OJCU, SYNOWI I DUCHOWI ŚWIĘTEMU

Ukryta ręka w Watykanie – Piers Compton (1983)

 

Co pozostanie kiedy zginie Rzym?

 

Kiedy Rzym upadnie – świat.

 

Virgil. Byron

To co twierdził było potworne. Przechodziło ludzkie pojęcie. Twierdził, że jest boskim i władczym głosem na ziemi; i nauczał, wydawał wyroki, i zapewniał, zawsze tym samym ważnym tonem, przekonany, że jego przekaz przeżyje przejściowe zjawisko zwątpienia, zmiany i sprzeczności. Czuł się bezpieczny, gmach prawdy za murami prawdy, która przeciwstawiała się wielu różnym atakom przez jej wrogów. Twierdził, że ma moc, która nie była mocą jego samego, siłę życia i wigor nadane przez siłę, której nie można znaleźć gdzie indziej, a ponieważ nie można porównać jej do żadnej ziemskiej rzeczy, wywoływał strach, zdumienie, drwiny, a nawet nienawiść.

Ale przez wieki nigdy się nie zachwiał, nigdy nie porzucił jednego elementu swojego wspaniałego dziedzictwa, nigdy nie pozwolił by najmniejsze rozdarcie nie pojawiło się na bardzo wyśmiewanym płaszczu nietolerancji. Inspirował oddanie i podziw nawet u tych, którzy gardzili jego dyscypliną umysłową. Wzrósł ponad przypuszczenie, podobieństwo, prawdopodobieństwo, gdyż Słowo, na którym został zbudowany był również gwarancją jego trwałości. Dawał jedną odpowiedź na odwieczne pytanie – co to jest prawda?

Jeden z naszych eseistów powiedział [1] to co wiedziało wielu naszych uczniów, o jego miejscu w historii; jak widział początek, i prawdopodobnie zobaczy koniec naszych światowych systemów, i jak, w nadchodzących czasach, złamany łuk London Bridge może stać się przyczółkiem, z którego podróżnik ‘będzie mógł szkicować ruiny katedry św. Pawła’.

Ale on wciąż będzie stał monumentalny, unikalny prezentujący, jak dotąd, symbole wytrwałości w tym życiu i dopuszczenia do wieczności poza nim – Skałę i Klucz.

Był to Kościół Katolicki.

Ale teraz, nawet ci religijnie myślący, zdają sobie sprawę z tego, że wszystko się zmieniło. Kościół stracił czujność, poddał się prerogatywom, zrezygnował z fortyfikacji; i to jest celem niniejszej publikacji, zbadanie jak i dlaczego ta transformacja, dotychczas uważana przez jego zwolenników, a nawet przez niektórych z nieżyczliwych mu krytyków, za niemożliwą, mogła się zdarzyć.

2. To co napisane jest poniżej, jest celowe, z punktu widzenia tradycyjnego i nadal praktykującego katolika. Wyrażane emocje występują tutaj w celu podkreślenia herezji, nowości i bluźnierstw, które, w imię zreformowanej lub ‘unowocześnionej’ religii, zostawiły Kościół w strzępach na całym świecie.

Za granicą jest poczucie, że nasza cywilizacja jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Jest to ostatnia świadomość, całkowicie różna od starych lęków ewangelicznych, że świat, zgodnie z pewnymi proroctwami biblijnymi, dobiega końca, obawia się, że stracił wiele ze swojej dawnej prostoty i stał się bardziej realny, ze względu na zagrożenie wojną nuklearną. Ale koniec naszej cywilizacji ma groźniejsze konsekwencje niż rzeczywiste zniszczenie planety, czy to spowodowane przez “akt Boga”, czy na skutek całkowitego szaleństwa ze strony człowieka.

Cywilizacja upada, gdy rozum staje do góry nogami, gdy okrutnych i nikczemnych, brzydkich i zepsutych, pokazuje się tak, by wyglądali jako norma ekspresji społecznej i kulturowej; albo, żeby przybliżyć to o co chodzi w naszym sporze, kiedy zło, pod różnymi maskami, zajmuje miejsce dobra.

Nasze pokolenie, zależnie od naszego wieku i temperamentu, stało się chętną, nieświadomą, lub oburzoną ofiarą tego wstrząsu. Stąd atmosfera marności, która panuje wśród nas, poczucie, że człowiek stracił wiarę w siebie i w egzystencję w ogóle.

