrolujący dwadzieścia największych światowych koncernów w USA, Europie i Japonii a także większość globalistycznych fundacji, na czele z wszechpotężnym IREXem (odpowiedzialnym za światową indoktrynację globalistyczną, w tym gender). Komisja Trójstronna, założona w 1972 r. przez Dawida Rockefellera, Zbigniewa Brzezińskiego i Henry Kissingera w posiadłości Rockefellerów Hudson Valley jako organizacja prywatna, skupia dziś amerykańskich, europejskich i japońskich technokratów z najwyższych kręgów władzy finansowo-politycznej, stawiając sobie za cel wdrażanie technologii i teorii wspierających hegemonię świata opartego na dominacji wybranych elit technokratyczno -pragmantycznych, a także tworzenie zaplecza tej władzy: biurokracji państwowej, ponadnarodowych korporacji, związków zawodowych, partii politycznych, centrów uniwersyteckich i mediów, sprzyjających tej ideologii. Wśród światowych członków Komisji Trójstronnej, prócz wyżej wymienionych, widzimy Jimmy’ego Cartera czy Billa Clintona; warto też przyjrzeć się polskim nazwiskom: Marka Belki, Janusza Palikota, Wandy Rapaczyńskiej, Andrzeja Olechowskiego czy naczelnego redaktora „Polityki” Jerzego Baczyńskiego. Ich obecność w tym specyficznym gremium daje do myślenia nad wpływem, jaki zapewne wywierają na bieg wielu spraw wewnętrznych i polityki zagranicznej naszego kraju. Pamiętajmy, że parę miesięcy temu, 27 października 2013 r., 37-e Europejskie Spotkanie Komisji Trójstronnej  odbyło się w Krakowie. Na zaproszenie Aleksandra Kwaśniewskiego – członka innego wpływowego gremium globalistów, Rady Atlantyckiej (Atlantic Council) – uczestniczył w nim również minister spraw zagranicznych Ukrainy, Leonid Kożara… Czy w tej sytuacji, podnoszone ostatnio przez  Władimira Putina zarzuty, iż „demonstranci z kijowskiego Majdanu szkoleni byli w Polsce i na Litwie” – brzmią do końca bezpodstawnie?

Trilateral Commission jawi się wiec nie tylko jako ważna, bodaj najważniejsza,  globalna organizacja stapiająca interesy światowych elit politycznych i ekonomicznych dla „akumulacji kapitału w skali globu” – jak opisuje ich cele  opiniotwórcze pismo angielskie „Review of International Studies” (12/1986) – ale jest również „stowarzyszeniem myśli” (tego wyrażenia użył w 1975 r. późniejszy premier Francji, Jacques Chirac). Jest marksistowskim upiorem – światowym „biurem politycznym” globalizmu,  ideologiczną nadbudową dla jednego państwa i jed­nego rządu światowego. W swych książkach, nader szybko tłumaczonych na język polski, Zbigniew Brzeziński szkicuje zarys tego demona, w postaci apodyktycznej, groźnie jednowymiarowej ideologii, która łamie prawa jednostki w imię „praw” jakiegoś zbiorowego molocha,  totalitarnego mechanizmu zarządzania społeczeństwami. W wydanej jeszcze w 1970 r. książce ”Between Two Ages” opisuje on przyszłość Zachodu w erze technokracji, słowami szokującymi każdego zdrowo myślącego mieszkańca planety:

Nad społeczeństwem dominować będzie elita, (…) która, dla osiągnięcia swoich politycznych celów, nie będzie wzbraniać się przed stosowaniem najnowocześniejszych technik kształtowania publicznych zachowań i utrzymywania społeczeństwa pod ścisłą kontrolą i inwigilacją.