Prawdą jest, oczywiście, że każdy wiek znosił porażki wojny, rewolucji i klęsk żywiołowych. Ale nigdy wcześniej człowiek nie został pozostawiony bez przewodnika lub kompasu, bez zapewnienia przekazywanego dotykiem dłoni, której ufał. On jest, w zbyt wielu przypadkach, oddzielnym istnieniem, oderwanym od rzeczywistości, bez pociechy wartościową sztuką lub tradycją, i, najgorsze ze wszystkiego, jak powiedzieliby klasycy, bez religii.

Akceptowaną częścią katolickiej perspektywy było to, że to Kościół stworzył naszą cywilizację, z normami etycznymi i wspaniałym objawieniem, od których zależą postawa i los człowieka.

Z tego wynika, kiedy tę propozycję przyjęto, że każdy upadek ze strony Kościoła powinien pokazywać podobny upadek cywilizacji której sprzyjał; i taki upadek, jak udowodniły moralne i kulturowe wyrażenia naszych czasów, jest widoczny wszędzie.

Więc samo wspomnienie religii wywołuje automatyczne odrzucenie ze strony tych, którzy nigdy nie zastanawiali się nad nauczaniem Kościoła lub praktyką, ale którzy uważają, że to powinno jakoś zaradzić lub zapanować nad powszechną erozją. Oni czują pogardę (i pogarda jest bardziej śmiercionośnym wirusem niż sceptycyzm) wobec nie radzenia sobie Kościoła z warunkami, które wymagają istotnych działań, gdyż jego gotowość do pójścia z prądem, przez nie wypowiadanie się przeciw, czy nawet za zachęcanie do działalności wywrotowej; za jego głoszenie okrojonej wersji humanizmu w imię chrześcijańskiej miłości, za sposób w jaki, będąc nieugiętym wrogiem komunizmu, duchowni przywódcy najwyższego szczebla, brali udział w tzw. “dialogu” z tymi, którzy szukają nie tylko upadku Kościoła, ale ruiny całego społeczeństwa, bo sposób, w jaki poddał wcześniej dumnie określone credo, przez przyznanie, że istnieje więcej Bogów na niebie i ziemi, niż śniło się w filozofii jego Założyciela.

 To podsumowanie wątpliwości sprowadza nas z powrotem do pytania postawionego na początku naszych badań – co spowodowało zmiany w Kościele?
 
3. Wszelkie rewolucje, takie jak francuska i rosyjska, muszą wejść w karkołomną kolizję z dwiema instytucjami – monarchią i Kościołem. Monarchię, choć głęboko zakorzeniona w rodowodzie i obrzędzie sakramentalnym, można całkowicie usunąć jednym ciosem. Jednak religii narodu, jakkolwiek wadliwą może się stać, nie można tak łatwo stłumić żadną siłą zewnętrzną.

Monarchia żyje dzięki akceptacji, zwyczajowi, i procesowi uznania, że ​​może być doprowadzona do końca przez cios noża lub wystrzał z karabinu. Ale religia, a zwłaszcza chrześcijańska, choć może stała się skompromitowana i lekceważona, do tej pory nosiła w sobie ziarno zmartwychwstania. Raz po raz. Wydawano na nią wyrok śmierci; raz po raz przeżywała kata. To, że będzie trwać, może być brane za pewnik, ale czy przetrwa w starej nieskrępowanej formie, z jej pozycją, nieomylnym głosem, i pieczęcią autorytetu, to już inna sprawa.

Niektórzy odrzucą tę propozycję jako niewyobrażalną. Inni, zgadzając się z tym, iż Kościół usankcjonował zmianę akcentu, tu i tam, będą postrzegać to jako część bożego planu, a tylko niewielu, ponieważ stało się cechą charakterystyczną naszych ludzi, by odrzucać samo wspomnienie spisku, będzie widzieć w niej wypracowanie odwiecznego i celowego programu zniszczenia Kościoła od wewnątrz. Ale jest więcej dowodów wszelkiego rodzaju na istnienie takiego spisku, niż dla niektórych powszechnie akceptowanych faktów historycznych.

Ze względu na to co następuje, trzeba powtórzyć, że przeciętny brytyjski umysł nie odnosi się pozytywnie do idei “spisku”. Samo to słowo pachnie teatrem, z mocno zamaskowanymi ludźmi spotykającymi się w ciemnym pomieszczeniu, żeby planować zniszczenie swoich wrogów. Ale tajne intrygi, ukryte w większości przed umysłami naukowców i opinią publiczną, były tłem albo motorem większości wydarzeń w historii świata.