      W wydanej siedem lat później  „Wielkiej Szachownicy” – ten sam autor, piórem szaleńca opętanego wizją jakiejś upajającej starcze zmysły globalnej rewolty, kreśli podział świata na 3 makroregiony:  trzy mega-kartele w miejsce dotychczasowego podziału dwuosiowego: USA – ZSRR, mające opierać się na trzech filarach supermocarstw: USA, Eurazji i Japonii. Sam tytuł „Wielka Szachownica” pochodzi od tezy, że świat jest podzielony na figury i zwykłe pionki – czyli państwa i „państewka”. Polsce nie daje się tu nawet statusu pionka. Czeka ją całkowity niebyt państwowości i suwerenności. Eurazja jest tą szachownicą „na której w przyszłości rozegra się walka o globalną hegemonię.” Szczególną role w tym procesie odgrywa Ukraina – gdyż przejście Ukrainy do obozu prozachodniego osłabi Moskwę – nie tylko, jeśli chodzi o politykę zagraniczną, ale również „postawi pod znakiem zapytania polityczną, ekonomiczną i militarną zdolność Rosji do przeżycia”. Bez Ukrainy, Rosja skazana jest na bolesny upadek „w geopolityczną nieważność, a ostatecznie nawet na zniknięcie” – konkluduje Brzeziński.

Łakomy kąsek

      Z Rosją wiąże Ukrainę nie tylko długa wspólna historia, która sięga aż do Rusi Kijowskiej w 9. wieku, lecz również dzisiejsze ścisłe stosunki gospodarcze. Rosja jest największym partnerem handlowym Ukrainy. Największa część dzisiejszej Ukrainy była w minionych trzystu latach rosyjskim, ewentualnie radzieckim terenem państwa. W tym czasie dokonała się znaczna wymiana społeczeństwa: 17 procent ludności ukraińskiej jest pochodzenia rosyjskiego, prawie połowa mówi po rosyjsku. Przemysł ciężki Wschodniej Ukrainy, stworzony w czasach ZSRR, jest ściśle powiązany z rosyjskim i zerwanie tych więzi będzie miało katastrofalne skutki dla obydwu krajów. Do tego dochodzi strategiczne znaczenie Ukrainy: rzecz nie tylko w ropie i gazie ( -  aż 80 % rosyjskiego eksportu, będącego dla Rosji głównym źródłem dewiz, przepływa przez ukraińskie rurociągi) ale również, punktem oparcia dla rosyjskiej floty czarnomorskiej jest Sewastopol, leżący na terytorium ukraińskim.

Nawet bez państw bałtyckich i Polski, Rosja, która utrzymałaby kontrolę nad Ukrainą, mogłaby dążyć ciągle jeszcze do przywództwa samodzielnego euroazjatyckiego mocarstwa…. Ale bez Ukrainy z jej 52 milionami braci i sióstr, każda próba Moskwy odbudowania euroazjatyckiego mocarstwa, grozi uwikłaniem Rosji w długie konflikty z narodowo i religijnie zmotywowanymi Niesłowianami – pisze, co ciekawe, socjalista Czwartej Międzynarodówki, Peter Schwartz.

Przypomnienie najżywotniejszych interesów Rosji, ulokowanych w tym regionie, pozwala w całej grozie ujrzeć słowa Brzezińskiego, o trwającej co najmniej od 1994 r. – na przekór interesom Rosji i lawinowo rosnącej – tendencji USA „przypisania amerykańsko-ukraińskim stosunkom najwyższego priorytetu i pomocy Ukrainie w zachowaniu jej nowej narodowej wolności”. W swym najnowszym, i już wydanym po polsku dziele „Strategic Vision: America and the Crisis of Global Power”, Brzeziński, zatroskany o losy świata, pochyla się nad kadencją prezydencką Baracka Obamy, widząc w nim gwaranta – skuteczniejszego niż George Bush Jr. – zachowania w najbliższym  czasie „absolutnie dominującej roli Stanów Zjednoczonych nad globem ziemskim”.  Scenariusz  wprowadzania tej dominacji jest do znudzenia taki sam. Najpierw, w wybranym rejonie kuli ziemskiej, zaczynają się burdy wzniecane przez „nieznanych sprawców”, potem – rewolta uliczna pod hasłem „walki z tyranem”, następnie tropienie tegoż, dopadnięcie go i rytualny mord – bo do praworządnego procesu i cywilizowanego wyroku zwykle nie zniżają się najęci do mokrej roboty spece od „zaprowadzania demokracji”. W końcu, następuje powołanie rządu, który jest „po myśli” „spragnionego demokracji” społeczeństwa, choć w rzeczywistości to marionetka, utrzymywania na czas „wdrażania nowych dyrektyw centrali” – patrz Włochy, Grecja, Libia, Egipt, teraz – Ukraina… Cóż, „wybory demokratyczne” to figura retoryczna. Takimi drobiazgami w skali „Wielkiej Szachownicy” poważni „politycy” się nie zajmują.

Kulisy tych strategii, opisał w styczniu 2003 r. amerykański ambasador w Uzbekistanie, John Herbst,  który przez całe lata wspomagał transfery setek milionów dolarów, przelewanych autokratycznemu prezydentowi Islamowi Karimowi „w zamian” za bazę wojskową dla USA, do kontroli nad Afganistanem. Zapewnił on Kongres USA, w przemówieniu podczas swego zaprzysiężenia na ambasadora w Kijowie (został w nim w latach 2003-2006), iż w przypadku zaprzysiężenia „będzie robił wszystko, co możliwe, aby baczyć na ukraińskie władze, czy zagwarantowały kandydatom na prezydenta równe szanse oraz żeby przygotowania do wyborów jak i same wybory przeprowadzone zostały w sposób wolny i sprawiedliwy”. Inaczej mówiąc – pełna kontrola amerykańskiej ambasady nad wewnętrznymi sprawami Ukrainy.  W samych tylko latach 2003-2004 rząd amerykański wydał 65 milionów dolarów, aby dopomóc ukraińskiej opozycji dojść do władzy. Potwierdzili to przedstawiciele ówczesnego rządu. Dalsze miliony nadeszły z prywatnych fundacji, jak fundacja Sorosa, oraz od rządów europejskich. Naturalnie, pieniądze te nigdy nie płyną bezpośrednio do partii politycznych, lecz służą pośrednio „wspieraniu demokracji”, jak to stale podkreśla rząd amerykański. Jest publiczną tajemnicą (nieustająco powtarzał to Janukowycz i nadal powtarza Putin) -  że na Ukrainie fundusze te służyły prawie wyłącznie wspieraniu opozycji,  wpływając do fundacji i organizacji użyteczności publicznej, które doradzały opozycji i  wyposażały ją w najnowocześniejsze środki techniczne, kształcąc aktywistów oraz sztaby wyborcze. Również podróże przywódców opozycji do amerykańskich polityków, finansowane były z tych pieniędzy. Bezwzględną determinację USA w pilnowaniu swoich interesów w Europie, opisał z iście wojskowym wdziękiem Wesley Clark – w latach 1997–2000 naczelny dowódca Połączonych Sił Zbrojnych NATO w Europie:

     Przestrzegam Europejczyków przed łudzeniem się, że Stany Zjednoczone miałyby – tworząc Nowy Porządek  Świata – jakiekolwiek skrupuły, gdyby ich interesy były zagrożone, a zaszłaby konieczność interwencji wojskowej w Europie, przeciwnie: Użyto by wszelkich środków, łącznie z bronią atomową. Ogólnie biorąc, dążeniem USA jest utrzymanie w większości krajów biedy, oprócz tego skorumpowanych, lecz posłusznych reżimów. Zakładam jednak, iż  Stany Zjednoczone interweniowałyby także w Europie Zachodniej, choć dziś może się to niektórym ludziom wydawać absurdalnym przypuszczeniem. Stany Zjednoczone nie tolerowałyby długo istnienia w Europie supermocarstwa nuklearnego czy ekonomicznego.

Hegemoniczne zakusy USA, z równym wdziękiem zdradziła w czerwcu 2006 r. inna amerykańska specjalistka od przerabiania porządku światowego na mielonkę, Condoleeza Rice. Na konferencji prasowej, zorganizowanej w czasie inauguracji  terminalu ropy Baku-Tbilisi-Ceyhan (Turcja)  oraz w szczytowym czasie sponsorowanego przez Anglo-Amerykanów izraelskiego oblężenia Libanu – przedstawiła ona mapę zrestrukturyzowanego Bliskiego Wschodu, określonego przez nią jako „Nowy Bliski Wschód” – w miejsce starego, odchodzącego do lamusa dawnego „Bliskiego Wschodu.” Wspólnie z premierem Izraela Ehudem Olmertem, poinformowała międzynarodowe media, że projekt „Nowego Bliskiego Wschodu” właśnie został zapoczątkowany w Libanie. „To, co widzimy tutaj [w odniesieniu do zniszczenia Libanu i izraelskich ataków na Liban] – to są w pewnym sensie „bóle porodowe” Nowego Bliskiego Wschodu  i „cokolwiek nie zrobimy [czyli Stany Zjednoczone], jest pewne, że idziemy w kierunku Nowego Bliskiego Wschodu [i] nie powrócimy do starego”  – oznajmiła, nie zdobywając się na choćby cień współczucia wobec wywołanej tą strategią masakry Libanu i cierpień jego mieszkańców (Mahdi Darius Nazemroaya http://www.patriotfreedom.org/news_20110227_2236/the-map-of-the-new-middle-east/ ).