Świat polityki jest prześladowany przez kliki działające jedna przeciw drugiej, co staje się oczywiste, gdy weźmiemy pod uwagę błędy, które występują w oficjalnych wersjach Gunpowder Plot, zabójstwie Abrahama Lincolna w 1865 roku, arcyksięcia Franciszka Ferdynanda w austriackim Sarajewie w 1914, utonięciu Kitchenera w 1916, zastrzeleniu prezydenta Kennedy’ego w 1963, a nawet bliżej naszych czasów, tajemniczego końca papieża Jana Pawła I, który rozpatrzymy w dalszej części tej książki.

4. Kościół zawsze był celem anty-religijnych ludzi, którzy w jego istnieniu widzą zagrożenie wobec ich postępu i planów. Używam wyrazu ‘zawsze’ umyślnie, gdyż spiskowanie przeciwko Kościołowi miało miejsce już w 58 AD, w słowach św. Pawła do Efezjan (a Paweł, wyszkolony faryzeusz, jeśli chodzi o ostrzeżenie o działaniach wywrotowych, wiedział o czym mówił):

 “Wiem, że po moim odejściu wejdą między was wilki drapieżne, nie oszczędzając stada. Także spośród was samych powstaną ludzie, którzy głosić będą przewrotne nauki, aby pociągnąć za sobą uczniów”. Chęć dominacji nad światem, czy siłą oręża, kulturą czy religią, jest tak stara jak historia. Najwcześniejsze źródła, nie biorąc pod uwagę mitu czy nawet legendy, dają na to dowody. Egipt, który najpierw zdominował myśli i poglądy Wschodu, nigdy nie był czysto wojskowym państwem. Ale pojawiła się era wojownicza (możemy to datować od około 910 roku przed Chrystusem ) z “Groźną Asyrią”. Powstanie Babilonu, na krótko, potem Persji, za Cyrusa Wielkiego. Potem pokazała się nazwa, która nigdy nie przestała być synonimem tego rozległego imperium i panowania nad znanym światem, Rzym. Ale wszystkie te potęgi, oprócz zainteresowania zdobyczami terytorialnymi, miały też na celu narzucenie pewnego politycznego lub społecznego wyznania, obalenie jednego wzorca wiary i wyniesienie innej, procesu, który starożytni kojarzyli z wpływem bogów.

Szerzenie ariańskiej herezji, ten podział w chrześcijaństwie w IV wieku, stał się punktem zwrotnym. Obejmował wszystkie objawy rewolucji, anarchię, zdradę i intrygi. Ale przyczyna tego nie była polityczna. Był nim motyw religijny, nawet teologiczny, skoro pokazał się wyrażenie wymyślony przez Ariusza, aleksandryjskiego kapłana, którego imieniem nazwano ten ruch: ‘Musiał być czas, gdy nie było Chrystusa’.

To oczernianie boskiej istoty i natury Chrystusa, gdyby prowadziło do logicznego wniosku, zmieniłoby świat skoncentrowany wokół Rzymu, w negatywne państwo, w którym Europa jaką znamy, nie miałaby przyszłości. Ale Rzym przetrwał, dla niektórych jako miejsce oddawania czci, dla innych jako cel; i jako to, co teraz postrzegamy jako świat średniowieczny, wypełniony reperkusjami tej samej walki.

Wraz z konsolidacją Rzymu jako władzy papieskiej, celem stała się bardziej konkretna rzeczywistość, celem nigdy nie poddanym wątpliwości, i zawsze takim samym, niezależnie od nałożonych nań czasowych czy wewnętrznych interpretacji.

W oczach ludzi, czy we Francji, Włoszech czy Hiszpanii, Anglii czy Niemczech, tron Piotra był obiektem sporu, który okazał się mieć silniejszy wpływ na umysł niż złoto.

Taka była sytuacja w Rzymie w pierwszych 25 latach XII wieku, kiedy dwie rywalizujące ze sobą rodziny, Pierleoni i Frangipani, walczyły o władzę. Obie były bogate, Pierleoni ogromnie bogata; żadna z nich nie  była zbyt drobiazgowa; a kiedy papież Kaliksta II zmarł w 1124 r., obie rodziny wysunęły własnego kandydata na papieski tron. O człowieku Pierleonich, Anaklecie, “nie myśleli dobrze nawet jego przyjaciele”. Ale udało mu się zdobyć więcej głosów od rywala, którego popierali Frangipani.

Panowanie Anaklety było krótkie i niepopularne, ale trzymał się niebezpiecznie władzy aż do śmierci w 1138 r., kiedy został ogłoszony anty-papieżem na rzecz Innocentego II. Więc stało się tak, że zorganizowana klika, choć tylko na chwilę, przejęła Watykan, gdzie zainstalowała “swojego człowieka”, szukającego spełnienia, co było w głowach międzynarodowych spiskowców dotąd, aż w naszych czasach zostało zrealizowane.

Ciekawe jest to, że człowiek chętniej cierpi dla idei, nieważne jak surowych, niż dla pozytywnych przyczyn, które wpływają na jego sposób życia, a gdy wieloletnia herezja gnostycyzmu podniosła głowę w miasteczku Albi, w południowej Francji, na początku XIII wieku, ludzie tłumnie przybywali do niego, jak wcześniej, kiedy musieli przyłączyć się do krucjaty. Ale tym razem jej zasady były bardziej skrajne niż chrześcijańskiego wojownika. Sprawę uznano za złą; więc śmierć, która oznaczała zakończenie sprawy, stała się bardziej pożądana niż życie. Samobójstwo, często powodowane przez głodzących się na śmierć ludzi i ich rodzin, było przywilejem i błogosławieństwem; a same fundamenty Kościoła, z papieskim tronem, zatrzęsły się, kiedy setki duchownych, z tyloma zakonnicami, stanęli po stronie mającej więcej podtekstów politycznych i filozoficznych, niż pojawiło się w wielu opowieściach z tego okresu.

Była to walka na śmierć i życie, na którą Kościół, za pontyfikatu papieża Innocentego III, zareagował gwałtownie poprzez ustanowienie inkwizycji. Jej celem było zbadanie albigensów, którzy, rzekomo ortodoksyjni, weszli do Kościoła, i zajęli część jego najwznioślejszych stanowisk, w celu osłabienia władzy i utworzenia, w każdej dziedzinie, systemu wspólnej własności. Zdobycie papiestwa było, oczywiście, ich głównym celem, chociaż większość historii z tego czasu bardziej interesuje się losem tych, którzy nie zdołali poprawnie odmówić “Ojcze nasz” przed swoimi egzaminatorami.

Przemoc i okrucieństwo wojny, które nastąpiły, pozostawiły trwały ślad w historii. Określeń albigensi i inkwizycja często wykorzystuje się jako użyteczne kroki w sporze. Niewielu zdaje sobie sprawę z prawdziwego znaczenia walki, która uczyniła tron papieski nadal bezpieczny, do tej pory niezniszczalny, ale zawsze, pod kilkoma postaciami, i z każdego zakątka Europy, przedmiotem ataku.

Od tamtego czasu atak był bardziej skoncentrowany. Rósł w siłę. W 1482 r., w Strasburgu, zyskał nową intensywność, kiedy wrogowie papieża ogłosili swój zamiar prowadzenia z nim wojny.

Dokument z 1535 r., znany jako Charter of Cologne [Karta Kolonii], jest dowodem takiej samej, równie gwałtownej wrogości. Echa kampanii przeciwko albigensom, nadal twierdzącym, że nie-istnienie było lepsze niż to, co ich zwolennicy nazywali satanistycznym porządkiem ziemskiego życia, pozostającym w tradycyjnie ortodoksyjnym i nigdy nie gęsto zaludnionym kraju, takim jak Portugalia, gdzie kontynuowana działalność inkwizycji była taka, że wśród kilkudziesięciu skazanych na śmierć w latach 1619 i 1627, było 59 księży i ​​zakonnic.

W ostatnich latach XVIII wieku młody człowiek chodził po ulicach Monachium, Bawaria, z nienawiścią w sercu i postanowieniem w głowie. Jego nienawiść była skierowana przeciwko Jezuitom, towarzystwu religijnemu, które go wyszkoliło i uczyniło profesorem prawa kanonicznego na tamtejszym uniwersytecie, towarzystwu, które, nawiasem mówiąc, zawsze stanowiło dobre miejsce dla prawie każdego rodzaju świętego i mordercy.

Jego postanowieniem, wspólnym dla innych licznych poważnie myślących młodych ludzi, ale zbyt często bez poświęcenia, była praca w celu obalenia Kościoła i państwa. Ale jego determinacja miała korzenie, i Adam Weishaupt (tak się nazywał), teraz czerpał korzyści z towarzystwa którym gardził.