Ta Anglo-Amerykańsko-Izraelska „mapa drogowa” jasno wskazuje,  że dla globalistycznego gangu wejście do Azji Środkowej prowadzi przez Nowy Bliski Wschód, rozumiany jako „klamra południowej Rosji” czy rosyjska „bliska zagranica”:  przez Kaukaz (Gruzję, Azerbejdżan, Armenię), Kazachstan, Uzbekistan, Kirgistan, Tadżykistan, Turkmenistan, Afganistan oraz część Iranu i  Turcji. Tędy otwiera się możliwość wymierzenia śmiertelnego ciosu w najczulsze podbrzusze Rosji. Nieoceniony Brzeziński chwali koncepcję nowoczesnego Bliskiego Wschodu, jako „dźwigni kontroli regionu”, który nazywa „Bałkanami Eurazji”. Ukraina nie jest w tej układance wymieniona – ale tylko dlatego, że trzeba po to sięgnąć do jeszcze innej bajki. Chodzi bowiem o rzecz arcyważną: kontrolę nad decydującymi obszarami światowego zaopatrzenia w energię, nad ropą naftową i gazem. Przypomnijmy, że Unia Europejska prawie 20 % swego importu ropy i 44 % gazu uzyskuje z Rosji, a z tego 80 % płynie przez ukraińskie rurociągi…

„Konflikt o rudę z Lotaryngii i węgiel z Zagłębia Rury, przyczynił się w znacznym stopniu do wybuchu I Wojny  Światowej” – przypomina Peter Schwartz.

Zagubienie polityków polskich

       Wobec tylko naszkicowanych, niezliczonych wątków, składających się na obraz „kryzysu ukraińskiego”, trudno wprost uwierzyć, że od samego początku Polska i część Zachodu bezkrytycznie kibicuje „rebeliantom”!   Jakby nie czytali choćby tych paru książek, które tu wymieniam i jakby jedynym ich zadaniem było mizdrzenie się do kamer i wygadywanie głupstw w programach Jakuba Wojewódzkiego czy Olejnik. Z przykrością przychodziło słuchać tego, co na kijowskim Majdanie wygadywali w minionych miesiącach nasi prawicowi politycy, z – niestety! – Jarosławem Kaczyńskim na czele, wykrzykującym komunały w rodzaju: „nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy!” lub „Ukraina potrzebuje Europy, Europa-Ukrainy”. Jakie żenujące były ich płaskie polityczne diagnozy, a zwłaszcza obracane na wszystkie strony słowo „demokracja”, którą, jakoby, właśnie prawica Polska przyniesie Ukrainie… Brzmi to jak kiepski żart, kiedy zarazem widziało się tych, zaiste, spragnionych demokracji Ukraińców spod czarno-czerwonych sztandarów UPA, którymi wymachiwały nie tylko banderowskie bojówki we Lwowie, podczas tamtejszych demonstracji „patriotycznych”, ale też potężna straż obywatelska chroniąca wejścia do kijowskiego parlamentu, w czasie „detronizacji” Janukowycza.  A nam wydawało się, że przynajmniej wschodnia, prawosławna Ukraina, wolna jest od banderowskiej zarazy…