Duch pierwszego Jezuity, Ignacego Loyoli, zstąpił nawet na apostatów wśród jego zwolenników. Ignacy był, jak było wtedy niezbyt częste w rodzinnej Hiszpanii, żołnierzem dżentelmenem. Był zahartowany w boju. I Adam Weishaupt patrzył na perspektywę przed nim, wojskowym umysłem. Miał sens i wizję. Znał wartość zaskoczenia, które jest zakorzenione w tajemnicy. I był uparty. Wszystko wokół niego było jakiegoś rodzaju walką i sprzecznością. Ludzkość połączy w jedną całość, wyeliminuje tradycję, która różni się od narodu do narodu, i stłumi dogmat, który wywołuje więcej nieprawdy niż to co zamierza ustanowić.

Nie po raz pierwszy, i z pewnością nie ostatni, człowiek ustawił się przeciwko swoim braciom w imię powszechnego braterstwa. Idealne państwo, które Weishaupt miał na myśli, oczywiście, ustanowione na niemożliwych marzeniach o ludzkiej doskonałości; dlatego jego pierwsi uczniowie znani byli pod arogancko zarozumiałą nazwą Perfectibilists.

Ale wkrótce stało się jasne, że moralna nieskazitelność mniej sprzyjała jego celom niż psychiczne oświecenie, i 1 maja 1776 roku, założono tajne stowarzyszenie Illuminati, które miało głęboki wpływ na kolejne lata historii. Godne uwagi są data i pewne jej konsekwencji. 1 maja to wielkie celtyckie święto pogańskie Beltane obchodzone na wzgórzach, które, jeśli możliwe, miały kształt piramidy.

Wtedy Illuminati, zgodnie z planem ogłoszonym w Monachium w roku poprzednim, zdecydowali się na najbardziej ambitną linię postępowania. Będą kształtować i kontrolować opinię publiczną. Połączą religie przez rozmydlenie wszystkich różnic wiary i rytuałów, które je utrzymywały; i to umożliwi przejęcie papiestwa i umieszczenie własnego agenta na tronie Piotra.

Kolejnym projektem było obalenie francuskiej monarchii, która od dawna miała silny wpływ, drugi tylko po papiestwie, w utrzymaniu istniejącego porządku europejskiego. W tym celu znaleziono najbardziej skutecznego mediatora w osobie pewnego Józefa Balsamo, znanego lepiej jako Cagliostro, jednego z najbardziej sprawnych aktorów na scenie pozorów.

Był wspierany finansowo, podobnie jak większość, jeśli nie wszyscy anarchistyczni przywódcy, przez grupę banków z Domu Rotschild. To pod ich kierownictwem sporządzono długoterminowe i światowe plany Illuminati.

Wypady Cagliostro w dziedziny okultyzmu, przyniosły mu wiele epitetów. Był szarlatanem, astrologiem, posiadaczem tajemnicy wiecznej młodości i wielkiej uniwersalnej medycyny. Ale jego twierdzenie, że podlegał wpływom innego świata, może nie było całkowicie fałszywe. Bo kiedy przeszedł testy, które uczyniły z niego pełnej krwi Iluminata (uroczystość odbyła się w nocy, w podziemnym skarbcu niedaleko Frankfurtu), podróżował z kraju do kraju, w czarno polakierowanym pojeździe udekorowanym magicznymi symbolami, narzucał swoją sztukę na najbardziej wpływowe kręgi, ale zawsze obserwował dwór francuski, gdzie wkrótce zdobył Marie Antoinette, jako najcenniejszego i najbardziej podatnego członka grupy.

To jak w końcu przecenił swoje możliwości, dokonując oszustwa diamentowego naszyjnika [2], jest częścią procesu przygotowawczego, który doprowadził do ​​wybuchu rewolucji francuskiej. Zmarł najbardziej żałośnie w Rzymie, ale nie bez pozostawiania renomy, co wciąż stawia pytania, które jest typowe dla ogromnych efektów uzyskanych z kontaktu z Illuminati.

Jako część tajemniczości maskującej jego siłę, a także może młodzieńczych życzeń roszczących sobie związki z klasyką, przywódcy towarzystwa przyjmowali klasyczne imiona, głównie z historii i mitologii greckiej lub rzymskiej. Adam Weishaupt został Spartakusem, po trackim niewolniku, który poprowadził bunt przeciw Rzymowi. Jego drugi w hierarchii, Baron Knigge, wybrał Filo, po neoplatońskim filozofie. Nieokrzesanie brzmiący Franz Zwackh wybrał imię Katona, rzymskiego męża stanu. Markiz Costanzo (Illuminati uwolnili się od tytułów) stał się Diomedesem, jednym z greckich liderów w wojnie trojańskiej, podczas gdy pewien Francis Mary Arouet, niski, wykrzywiony i zasuszony, wymyślił sobie imię, które w powszechnej świadomości miało brzmieć jak miniaturowy huk grzmotu – Voltaire.

Dla zwykłego czytelnika dosyć powszechną procedurą jest przyjrzenie się, a nawet badanie nazwisk tych, którzy kierowali anty-burbońską furią, która przetoczyła się przez Paryż i większość Francji, nie zdając sobie sprawy z tego, że większość z nich pochodziła od Illuminati. Ich członkowie odegrali znaczącą rolę w krótkotrwałych komitetach i zespołach powstałych przed rewolucją.

Mirabeau i Danton byli ich dwiema prawie gigantycznymi postaciami. Elegancki mały Robespierre zapewniał spójność, a pokręcony Fouche samozachowawczą przebiegłość zimnych jak lód mózgów. Talleyrand potykał się na drodze o przeszkody, które okazały się śmiertelne dla bardziej aktywnych ludzi. Camille Desmoulins wykazywał młodzieżową wiarę w swoich współbraci. Marszałkowie Murat, Masséna, Bernadotte i Soult poszli w kierunku dwu-rożnego kapelusza Napoleona i wyrzucali wrogów z pola na pole. Kellermann, tak ciężki, jak jego nazwisko, pozostał mocno obuty i zaostrogowany, w przeciwieństwie do Lafayette, który mógł zamienić swój królewski mundur na strój republikanina lub dyplomaty. Każdy z nich był członkiem Illuminati. Niektórzy pracowali z otwartymi oczami, prawdziwi wspólnicy. Inni, jak Desmoulins, byli entuzjastami, lub naiwniakami.

Ich wpływy nie umarły z ich śmiercią. Przetrwały, długo po tym, kiedy przestano powszechnie używać gilotyny, i mogli być uznani za władzę stojącą za Dyrektoriatem. Zmniejszyła się ona przez Konsulat, ale powróciła wzmocniona kiedy na tron wciągnięto Ludwika XVIII po Waterloo, i to rozpoczęło rewolucję w 1830 roku, która zasygnalizowała koniec Burbonów, których już dawno Illuminati skazali na ruinę.

5. Złowieszcze projekty Weishaupta i jego stowarzyszenia zostały oznajmione rządowi Bawarii, jako skutek burzy, w 1785 roku.

Byłego kapłana i zausznika Weishaupta o nazwisku Józef Lanz, zastała burza kiedy miał dostarczyć tę wiadomość, uderzył go i zabił piorun. Jego ciało przeniesiono do kaplicy benedyktyńskiego klasztoru, w którym zakonnica, która przygotowywała go do pogrzebu, znalazła wszyte w jego ubranie dokumenty. Ich znaczenie wkrótce stało się jasne, poszły daleko poza klasztor, i przekazano je władzy, która przecierała oczy na widok opisanego spisku, którego celem było obalenie Kościoła i państwa. Weishaupta wygnano z Bawarii, ale szybko stanął na nogach znowu, kiedy dostał schronienie i pensję od księcia Sachsen-Gotha.

W chwili śmierci Weishaupta w 1830 roku, rękę jego stowarzyszenia wykryto w innych krajach niż Francja, choć jego działania były czasami nie do odróżnienia od bardziej politycznych poglądów ruchu włoskiego, Carbonari (karbonariusze – węglarze). To Towarzystwo założył Maghella w Neapolu za czasów byłego marszałka Murata, którego Napoleon zrobił królem Neapolu. Jego zadeklarowanym celem było wypędzenie cudzoziemców i  ustanowienie republikańskiej konstytucji.

Osobliwa siła takich organów była zawsze ich tajemnicą, i tego w żaden sposób nie kwestionowały znaki i przyjęte przez nich symbole. Czasami miały one wpływ na znaczenie okultu, które miało być imponujące, a to często prowadziło ich do stosowania tylko infantylnych, absurdalnych, a nawet nieprzyjemnych obrzędów inicjacji. Było, na przykład, jedno koło Illuminati, które przekonywało kandydatów do wejścia do wanny z wodą – przekonywano, tzn. wciągając ich do wanny za pomocą kawałka sznurka, przywiązanego do ich genitaliów. I to właśnie było wypaczoną obsesją seksualną, która sprawiała, że niektórzy uczniowie Weishaupta przechodzili przez samo-kastrację.