Lecz to nie jedyny objaw politycznej tępoty, jaką w ostatnim czasie wykazywali się politycy polskiej prawicy, ilekroć padło słowo „Ukraina”. Jeden przez drugiego pędzili  mądrzyć się przed kamerami, a co powiedzieli, to głupiej. A we wszystkim, jaskrawo przeświecało spoza ich myślenia, iż prawdę powiedziawszy – niewiele, poza niektórymi hasłami, dzieli ich w tym populistycznym szale od Platformy Obywatelskiej. Jednak brednie Tuska czy Komorowskiego, np. o  „zapewnieniach Obamy” o „ochronie dla Polski” – pomijam, bo gędźba trzcin na wietrze więcej ma w sobie treści, niż ich ględzenie.  Boli jednak, gdy „nasz polityk”, z prawa – w tym wypadku Mariusz Błaszczyk – zastanawia się w telewizyjnym programie „Z każdej strony” (do tego, wdając się w dialogi z zasłużonym dla lewicowego betonu dziennikarzem), czy „Unia Europejska zechce wywrzeć odpowiedni nacisk na przyjęcie Ukrainy do strefy wolnego świata?”. Hm, jeszcze niedawno gorąco oskarżał Unię o „zniewalaniu ideologią gender” czy o „łamaniu praw dziecka w łonie matki” – a tu nagle Unia – to „strefa wolności”? Czy jakieś dalsze wolty tego rodzaju poseł Błaszczyk i jemu podobni, mają w zanadrzu? Wolałbym to wiedzieć przed następnymi wyborami.  A jakie, jeszcze dwa tygodnie temu, widział on najskuteczniejsze narzędzie dla rozwiązania konfliktu na Ukrainie?  – Sankcje dla oligarchów! Oto recepta Błaszczyka, zapewne całkiem przypadkowo zbiegająca się z identycznie brzmiącymi „receptami” posłów SLD i Platformy. W radiu zaś, jego rozentuzjazmowany kolega, Janusz Dziedziczak,  woła z Majdanu prze telefon, jaki szczęśliwy jest on i inni delegaci polskiej pawicy, mogąc wobec Ukrainy pełnić rolę „ambasadorów demokracji…”…

Jest w tym zachowaniu pycha, wyrastająca z kompleksów – że oto wreszcie polityk polski może być dawcą „dla gorszych” – dla „biednych braci Ukraińców” -  czegoś „lepszego”, co „my, wcześniej” dostaliśmy z Zachodu. Oto możemy być przekazicielami -  samej demokracji!! Ach, jak to pięknie brzmi! Ale czy zastanowili się choć przez chwilę nad tym słowem? Co to jest – ta demokracja? Czy to jest wciąż ten piękny, ateński ideał (choć w Atenach dotyczył on tylko 20 000 uprzywilejowanych posiadaczy niewolników) – czy raczej brukselski „gorący żużel”, którym niejedne ręce, w tym polskie, hiszpańskie, greckie – nieźle się już poparzyły. I że już boski Plato ostrzegał przed demokracją, jako dużym, bardzo głupim i bardzo trudnym do oswojenia zwierzęciem… O tym ani słowa. Żadna wiedza nie płynie z gładkiej, pustej gadki polityków, nauczonych paru frazesów „demokratycznych”  – bo to bezpieczne – tak dla prawicy Kaczyńskiego, jak dla pseudo-prawicy Tuska, i w tym samozachowawczym uniku, niestety,  obaj dotychczasowi przeciwnicy znajdują  zadziwiająca zgodność…. Dość, że Dziedziczak zaznaczył – i na tym chyba kończy się jego głębsza wiedza historyczna o problemach Ukrainy – iż, oczywiście, nie zamierzają „prowadzić rozmów z nacjonalistami, banderowcami”… Uff, przynajmniej tyle.