Ale niektóre obrzędy i symbole zyskały niezaprzeczalne znaczenie od tego, co ogólnie nazywa się Czarną Magią, lub przywoływaniem mocy szatana, którego siła biegnie jak złowroga smuga po stronach biblijnych, legendarnych i historycznie sprawdzonych zapisów.

‘Symbole’, powiedział Thomas Carlyle w “Sartor Resartus”, ‘prowadzą i kierują człowiekiem, czynią go szczęśliwym, i czynią nieszczęśliwym. On wszędzie znajdzie się otoczony symbolami, uznanymi za takie, czy nie”.

Illuminati wykorzystywali kształt, który prawdopodobnie był już stary kiedy Egipt osiągnął swój szczyt, piramidę czy trójkąt, który od dawna znali inicjowani, jako znak mistycznej czy słonecznej wiary. Na szczycie tej piramidy, lub czasami u jej podstawy, był, i faktycznie jest nadal, wizerunek ludzkiego oka, o którym wcześniej mówiono jako otwartym oku Lucyfera, gwieździe porannej, czy wiecznym obserwatorze świata i ludzkości.

Piramida była jednym z symboli reprezentujących nieznane i bezimienne bóstwo w kultach przed-chrześcijańskich. W późniejszych wiekach wskrzeszono ją jako symbol zniszczenia Kościoła Katolickiego; a kiedy zrealizowano pierwszy etap tego zniszczenia, jak widzimy, przez tych, którzy wdarli się i zajęli niektóre z najwyższych miejsc w Kościele, odtworzyli go jako znak ich sukcesu.

Przeoczyły go tłumy zebrane na Kongresie Eucharystycznym w Filadelfii w 1976 roku. Wynieśli go Jezuici, którzy zredagowali annał stowarzyszenia; i pokazał się na serii znaczków watykańskich wydanych w 1978 roku.

Oko, które pochodzi od babilońskich wielbicieli księżyca, lub astrologów, przedstawiało egipską trójcę Ozyrysa, słońca; Izydy, bogini księżyca; i ich dziecka, Horusa. Izyda znana była również w Atenach, Rzymie, na Sycylii i w innych starożytnych ośrodkach pod różnymi imionami, takimi jak Wenus, Minerwa, Diana, Cybele, Ceres, Proserpina i Bellona. Oko figurowało wśród mistycznych symboli słonecznych Jowisza, Baala i Apolla.

Nie było nic próżnego czy infantylnego w twierdzeniu stowarzyszenia, że jego członkowie, jak pokazuje Oko, byli pod stałą obserwacją. ‘Rozumie się’, mówi dictum stowarzyszenia, ‘że każdy kto ujawni nasze sekrety, chcący lub niechcący, podpisuje swój wyrok śmierci’.

I te słowa ciągle przywoływano. Jednym z pierwszych, który dał tego przykład, był Francuz o nazwisku Lescure, którego syn przez krótki czas odgrywał znaczącą rolę w rewolucji. Ale wkrótce wyraził skruchę, odmawiał udziału w spotkaniach, patrzono na niego jak na zagrożenie dla ówczesnych braci, i zmarł nagle z powodu otrucia. W ostatnim świadomym momencie obwiniał ‘tę bezbożną hordę Illuminati’.

6. Wspomnieliśmy już o karbonariuszach, których Najwyższy Dyrektoriat, jako Alta Vendita [3], stał się rodzajem jądra wszystkich tajnych grup na terenie Włoch. Jego organizacja i cele były takie same jak Illuminati. Jego przywódcy przyjęli podobny typ dziwacznych określeń (jak Mały Tygrys, Nubius, Vindex, Minos), i wykazywali się taką samą nieustanną wrogością do kościoła i państwa.

Zostało to jasno określone w Zbiorze Stałych Instrukcji, lub Zbiorze Zasad, które pojawiły się we Włoszech w 1818 roku. Napisał go Nubius, i był skierowany do kolegi spiskowca zwanemu Volpi, z sugerowanymi wskazówkami i wiadomościami o tym, co dotychczas osiągnięto.

Nubius, który wydawał się być człowiekiem wysokiej rangi w Rzymie, rozpoczyna od skromnej oceny nie bez znaczenia zadania, które mu powierzono. “Jak powiedziałem wcześniej, wyznaczono mnie do demoralizowania edukacji młodzieży w Kościele”. Ale on nie był świadomy najtrudniejszej przeszkody, z jaką będzie musiał się zmierzyć. Pozostał jeden wielki problem. “Papiestwo zawsze wywierało decydujący wpływ na Włochy. Swoją ręką, głosem, piórem, niezliczonymi biskupami, zakonnikami, zakonnicami i wiernymi we wszystkich szerokościach geograficznych, papież wszędzie znajdzie ludzi, którzy są gotowi do poświęceń, a nawet męczeństwa, przyjaciół, którzy za niego zginą, lub poświęcą wszystko dla jego dobra.

“Jest to potężna dźwignia, pełna moc, którą niewielu papieży zrozumiało, i którą wykorzystano, ale częściowo … Naszym ostatecznym celem jest cel Voltaire’a, i rewolucji francuskiej – całkowite unicestwienie katolicyzmu, i ostatecznie chrześcijaństwa. Gdyby chrześcijaństwo przetrwało, nawet na ruinach Rzymu, to, trochę później, ożywi się i będzie żyło.

“Nie zwracajcie uwagi na tych dumnych i próżnych Francuzów, i tępych umysłowo Niemców, i hipochondrycznych Anglików, którzy uważają, że można wykończyć katolicyzm przez obsceniczną piosenkę, lub pogardliwy sarkazm. Katolicyzm ma witalność, która z łatwością przetrwa takie ataki. Widział przeciwników bardziej nieugiętych, i daleko straszniejszych, a czasem miał złośliwą przyjemność w chrzczeniu święconą wodą najbardziej zaciekłych z nich.

“Dlatego papiestwo przeplatało się przez 1700 lat z historią Włoch. Bez usunięcia papieża, Włochy nie mogą ani oddychać, ani wykonać żadnego ruchu. Z nim, mają setki żołnierzy Briareusa; z nim skazane są na godną pożałowania impotencję. Nie wolno pozwolić na to, by taki stan rzeczy trwał nadal. Konieczne jest szukanie na to sposobu.

“I bardzo dobrze. Mamy taki sposób. Papież, bez względu na to kim może być, nigdy nie wejdzie do tajnego stowarzyszenia. Dlatego obowiązkiem tajnych stowarzyszeń jest pierwsze natarcie na Kościół i na papieża, z myślą o podboju obu. Zadanie, którego się podejmujemy, nie jest zadaniem na dzień, ani miesiąc, ani rok. To może trwać wiele lat, a może wiek. W naszych szeregach żołnierz umiera, ale praca jest kontynuowana.

“Nie mówimy o zamiarze pozyskania papieża dla naszej sprawy. To na co będziemy czekać, jak żydzi oczekują Mesjasza, jest papież według naszych życzeń. Potrzebujemy swojego papieża, jeśli taki papież byłby możliwy. Z takim papieżem bezpieczniej pomaszerujemy do ataku na Kościół, niż ze wszystkimi małymi książeczkami naszych francuskich i angielskich braci. A dlaczego?

“Ponieważ bezużyteczne było szukanie tylko z nimi metody rozbicia skały, na której Bóg zbudował Kościół. Nie powinniśmy potrzebować octu Hanibala [4], żadnego prochu, nawet żadnej broni, gdybyśmy mieli tylko mały paluszek następcy Piotra, zaangażowany w nasz spisek; ten mały paluszek da więcej naszej krucjacie, niż wszystkie Urbany i św. Bernardy dla chrześcijańskiej krucjaty.

“Jesteśmy pewni, że możemy jeszcze osiągnąć ten najwyższy cel naszych wysiłków. Niewiele można zrobić ze starymi kardynałami i prałatami o zdecydowanym charakterze. W naszych czasopismach, zarówno popularnych, jak i niepopularnych, musimy znaleźć sposób na wykorzystanie, lub ośmieszanie, władzy w ich rękach. Dobrze wymyślony raport musi być szerzony z taktem wśród dobrych chrześcijańskich rodzin.

 

“Taki kardynał, na przykład, jest sknerą, taki prałat jest bezwstydny. Te rzeczy rozejdą się błyskawicznie w kawiarniach, skutkiem tego dojdą na place, i jeden raport czasami wystarczy do zrujnowania człowieka.

 

 

Najnowsze komentarze
    Archiwa
    055532