Czerwony Smok i Czarna Pantera

        Tylko ślepiec, opchany oficjalną papką, nie widzi głębokiej, i o wiele bardziej przerażającej, niż na razie to się wydaje,  prawdy: że dziś na Ukrainie starły się w śmiertelnym uścisku  dwie mroczne potęgi: jedna to Czerwony Smok, który dotąd sprawował niepodzielną władzę nad tymi ziemiami, i którego do niedawna symbolizował Janukowicz, po części z Putinem, a druga – to Czarna Pantera. Ciemna siła pełznąca z Zachodu, której agentury, obecne w tym konflikcie i za niego współodpowiedzialne,  starałem się opisać. Dwie to są barwy – czarna i czerwona – które zawiera (zapewne przez przypadek) flaga OUN-UPA, organizacji ukraińskiej, która do 1939 r. zabijała polskich urzędników, a potem zajęła się masakrowaniem setek tysięcy polskich współobywateli na Wołyniu.  Niestety – podczas gdy politycy wielkiego, cynicznego formatu – Jose Barroso, Angela Merkel czy Obama – zdają się jasno widzieć skalę tych zmagań i przeogromną stawkę,  jaka za nim i stoi (tylko dzięki tej wiedzy, żadna ze stron na razie nie rzuciła w drugą bombą atomową) – to polscy politycy jak dzieci, powtarzają swój grzeczny wierszyk o „obronie demokracji”, a czasem któryś (ostatnio – Radosław Sikorski)  groźnie tupnie nóżką, przestrzegając Putina przed „skąpaniem  Ukrainy we krwi”. W imię fałszywie postawionego problemu – gdzie „zły Putin” chce pognębić „dobrych opozycjonistów”, a Zachód i Polska winni wspierać „rodzącą się na Ukrainie demokrację” – gotowi są wesprzeć każdego, kto na ulicy głośno krzyknie „wolność” lub „Ukraina” i pomacha ukraińskim sztandarem, choć potem okazuje się, że to banderowiec. Takie ośmieszenie grozi każdemu, kto zaniecha zgłębienia i zrozumienia prawdziwych, niezwykle głębokich i i powikłanych mechanizmów ukraińskiej prowokacji – skutkujące wciągnięciem Polski w awanturę, na płaskim, jednowymiarowym poziomie tabloidu.  To głupota niewybaczalna, a skutki jej mogą ciągnąć się za Polską latami.  W żadnych planach polityków Zachodu, Polska nie jest  bowiem rozpatrywana jako element strategiczny. Może jedynie zaszkodzić sobie, wpychając palec między drzwi, wciąż jeszcze oddzielające Czerwonego Smoka od Czarnej Pantery. Wystarczająco jasno o roli takich „państewek”, jeśli trzymać się podziału Brzezińskiego, wyraził  się inny przyjezdny mesjasz z USA – pan Stephen Sestanovitch, „ekspert” jeszcze jednego klubu bankierów i prawników globalistycznych – tzw. Council on Foreign Affairs (Rady Stosunków Zagranicznych).

Niby gołąbek pokoju, nadleciał z Waszyngtonu na krótko przed upadkiem Janukowycza i podczas briefingu, zorganizowanego przez kijowski odpowiednik tego środowiska, zupełnie nie krył zamiarów Czarnej Pantery wobec Ukrainy. Największe jego zatroskanie wzbudziło widmo ukraińskiego bankructwa. „Ukraińska gospodarka, już na koniec ubiegłego roku, była w bardzo złym stanie i trzy miesiące rewolucji nie poprawiły jej perspektyw” – stwierdził, dodając kwaśno, że jak dotąd ani UE ani Międzynarodowy Fundusz Walutowy nie przedstawiły swoich pomysłów. Rodzą się więc pytania – nie tylko wobec Unii, ale również USA „i ich ministrów finansów” – dodaje przytomnie, mając – w przypadku USA – na myśli chyba panią Janet Yellen, nominowaną ostatnio na przewodniczącą Rezerwy Federalnej USA -  „co mogą zrobić, aby pomóc Ukrainie”. I kończy swe rozważania propozycją, od której cierpną plecy: „W grę mógłby wchodzić pakiet podobny do tego, jaki przygotowano dla Grecji (…) – oznajmia wyrok śmierci na niezależną gospodarkę oraz polityczną suwerenność Ukrainy.  „Ciężar przygotowania tego pakietu spoczywać będzie musiał na państwach starej Unii i na USA” – dodaje, odbierając wszelkie nadzieje polskim politykom, także tym z kręgu Jarosława  Kaczyńskiego, na odegranie jakiejkolwiek znaczniejszej roli w tym procesie. Na wypadek jednak, gdyby się łudzili, Sestanovitch oznajmia, że „nic z tego”. „Nie mają takich zasobów ani tak znacznych wpływów, jak kraje zachodniej Europy, aby pomóc nowemu rządowi Ukrainy w uniknięciu bankructwa”. http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Amerykanski-ekspert-porozumienie-Janukowycza-z-opozycja-to-przegrana-Putina,wid,16426240,wiadomosc.html

Więc – albo Ukraina da się przerobić na model kieszonkowy, zdatny, by go wsadzić do portfela Unii, albo – nie będzie Ukrainy. Przynajmniej – z punktu widzenia Czarnej Pantery.

Co na to Czerwony Smok?

Najbliższy czas pokaże.

Grzegorz Musiał

3 marca 2014  r.

Najnowsze komentarze
    Archiwa
    055963